niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 8.

          Z Zaynem nie rozmawiam od kilku dni. Szczerze ? Ciągle o o nim myślę... Nie mogę skupić się na wielu rzeczach.. Nawet gdy zasypiam mam jego twarz przed oczami, po chwili jednak dołącza do niego Nicol i od razu otwieram oczy. Czy to trzeba leczyć ?

    W szkole, jak to w szkole.. Same nudy. Po skończonych zajęciach czekam za Isabellą, bo mamy razem wracać do domu. Stoję oparta o zimną ścianę i obserwuję Malika który również za kimś czeka. Pali papierosa i także mi się przygląda. Tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem obdarzył mnie i gasząc niedopałek podszedł do mnie. 

- Foch ci już przeszedł ? - Zapytał przyciskając mnie do ściany. 
- Nie dotykaj mnie. - zasyczałam niczym jadowita żmija. 
- Czyli nie. - zaśmiał się. - O co ci kurwa chodzi ? - jego ton był znacznie groźniejszy. 
- Nie ważne. Po prostu odejdź. - szepnęłam. Chłopak trzymał mnie z całej siły za nadgarstek. Strasznie bolało.. po moich policzkach spłynęło kilka łez. Chłopak spojrzał na rękę i po chwili puścił. 
- Przepraszam. - spojrzał mi w oczy i zaczął się oddalać. Zerknęłam na rękę, była sina. Naciągnęłam rękaw i podeszłam do Belli która akurat wyszła z budynku. 
- Co jest ? Płakałaś ? - bez słowa wtuliłam w jej ciepłe ciało.- Nie płacz. Nie tutaj.. chodź. - Pociągnęła  mnie za dłoń i zaprowadziła na parking. Bez słowa wsiadłam do jej wozu i oparłam głowę o zimną szybę. Cieszyłam się że mam taką przyjaciółkę która nie potrzebuje wyjaśnień by wiedzieć że coś mi jest, ale nie mam ochoty o tym rozmawiać. Po prostu jest..

                                                       
                                                                    *Wieczór*


 Do domu wróciłam ok. godziny 18. Po lekcjach siedziałam u Isabelli i rozmawiałyśmy. Teraz nie marzę o niczym innym, niż o kąpieli.  
 Wchodząc do kuchni wyczułam zapach popisowego dania taty - zapiekanki.
- Cześć - uśmiechnęłam się 
- Vicky. Dlaczego nie odbierasz telefonu ? Martwiłem się. - powiedział. 
- Przepraszam, rozładował mi się. Co robisz ? 
- Dziś ma przyjść do nas na kolację moja nowa klientka z dzieckiem. - wyjaśnił mi. 
- Ja też muszę być ? - jęknęłam. Mimo tego że jest piątek chciałam iść już spać. Nie chce mi się opiekować jakimś bachorem. 
- Głupie pytanie, córeczko. Idź się przebierz bardziej elegancko. - uśmiechnął się i wrócił do gotowania. 
 Zła poszłam do swojej łazienki i napuściłam wody do wanny. Szybka kąpiel, potem makijaż i włosy. Teraz najgorsze... Strój. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czystą bieliznę. Okej... ale co dalej... Po dłuuuuuuuuuuuuugim namyśle wybrałam : biały top, jasnoróżową spódniczkę, beżowe szpilki i złotą biżuterię. Przejrzałam się w lustrze i nie wyglądałam najgorzej. Zeszłam na dół słysząc jak ojciec mnie woła. 
- Ładnie wyglądasz. 0 skomentował i poszedł otworzyć drzwi. Stałam w jadalni i przyglądałam się swoim butą. Nie lubię takich spotkań. 
- Przedstawiam wam moją córkę. - Podniosłam wzrok i ujrzałam kobietę w średnim wieku a obok niej......... Toma, tak, tego samego ze szkoły, z klubu i z domówki u Harrego.
- Victoria, to jest  Barbara Moon.
- Dobry wieczór. - powiedziałam. 
- Witaj. - posłała mi serdeczny uśmiech. - To jest mój syn, Thomas. 
- My się już znamy . - powiedział z cwaniackim uśmiechem na twarzy. 
- Wspaniale. Vicky, weźmiesz później Thomasa do siebie a my z Barbarą omówimy kilka spraw. - przewróciłam oczami i zajęłam miejsce obok chłopaka. Całą kolacje milczałam. Niechętnie przeżuwałam posiłek.  

- Kochanie, weź Toma do swojego pokoju. - odezwał się mój tata. 
- Dobrze. - odeszłam od stołu a chłopak za mną. Poszłam na piętro a następnie weszłam do swojego pokoju. 
- Ładnie tu masz. - powiedział rzucając się na moje łóżko. 
- Dzięki. - odpowiedziałam i usiadłam na parapecie. 
- W sumie jesteś całkiem niezłą aktorką. - powiedział uśmiechając się.
- To znaczy  ? 
- No tu udajesz taką kochającą, grzeczną córeczkę tatusia, a w szkole całujesz się po kątach z Malikem, na domówce tańczysz jak zawodowa striptizerka. Takie dwie twarze Victorii Harris. - Skąd on wiedział o tym że całowałam się z Zaynem ? No skąd ? Przecież korytarze były puste. 
- Nie znasz mnie. Nie wiesz jaka jestem. - powiedziałam patrząc przez okno. 
- Nie pasujesz do Malika. Jesteś za słaba... - podszedł do mnie i odwrócił mnie tak że teraz na niego patrzyłam. Chwycił mnie za rękę gdzie miałam siniaka, przez dzisiejszy incydent. - On ci to zrobił.. mówiłem.. jesteś za słaba. 
- To nie on. Miałam za ciasne bransoletki - to była chyba najgłupsza wymówka jakąkolwiek kiedyś wymyśliłam .
- Ojj Vicky.. a ty go jeszcze bronisz. Zgubisz się w jego świecie. - odgarnął kosmyk moich niesfornych włosów. 
- Tom.. Daj mi spokój. Ja dawałam mu tylko korepetycje. - odsunęłam go od siebie i oparłam się o ścianę. - Nie znam cię   a ty mnie... - W tym momencie zadzwonił mój telefon. Pośpiesznie podeszłam do biurka i spojrzałam na wyświetlacz. Zayn. Moje serce zaczęło bić szybciej a oddech przyśpieszył.
 - I nadal chcesz mi powiedzieć że nic do niego nie czujesz ? - Szepnął mi do ucha. Wyszłam na balkon i odebrałam.

*Rozmowa telefoniczna*


Zayn: Victoria ? 
Vicky : Tak to ja. Co chcesz ? 
Zayn : Chciałem cię przeprosić. Porozmawiać.
Vicky : Zayn.. nic się nie stało. Jest okej. ale nie mogę teraz się spotkać. 
Zayn : Proszę cię. na chwilkę. Jestem niedaleko twojego domu. 
Vicky : Naprawdę nie mogę teraz wyjść. 
Zayn : W takim razie za chwilę będę u ciebie. 
Vicky : Nie.. *PI PI PI*

***
Odwróciłam się i zobaczyłam Moona opartego o framugę drzwi z tym jego uśmieszkiem. Próbowałam go wyminąć ale ten chwycił mnie za biodra i przycisnął do ściany. 
- Twój Romeo zaraz tu będzie ? 
- Puść mnie. - szepnęłam. 
- Twoje życzenie dla mnie rozkazem. - po chwili wszedł do środka a ja za nim. Ponownie rozłożył się na moim łóżku i oplótł swoje dłonie wokół karku. 
- Chcę już zobaczyć jego furie jak mnie tu zobaczy. - zaśmiał się po cichu. 
- Co on ci takiego zrobił ? - powiedziałam.
- dużo. Nie twoja sprawa. - krzyknął. Przestraszona chwyciłam telefon gdy rozległ się dźwięk sms'a. 

                                                " Jestem na balkonie, otworzysz mi ? x Zayn" 

Zerknęłam na Toma który przygląda się sufitowi.Wzięłam moją skórzaną kurtkę i Otworzyłam po cichu drzwi od balkonu, a następnie równie cicho się wyślizgnęłam na balkon. Chłopak stał oparty o barierkę i dopalał papierosa. 
- Cześć. - lekko się uśmiechnęłam. 
- Cieszę się że jednak się ze mną spotkałaś. - Wyrzucił niedopałek za okno. Podszedł do mnie bliżej i chwycił mnie za dłoń. Zobaczył zasinienie i mina mu posmutniała. 
- Przepraszam.. ja nie chciałem. - spojrzał mi głęboko w oczy. 
- Jest okej. 
- Nie Vicky..nie jest okej. Krzywdzę ludzi na których mi zależy. To nie jest normalne. - podniósł głos. 
- Naprawdę nic mi nie jest. Zrobiłeś to nieświadomie. - podeszłam do niego i chwyciłam go za dłoń. - nie jestem na ciebie zła. - Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Czułam jego oddech na swojej skórze. Nasze czoła opierały się o siebie, a w moim brzuchu czułam jak wybuchają mi fajerwerki. Po chwili słyszałam ciche skrzypnięcie moich drzwi. 
- Victoria.. Chodź już bo zmarzniesz. - Na balkon wszedł Thomas. Zayn automatycznie oddalił się ode mnie. 
- Tom.. Daj mi spokój i wracaj do środka. - wysyczałam. 
- Co o tu robi ? - zapytał Malik który, jak widziałam zaciskał pięści. 
- Mój tata zaprosił jego mamę na kolację biznesową. A on przyszedł z nią.. - wytłumaczyłam. 
- Biznesową ? Tak ci powiedział ? Nasi starzy od dawna się spotykają. -szyderczo się zaśmiał. - Ale widzę że przerwałem wam romantyczną chwilę. Malik.. Poruchałeś już ? -  Chłopak chciał się na niego rzucić z pięściami jednak skutecznie go zatrzymałam. 
- Zayn, zaczekaj tu. - poprosiłam, a Moona pociągnęłam za sobą do pokoju. 
- Czego ty człowieku chcesz ode mnie ? 
-  Mówiłem ci że do ciebie nic nie mam. Ale do Malika... 
- Tom.. Proszę cię. Wyjdź stąd. Powiedz mamie że źle się czujesz i idziesz do domu. 
- I co będziecie się ruchać ? - Coś we mnie pękło i dałam mu w twarz. 
- Ty szmato... - w jego oczach rosła furia. Rzucił się na mnie z pięściami i poczułam jego dłoń na policzku. Jednak gdy chciał wymierzyć kolejny cios ktoś skutecznie zatrzymał go. Domyśliłam się że tym ''ktosiem'' jest Zayn. Sam dał mu kilka razy w twarz  i brzuch. Pewnie skatowałby go gdyby nie moja obecność. 
- Przestań. - powiedziałam i przytuliłam się do niego od tyłu. 
-  To jeszcze nie koniec. Poczekaj aż śnieg stopnieje. - Tom wyszedł z mojego pokoju i słyszałam tylko jak powiedział swojej mamie że idzie. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na łóżko a Zayn obok mnie. Nie rozumiałam ich obydwóch. Te ciągłe wdawanie się w bójki. 
Ściągnęłam obcierające mnie buty i położyłam się na łóżko chowając twarz w dłoniach. 
- Wszystko okej ? - przysunął się bliżej mnie.  Oplótł swoją dłoń wokół mojej tali.
- Tak. - powiedziałam i mimowolnie lekko się uśmiechnęłam.  
- Chodź tu do mnie. - rozłożył ręce a ja przytuliłam się do niego. 




- Cieszę się że jesteś. - powiedziałam. 
- Serio ? Przeze mnie chodzisz ciągle smutna, cierpisz i nie mów mi że nie, bo ja to widzę. A Ty mówisz mi teraz że się cieszysz że tu jestem ? - zaśmiał się.
 - Tak cieszę się. -spojrzałam na niego. - mówię ci to, bo po co ukrywać prawdę ? Ja należę do osób które brzydzą się kłamstwem. -Nic mi nie odpowiedział tylko pocałował mnie w czoło. Myślałam że powie mi o swoich problemach, o których wspominali mi chłopcy. Może mi nie ufa ? Może rzeczywiście się mną bawi ?

________________

Dziękuję Wam kochane za każdy komentarz. Mimo że jest ich mało cieszę się że chociaż ktoś to czyta.
Ten rozdział pisałam ucząc się, więc nie podoba mi się.
Do zobaczenia xx Komentujcie <3 

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. jest super taki słodki nie lubie tego Toma!!! swietny i zapraszam do siebie xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobiłam zaległości <3 Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. askdgsuakkhdgsh *.* Bossie ty mnie wykończysz ! asjnxsajcn *.* <3

    OdpowiedzUsuń