niedziela, 19 marca 2017

Rozdział 23- część II

W nocy co chwilę się budziłam, nad ranem nie potrafiłam zasnąć. Zayna nie było obok. Więc gdzie on się podziewał? Wyszłam z sypialni i zaczęłam go szukać. Weszłam do każdego pomieszczenia w mieszkaniu, ale go nigdzie nie było. Zaczęłam się bać, nie o siebie tylko o niego. Wróciłam do sypialni po telefon, aby do niego zadzwonić. Nic z tego... za każdą włączała się poczta głosowa. 
- Cholera- krzyknęłam. Byłam zdenerwowana, nie wiedziałam co się z nim dzieje, gdzie jest. Spojrzałam na zegarek, 4:30. Może zachowuje się jak paranoik, ale postanowiłam zadzwonić do chłopaków, może oni będą wiedzieć co z nim się dzieje.
Zadzwoniłam do Harrego i Nialla ale nie odebrali. Louis odebrał, ale był zaspany i nie wiedział co się z nim dzieje. Został tylko Liam. 

*Rozmowa telefoniczna*
Liam- Halo?
Victoria- Liam? Obudziłam cię?
Liam- Nie, spokojnie. Coś się stało?
Victoria- Nie wiem co się dzieje z Zaynem, nie ma go w domu i nie odbiera telefonu. Myślałam, że ty coś możesz wiedzieć.
Liam- Nic nie wiem. 
Victoria- Na pewno?
Liam- Tak. Chociaż... Zayn, gdy jest zdenerwowany lubi jeździć bez celu. Może i tym razem tak jest. 
Victoria- Nie wiem.. Ale boje się.
Liam- Mam do ciebie przyjechać?
Victoria- Mógłbyś?
Liam- Jasne, będę za 20 minut. 
Victoria- Dzięki. 

Przynajmniej nie będę sama. Ale Liam mnie nie uspokoił. Zayn aż tak zdenerwował się naszą wczorajszą rozmową?  Mógł zostawić głupią kartkę, albo odebrać ten cholerny telefon. Aby czymś się zająć postanowiłam zrobić herbatę i śniadanie dla Liama. Następnie poszłam ubrać legginsy i t-shirt Zayna, włosy związałam w kucyka.     
Dzwonek do drzwi zwiastował przyjście Peyno, bo Zayn ma klucze. Otworzyłam mu drzwi i zaprosiłam do salonu. 
- Dzięki, że przyjechałeś. - Uśmiechnęłam się podając mu napój i jedzenie. 
- Nie ma za co, mała.- uśmiechnął się.- I tak nie spałem. Dzięki za śniadanie.
- Bezsenna noc?
- Coś w tym stylu.- uśmiechnął się. - Pokłóciłaś się z Zaynem?
- Coś w tym stylu.- powtórzyłam jego słowa. 
- Nie chcę być wścibski. 
- Nie jesteś.- posłałam mu blady uśmiech.- Po prostu... Nawet nie wiem od czego zacząć.
- Spokojnie.
- Wczoraj... Miałam incydent z ojcem Zayna, zaczepił mnie w sklepie, zwyzywał i takie tam. Uciekłam mu, potem powiedziałam Zaynowi, że nigdy nie będzie miał ze mną normalnego życia... 
- Rozumiem, że powiedziałaś mu o tym incydencie w sklepie?- Przytaknęłam. Chłopak siedział Zamyślony. - Przepraszam na chwilę. - wstał z sofy i poszedł do pokoju obok. Miałam dziwne przeczucie, poszłam za nim i podsłuchiwałam rozmowy przez telefon. 

" Kurwa rusz dupę i jedź tam. Ja nie mogę, jestem u Vicky. Tak, wczoraj ją zaczepił. Dzwoń do reszty i skontaktuj się z Amelią. Muszę tu być, nie mogę zostawić jej samej. Dobra, cześć

Dopiero teraz to do mnie dotarło. Zayn gł jechać do swojego ojca. Boże.. a jak on coś mu zrobił? 
-Victoria? Słyszałaś?- Liam wyszedł z pokoju i podszedł do mnie. Objął mnie. - To są tylko przepuszczenia, mogą być nieprawdziwe. 
- A co jeżeli on mu coś zrobi?- Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie mogę go stracić. 
-Nic mu nie będzie, obiecuje. - Pocałował mnie w czoło. - Powinnaś się zdrzemnąć. 
- Nie chcę... Chcę pojechać do Zayna.
- Nie ma mowy, tutaj poczekamy na jakimiś informacjami. 

                                                                       Zayn

Przez pół nocy jeździłem bez celu, zawsze mnie to uspokajało. W głowie miałem totalny mętlik. Czułem się jak pieprzony frajer, który nie może pomóc swojej dziewczynie. Bezsilność mnie dobijała, a gadanie innych wkurwiało. 
"Zayn, nie działaj na własną rękę", "Zayn, zostawmy tę sprawę policji" Zayn, Zayn...
Łatwo im mówić, bo nikt nie zna Victorii tak dobrze jak ja. Nie wiedzą co ona przeżywa, co czuje. Tak na prawdę ja też do końca tego nie wiem, bo ona trzyma wszystko w sobie. Ale widać, że jest na wyczerpaniu
Stojąc na światłach otwarłem schowek w aucie. Wyciągnąłem z niego zdjęcie pobitej Victorii. Boże... co ona tam przeszła, dlaczego nie mogłem temu zapobiec.   
Pogniotłem zdjęcie i ruszyłem z piskiem opon. Koniec z tym! Koniec zastraszania, nachodzenia. Przestaję wierzyć, że policja coś wskóra, nie mogę na nich polegać. Muszę sam załatwić sprawę.  
Zaparkowałem pod wielkim biurowcem i przez chwilę zastawiałem się czy na pewno dobrze robię, ale przypomniałem sobie dzień, w którym zabrałem Vicky z domu rodziców Anthony'ego. Wyszedłem z auta, skierowałem się do wejścia. Drzwi były zamknięte. No oczywiście... Które biuro jest otwarte o 5 nad ranem.. Spojrzałem na budynek i zauważyłem, że w jednym pomieszczeniu pali się światło. Zapaliłem papierosa i postanowiłem poczekać, ąż ktoś się pojawi

Nie musiałem długo czekać, bo po jakiś 20 minutach z biura wyszedł mój ojciec z dwiema młodymi dziewczynami. Klasyk... Nie myśląc zbyt długo podszedłem do nich i popchnąłem go. Dziewczyny zaczęły piszczeć.
- Kogo ja widzę?- zaśmiał się.- To była kewstia czasu..
- Masz się od niej odpierdolić, jasne?- warknąłem- Ty i twój popierdolony kolega.
- Dlaczego mam  cię posłuchać? Dlaczego chcesz ją mieć tylko dla siebie?
- Kocham ją i zrobię wszystko by była szczęśliwa.  Masz wiele łatwych lasek, ją możesz sobie podarować.
- Mógłbym, ale po pierwsze; ona ma coś w sobie, lubię słuchać jej jęków, po za tym mój kolega za nią tęskni. Po drugie; Lubię patrzeć jak cierpisz.- Nie wytrzymałem i przywaliłem mu w twarz.  - Co ty możesz jej zaoferować? Amfe? Jesteś nikim, ona zasługuje na lepsze życie.
- Zgadzam się z tobą. Zasługuje na lepsze życie, dlatego macie ją zostawić. Przez was Victoria nie jest sobą. Myślisz, że podobało jej się jak ją gwałciliście? Katowaliście?
- Ja to wiem. Jest całkiem dobra, ale brakuje jej doświadczenia.  - Zadałem mu kolejny cios, po którym przewrócił się na ziemię. Zacząłem go kopać i okładać pięściami. Chciałem go zabić, ale ktoś mnie odciągnął.
- Zayn uspokój się- Louis warknął na mnie. Kurwa.. oni są wszędzie?- Nic tym nie zdziałasz, możesz tylko zaszkodzisz.
-jestem ciekawy czy mówiłbyś to samo gdyby chodziło o El.
- Victoria nie jest mi obojętna, ja również skopałbym mu dupę ale to nie jest rozwiązanie. Po za tym ostawiłeś Victorię samą w domu, nawet nie wiesz jaka jest przerażona.
- Mogłeś powiedzieć, że jest sama, zajęlibyśmy się nią. - wymamrotał mój ojciec. Niall do niego podszedł i kopnął go w brzuch.
- Zamknij się.- powiedział do niego. - Zayn, wracamy. - A wy- zwrócił się do dziewczyn, które nadal tu stały.- nic nie widziałyście.



w domu zastałem Victorię wraz z Liamem. Dziewczyna, gdy mnie zobaczyła od razu się przytuliła.
- Nie rób mi tak więcej.- wyszeptała.
- Nie będę- pocałowałem ją w czoło. - obiecuję.
- Martwiłam się o ciebie.
- wiem.
- Gdzie byłeś?
- Kochanie...
- Zayn, odpowiedz mi.
- U mojego ojca. - Dziewczyna spojrzała się na mnie. W tym momencie do mieszkania weszła zdenerwowana Amelia.Poszedłem z nią do innego pokoju.
- Zayn, jesteś totalnym debilem! Mówiłam ci, że masz nie działać na wlasną rękę? Swoim zachowaniem mogłeś spieprzyć całą sprawę!
- Miałem czekać, aż coś jej zrobią?!
- Dla ciebie najlepszym rozwiązaniem jest pobicie? To na cholerę mam wam pomagać
- Doskonale wiesz, że policja nic nie zrobi.
- Wierzę, że jednak sobie poradzą.
- Doskonale wiesz, że oni mają ich w garści.
- Zayn, zaufaj mi. Daj mi tydzień i postaram się to wszystko załatwić bez zbędnych problemów.
- Tydzień. Jeżeli do tego czasu nic nie zdziałacie borę sprawy w swoje ręce.
- Po twojej dzisiejszej akcji będzie trudniej, ale postaram się. - Wyszliśmy z pokoju i wróciliśmy do reszty.
 - My się zbieramy, wpadniemy wieczorem na jakieś piwo ok?
- Jasne, do zobaczenia. - pożegnaliśmy się ze wszystkimi.
Przytuliłem się do Vicky.
- Kocham cię, mała.
- Ja ciebie też. Najbardziej na świecie. - Wpiła się w moje usta.- Zayn..
- Co jest kochanie?
- Chcę się z tobą kochać.



_____

Długa nieobecność, liczę, że ktoś tu jest.