niedziela, 29 listopada 2015

ważne!

Cześć Wam!

Przepraszam, ale rozdziału dzisiaj nie będzie!!! Nie miałam czasu, żeby go napisać, mam teraz bardzo dużo nauki.... Postaram się napisać go w tygodniu, albo w następny weekend :) 


I PRZY OKAZJI:
 Chcę bardzo podziękować dziewczynie, która komentuje każdy rozdział i motywuje mnie do dalszego pisania! Jesteś super! Dziękuje Ci ;*** 

Mogę mieć prośbę? 
Możecie jakoś promować tego bloga? (ja już nie mam pomysłu jak...) Podajcie go jakiejś koleżance, która lubi ff, może na swoim tt. Nie mam pojęcia :( ALE BĘDĘ BARDZO WDZIĘCZNA! <3 


jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia! Łapka! 

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 7- część II

Spakowałam wszystkie rzeczy do walizki i nie wiedziałam co mam robić, ponieważ Anthony jest w firmie,  samolot mamy dopiero za 5 godzin. Postanowiłam pójść na spacer, kocham jesień i uwielbiam spacerować, także to był idealny sposób by pozbyć się znudzenia. 
Nie miałam określonego celu, szłam przed siebie, trzymając ręce w kieszeni. Myślałam o swoim życiu. jako nastolatka miałam tak dużo planów na przyszłość, nic się nie spełniło. W gimnazjum Chciałam studiować prawo, później pedagogikę, w wieku 26 lat chciałam wziąć ślub  i mieć 3 dzieci. Natomiast w liceum swoją przyszłość planowałam u boku Zayna, nie przewidziałam w niej Anthony'ego, a jednak się pojawił. Czy to dobrze? Sama nie wiem, wmawiam sobie, że tak. Samej siebie nie potrafię oszukać i wiem, że brązowooki, mulat nie jest mi obojętny, jest najważniejszy. Ale teraz jest za późno by się wycofać, muszę wziąć ślub z Thonym, moja rodzina nie wybaczyłaby mi gdybym tego nie zrobiła, a tylko ich mam. To znaczy, wiem, że mam jeszcze rodzinę od strony mamy, ale nie mam z nimi kontaktu od jej śmierci. Tylko to smutne, że w tym związku nie jestem sobą, nie jestem Victorią sprzed 2 lat. Ludzie, którymi się otaczałam po przeprowadzce do Manchesteru zrobili ze mnie przytakującą laleczkę, w eleganckich ubraniach i nienagannych manierach.A ja jestem zbyt słaba by im się przeciwstawić... 

Rozejrzałam się dookoła, znam to osiedle.... No pewnie! jestem na osiedlu, gdzie mieszka Zayn, tylko dlaczego tutaj przyszłam? Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nie patrzyłam jak idę. Spojrzałam na parking w poszukiwaniu jego auta.stoi,  czyli Malik prawdopodobnie jest w domu. Tylko co ta informacja mi dała? Wczoraj dał mi wystarczający dobry powód, żebym przestała z nim rozmawiać, ale ciągle zastanawiało mnie to co mówił przez telefon, że Anthony jest dla mnie nieodpowiedni. Nerwowo przygryzłam wargę, usiadłam na pobliskiej ławce, wyciągnęłam z kieszeni telefon nie wiedząc co powinnam zrobić. Gdy byłam już zdecydowana, by dzwonić do Zayna, on sam do mnie dzwonił.

*Rozmowa telefoniczna*
Victoria: Halo?
Zayn: Czuje się niekomfortowo, gdy tak siedzisz pod moim oknem.
Victoria: Ja... ehh.. mogę wejść?
Zayn: Po co? 
Victoria: Zayn, proszę, chcę z tobą porozmawiać.
Zayn: A mamy o czym?
Victoria: Dlaczego się tak zachowujesz? Wczoraj do mnie dzwoniłeś i mówiłeś, że mnie kochasz, a dzisiaj...
Zayn: dobra, wejdź. 
Victoria: Dziękuje. 

***

Już w mieszkaniu Zayna siedziałam na wygodnej sofie i popijałam ciepłą herbatę. Malik po chwili dołączył do mnie zajmując fotel, na przeciwko mnie.
- O czym chciałaś rozmawiać?- czułam się strasznie dziwnie, gdy mówił do mnie takim oschłym tonem. 
- Dzwoniłeś wczoraj do mnie.
- Byłem pijany, nie pamiętam do kogo dzwoniłem. 
- w każdym razie, mówiłeś mi, że Anthony jest dla mnie nie odpowiedni i mam ci zaufać. - Zayn milczał przez dłuższą chwilę, patrząc w jeden punkt.
- Powiedz mi szczerze, zostawisz go dla mnie? - teraz to mnie odebrało mowę na co chłopak tylko prychnął. - widzisz? Nie ważne co powiem ty i tak z nim będziesz.  Tylko nadal nie mogę pojąć dlaczego...
- już ci to mówiłam. - westchnęłam. - przyszłam tu w jeszcze jednej sprawie.
- jakiej?
- za kilka godzin wyjeżdżam i chciałam się z tobą pożegnać. 
- Przecież już wczoraj się żegnałaś.
- co? skąd wiesz, przecież wyszedłeś. 
- Znam cię bardzo dobrze. Nie przyszłabyś wczoraj gdybyś nie miała konkretnego powodu.- ton Zayna był okropny, zero uczuć, normalnie cieszyłabym się, ale nie potrafiłam. Oczy miałam pełne łez.
- To może ja już pójdę. - wstałam i chciałam wyjść ale chłopak mnie zatrzymał chwytając nie za przedramię. 
- Nie płacz, wiesz, że nienawidzę gdy jesteś smutna. - przytulił się do mnie. Mój Zayn wrócił? 
- Wiem. - szepnęłam. 
- Naprawdę nie mogę przeżyć myśli, że już nie jesteś moja, że ktoś mi cię odebrał. - spojrzałam na niego i zauważyłam, że on również ma łzy w oczach. - Ale pamiętaj, niezależnie gdzie jesteś, zawsze będę przy tobie, bo cię kocham. Jeżeli będziesz miała jakiś problem dzwoń do mnie niezależnie od pory dnia. W sumie dzwoń ja tylko najdzie cię ochota. Ale chciałbym abyś przemyślała moje słowa, nie powinnaś brać ślubu aby kogoś uszczęśliwić. - cmoknął mnie w czoło.- kocham cię nad życie. Naprawdę. - Znowu się rozkleiłam, bo to co mówił, było dowodem jego miłości. 
- Muszę już iść, ale... Odezwę się jeszcze dziś. - musnęłam jego usta. Wyszłam z mieszkania mulata..

                                                          ***

- Soph! Hej, jesteś tutaj?- krzyczałam w pracowni kobiety. 
- Jestem! - wyszła z jednego z pokoi. - Hej Vicky.
- Hej, przyszłam zobaczyć co z sukienką. 
- Pracuje nad nią, jutro albo pojutrze musisz być na przymiarce.
-  Jak to? Thony nic ci nie mówił? my dzisiaj musimy wracać. 
- Co? Nie ma mowy! daj mi do niego numer. - podałam jej ciąg liczb a dwudziestoparolatka od razu zadzwoniła do mojego narzeczonego. 
- Halo, Anthony.... Nie obchodzi mnie że ci przeszkadzam, chodzi o sukienkę. Vicky nie może wyjechać, przed nią jeszcze minimum trzy przymiarki... co jest ważniejsze ślub czy praca? ... Jezus, przecież nic jej się nie stanie...W takim razie ja ją mogę przenocować przez te kilka dni... cześć. - rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.-  załatwione, zostaniesz u mnie.- uśmiechnęła się szeroko.
- Naprawdę? a mniej więcej ile to jeszcze potrwa? 
- Maksymalnie tydzień.- uśmiechnęła się ciepło.  Pożegnałam się z dziewczyną, mówiąc, że chcę się spotkać jeszcze z Thonym i później się z nią skontaktuje. 

                                                                ***
W apartamencie byłam przed Anthonym, siedziałam w salonie i czytałam książkę. Usłyszałam, że wchodzi, więc odłożyłam przedmiot, który trzymałam w dłoniach i wstałam. 
- Cześć kochanie.- przywitałam się chcąc brzmiąc jak najbardziej słodko. 
- Cześć.- podszedł do mnie i w moje usta. - robiłem wszystko, żeby zostać tu z tobą, ale niestety muszę wracać.
- Spokojnie, poradzę sobie, nie jestem małą dziewczynką. 
- Jesteś.- odgarnął - Dla mnie jesteś malutką, kruchą dziewczyną, o którą trzeba dbać. 
- Anthony, proszę cię.- pocałowałam jego policzek.- nie mogę być cały czas pilnowana. 
- Skarbie.- ja ci ufam, ale nie ufam innym.- chwycił moją dłoń. - będziesz grzeczna?
- Tak.- uśmiechnęłam się. - ty też bądź grzeczny. 
- Będę.- musnął moje usta.- muszę już jechać, na pewno sobie poradzisz? 
- Tak. 
- W takim razie chodź do recepcji, Joseph odwiezie cię do Spohii. - chwycił nasze walizki i razem udaliśmy się do lobby. Thony oddał klucz, zapłacił rachunek. 
- Pan Joseph oraz pan Patrick będą czekali przed hotelem, dziękujemy za wizytę i zapraszamy ponownie. - powiedziała recepcjonistka. Wyszliśmy z ogromnego budynku i zatrzymaliśmy się przed wejściem. 
- Kocham cię.- pocałował mnie.- będę tęsknił.
- To tylko tydzień. - uśmiechnęłam się.- szybko minie. 
- Pamiętaj, że ufam tylko tobie. 
- Pa!- cmoknęłam go- zadzwoń jak będziesz na miejscu.-  weszłam do auta. Podałam szoferowi adres  i odjechaliśmy. 

- Dziękuję Joseph, do widzenia.- uśmiechnęłam się gdy podał mi walizkę. 
- Miło było panią wozić, do zobaczenia.- pocałował zewnętrzną część mojej dłoni. Chwyciłam za walizkę i skierowałam się w stronę bloku, akurat jakaś pani wychodziła z psem na spacer więc nawet nie musiałam dzwonić na domofon. Wniosłam ciężką torbę na 3 piętro i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili otworzył je zdezorientowany mulat.
- Nie mam gdzie mieszkać przez ten tydzień. - skłamałam przygryzając wargę. Nie chciałam mieszkać z Soph i i jej mężem. Napisałam jej sms'a, że będę mieszkała w domu mojego ojca i poprosiłam aby nie wspominała o tym mojemu narzeczonemu. - przygarniesz mnie?- chłopak szeroko się uśmiechnął i wziął moją walizkę wprowadzając ją do środka. 
- Zayn, poczekaj.- zatrzymałam go gdy chciał mnie pocałować. - nie zerwałam zaręczyn i nie planuję tego zrobić, jeżeli tego nie rozumiesz to wyjdę i już mnie nigdy nie zobaczysz, przysięgam. 
- Cieszę się, że będę miał cię przy sobie, chociaż przez jeden tydzień. - namiętnie mnie pocałował a potem przytulił. - choć chciałbym mieć cię już na zawsze.- szepnął.

_________________
Rozdział pisany na ostatnią chwilę, nie miałam na niego pomysłu, bo nie chcę aby akcja tej części skończyła się w np. 15 rozdziałach, także mogą się pojawić rozdziały niezawierające jakiejś super akcji :) 

Nie było 4 komentarzy, w sumie jest mi z tego powodu strasznie przykro, bo staram się być na czas z rozdziałami i wgl. wyświetleń jest zawsze min. 200 więc nie rozumiem dlaczego tak mało osób to komentuje ;/ trochę tego nie rozumiem, może mi to wytłumaczycie..
 ALE BARDZO DZIĘKUJE TYM CO KOMENTUJĄ <3
do następnego!
i pamiętajcie o asku ; ask.fm/onelife_onewin 

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 6- część II

Obudziłam się rano, ponieważ poczułam jak ktoś gładzi mnie po policzku. 
- Dzień dobry, królewno.- powiedział Zayn uśmiechając się od ucha do ucha. O boże.. zrobiłam to, zdradziłam mojego narzeczonego. Nie byłam pijana ani nic z tych rzeczy. Byłam zauroczona zachowaniem Malika. I próbuję od siebie odepchnąć myśl, że tego nie żałuję. - Halo
- Boże.- chwyciłam się za głowę i głośno westchnęłam. 



- Mam na imię Zayn, nie musisz nazywać mnie bogiem. - uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. Chyba zauważył, że mnie tym nie rozbawił, przysunął się bliżej mnie i ułożył moją głowę na swoim ramieniu.- Masz wyrzuty sumienia?
- cholerne.- westchnęłam.
- A żałujesz?- zawahałam się chwilę. 
- N-nie.- spojrzałam na niego i musnęłam jego usta.- Nie żałuję wczorajszego wieczoru. 
- Miło mi to słyszeć. - Przytulając się do Malika , oderwałam się gwałtownie słysząc dzwonek do drzwi. Przerażona spojrzałam na Zayna, który bez żadnych emocji wstał i poszedł otworzyć niezapowiedzianemu gościowi . W mojej głowie rodziły się najgorsze myśli, bałam się, że Thony dowiedział się, że tu nocuję.Ubrałam spodnie, które miałam wczoraj, zostawiłam tylko na sobie koszulkę Malika. Powoli wyszłam z pokoju, z którego słyszałam rozmowę mężczyzny i kobiety.  
Na sofie siedziała mama Zayna.O matko... Kobieta,gdy mnie zachłysnęła się wodą.
- Victoria?- wstała powoli.- Boże, dziecko.- podeszła i mocno mnie przytuliła i pocałowała mój policzek. 
- Dzień dobry- uśmiechnęłam się.
- Zayn!- zawołała chłopaka, który akurat był w łazience.- Zayn! Dlaczego nic nie mówiłeś, że Vicky przyjechała do Londynu?- Malik przyszedł prawie nagi, ociekał wodą. Miał jedynie przewiązany ręcznik na biodrach. Przygryzłam wargę i delikatnie oblizałam usta. Jego mama tego nie widziała, ale on tak i zaśmiał się posyłając mi swoje zabójcze spojrzenie.
- Nie miałem nawet kiedy. - odpowiedział. - idę się ubrać. - ponownie wyszedł a ja z jego mamą usiadłam na sofie. 
- Opowiadaj co u ciebie. 
- Wszystko w prządku, niedawno przyjechałam na kilka dni pozałatwiać różne sprawy.
- Oh.. Myślałam, że ty i Zayn... Że znów jesteście parą.- w jej oczach było widać rozczarowanie. 
- Nie.. Ja wiem, że to może tak wyglądać, ale ja i Zayn to już skończony rozdział, przykro mi. - wzięłam głęboki oddech.- dziś tu nocowałam, bo byliśmy na imprezie i bałam się sama wracać do hotelu. 
- To wielka szkoda, mój syn nadal cię kocha, strasznie cierpiał, gdy wyjechałaś.
- Mi też nie było łatwo. 
- Chciałabym mieć taką synową jak ty.- kobieta uśmiechnęła się poprawiła kosmyk moich włosów i chwyciła za rękę.- Ale widzę, że już ktoś inny ma ten zaszczyt.- spojrzała na pierścionek zaręczynowy. 
- Tak, ja.. 
- Nie tłumacz mi się, to twoje decyzje. Ale pamiętaj, że jedna zła decyzja może zrujnować całe życie. 
- Myślę, że tym razem tak nie będzie.

                                                         *Zayn*

"Ja i Zayn to już skończony rozdział" To zdanie chodziło mi ciągle po głowie. Jedno pieprzone zdanie. Miałem ochotę coś rozwalić. Zdenerwowany, nie przepraszam, wkurwiony poszedłem do sypialni, przy okazji zrzucając obraz ze ściany, wziąłem torbę treningową, spakowałem do niej wszystkie potrzebne mi rzeczy. Szybko ubrałem na siebie czarne rurki, białą koszulkę i skórzaną kurtkę. Udałem się do pokoju, gdzie mama z Victorią siedziały.
- Muszę iść, na was też już chyba pora. - warknąłem. 
- Zayn, jesteś niemiły.- powiedziała mama.- Victoria przyjechała tylko na kilka dni, myślałam, że chcesz z nią spędzić trochę czasu.
- Za to ja myślę, że jej narzeczony martwi się gdzie jest tego królewna.- oschle spojrzałem na zdziwioną dziewczynę. -Było miło, ale teraz życzę szczęścia na nowej drodze życia.- krzyknąłem wychodząc z mieszkania. Już na dworze podszedłem do mojego auta, wcześniej zapalając papierosa. Tytoń pomógł mi się trochę uspokoić. 
Co ona sobie do cholery myślała?! Co ja sobie myślałem?! Że jedna, wspólna noc zmieni wszystko? Zmieni jej decyzję? Straciłem ją już na dobre. TO SKOŃCZONY ROZDZIAŁ, dla niej. Nie dla mnie, ja nigdy o niej nie zapomnę. Nie chcę jej zastąpić nikim innym. 
Wsiadłem do auta, ruszyłem. Akurat, gdy chciałem wyjechać z parkingu, na pasach stała drobna brunetka. Moja brunetka. Głupie światła, akurat teraz musi być czerwone.. obserwowałem ją. Ocierała policzek. Płakała? Nie.. to niemożliwe. Nasze spojrzenia się spotkały. A jednak... płakała, ale dlaczego? Chciałem teraz wyjść z samochodu, przytulić ją, tylko po co? 
Gdy zapaliło się zielone światło nacisnąłem pedał gazu i ruszyłem,  mocno przekraczając prędkość. Ale nie mogłem tam dłużej być. Nie przy moim zapłakanym aniołku. 

      Wszedłem do siłowni, gdzie czekał  na mnie Peyno. 
- Siema stary.- przybił mi piątkę. 
- Cześć.- poszliśmy do szatni. Ubrałem sportowe ciuchy i udałem się na salę. Wziąłem rękawice bokserskie i zacząłem z całej siły uderzać w worek. Wyładowywałem całą moją złość. 
- Nie chciałbym być na jego miejscu.- mruknął Liam, który przyszedł i chwycił za worek.- co się stało?
- Nic.- uderzyłem. - Po prostu dziś dotarło do mnie, że ja i Victoria to definitywny koniec. 
- co... Dlaczego? 
- Dlaczego?-  zaśmiałem się.- bo ona woli tego kutasa! Bo ja i ona to zamknięty rozdział. 
- przykro mi. - powiedział.- nie umiem pocieszać.
- Nie chce pocieszenia. - warknąłem.- Chcę się na czymś wyżyć a później pójść się najebać.
- W tym ci mogę pomóc.- uśmiechnął się. - A co do Victorii, może jeszcze się ogarnie. 
- Wiesz co jest najlepsze?
- co?
- Że wczoraj się z nią przespałem, rano zapytałem jej się czy żałuje, odpowiedziała, że nie.- Teraz uderzyłem tak mocno, aż Payne odskoczył. 

                                                          *Victoria*

Przed drzwiami do apartamentu spojrzałam w małe lusterko i wzięłam głęboki oddech. Weszłam do środka i na kogoś wpadłam. Oczywiście tym kimś był Anthony.
- Miałaś być rano, martwiłem się. - srogo na mnie spojrzał. - jest już 14. 
-Zasiedziałam się. - mrugnęłam pod nosem.- pójdę się odświeżyć. - chciałam już iść, gdy ten chwycił mnie za rękę.
- Co to za koszulka?- o kurde.. zapomniałam oddać ją Zaynowi.
- To bluzka chłopaka Belli, oblałam się kawą. - nerwowo się uśmiechnęłam.  
- On też tam był?
- Co? Nie.. Mówiłam już, to był babski wieczór, ale byłyśmy u niego w mieszkaniu, bo wczoraj w mieszkaniu Bells pękła rura.- Chłopak przez dłuższą chwilę na mnie podejrzliwie patrzył. 
- Dobra, idź się wykąp. Potem pójdziemy na obiad.- puścił mnie i odszedł. Gdy już szłam do łazienki krzyknął jeszcze;- jutro wracamy. - Jak to już jutro? Nie! Ja nie chcę...

Po szybkim prysznicu, ubrałam się jeansową koszulę, kremową spódniczkę i cieliste czółenka. Włosy miałam lekko pofalowane, a makijaż delikatny. Udałam się do salonu, gdzie siedział Thony. Akurat czytał gazetę. Przysiadłam się do niego i oparłam głowę na jego ramieniu. 
- kocham cię.- szepnął.
- Wiem- pocałowałam go w policzek. 
- I wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej? Że robię wszystko, żeby było dobrze. 
- Tak, wiem. - uśmiechnęłam się. 
- To dobrze.- cmoknął mnie w czubek głowy. - Idziemy na obiad, a potem może spacer? - chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia ówcześnie biorąc nasze kurtki. 
Po tym jak zachował się Zayn chciałam przestać o nim myśleć, chciałam skupić się na Anthonym i naszym ślubie, a o nocy z Maliku zapomnieć. 


Siedzieliśmy w restauracji, rozmawialiśmy o błahostkach. Było miło, aż do momentu, gdy moja stara paczka nie przyszła do lokalu. Każdy się na mnie patrzył dość dziwnie. Czyżby Zayn im coś powiedział? Zaczęłam nerwowo przygryzać wargę, czując na sobie wzrok wszystkim tam zebranych, zwłaszcza jednej osoby. Zayna Malika.
- Skarbie, coś się stało?- Thony zapytał po chwili. 
- N- nie. - odpowiedziałam, ale wiedziałam, że nie zabrzmiałam zbyt przekonująco. Nagle zadzwonił mu telefon. 
- Przepraszam na chwilę.- odszedł do stolika i wyszedł na zewnątrz. Dosłownie parę sekund później dostałam smsa. 
" Uroczo razem wyglądacie. Z. " 
Spojrzałam na niego gniewnym spojrzeniem. Było mi strasznie smutno, ponieważ wczoraj był bardzo czuły, a dziś zachowuje się jak cham. Może zależało mu na tym, żeby mnie tylko zaliczyć... 
- Kochanie, przepraszam, ale mam nagłe wezwanie do firmy, nawet nie mam czasu dokończyć obiadu. - Anthony wleciał jak poparzony.- Już zapłaciłem, także ty sobie spokojnie dokończ, a później wróć do hotelu. 
- Dobrze. - Chłopak namiętnie mnie  pocałował i znowu wyszedł z restauracji. 
"Narzeczony musiał cię opuścić? To strasznie niegrzeczne z jego strony. Może pobiegł do swojej byłej, żeby ją przelecieć? ;) Z."
Tego już za wiele! Zdenerwowana wybiegłam z restauracji i poszłam w stronę parku. Usiadłam na pierwszej ławce i opanowywałam oddech. Po policzku spłynęła mi jedna łza. On jest okropny! Jak może się tak zachowywać? Przecież on tak cholernie mnie rani... Mści się za to, że go zostawiłam? 
- hej mała.- usłyszałam znajmy głos. Liam usiadł obok mnie.
- Cześć.- odpowiedziałam ocierając łzę. 
- Przepraszam za Zayna. - Szepnął. - on.. on ukrywa swoje emocje, poprzez bycie dupkiem. 
- To już nieważne- westchnęłam.- dałam się omamić, popełniłam błąd dając się omamić Zaynowi. Teraz muszę skupić się na Anthonym. 
- Jesteście strasznie skomplikowani. -  prychnął.- mam nadzieję, że w końcu oboje przejrzycie na oczy. - przytulił mnie. 
- Jutro wyjeżdżam, chciałabym się z wami pożegnać. - powiedziałam po dłuższej chwili.
- W takim razie chodź, wszyscy są u Niallera. 

Wraz z Liamem weszliśmy do mieszkania, bez dzwonienia czy pukania. Chłopak wziął ode mnie płaszcz i gestem ręki zachęcił abym poszła dalej. Rzeczywiście, w salonie byli wszyscy, nawet Malik. W sumie to było naprawdę fajne, po liceum nadal wszyscy się trzymają
- Cześć wam.- powiedział Liam. - patrzcie kogo przyprowadziłem. - wskazał na mnie. 
- siemka Vicky.- Harry podszedł do mnie i przytulił mnie. - przepraszam, że wczoraj nie dokończyliśmy naszego tańca. 
- W porządku. - zaśmiałam się i przywitałam z resztą. Zayn bez słowa wstał i wyszedł z pokoju. Payne pogłaskał mnie po plecach i kazał usiąść na fotelu. 
- Chcesz coś do picia?- zapytała Bella. 
- Ee.. poproszę. - dziewczyna wstała i nalała do kieliszka białe wino, podała mi je i z powrotem usiadła na kolanach Nialla. - Tak właściwie przyszłam tu w jednym celu. - wzięłam głęboki wdech.- chcę się z wami pożegnać, bo jutro wyjeżdżam. 
- Już jutro?- szepnęła Eleanor. 
- Tak, Anthony musi już wracać. 
- Rozumiemy- Powiedziała Bella.- Będziemy za tobą tęsknić.-
- Ja też. - spuściłam wzrok. - Ale niedługo znowu przyjadę, bo przecież Sophia szyje mi sunię. 

Leżałam już w łóżku. Sama, ponieważ Thony jeszcze nie wrócił z pracy. Czułam się dziwnie, będąc tutaj sama, za dużo myślałam o tym wszystkim co się ostatnio działo, ale nie mogłam też zasnąć ponieważ, przed oczami miałam twarz Zayna i naszej wspólnie spędzonej nocy. 
Niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Wzięłam go i zobaczyłam czarno- białe zdjęcie najprzystojniejszego mężczyzny na świecie

Rozmowa telefoniczna: 
Victoria: Halo
Zayn: Cześć księżniczkoo
V: Zayn, co chcesz?
Z: Chcę ci powiedzieć, że cię kocham i rozkurwie tego frajera, bo mi cię odebrał
Był pijany, bardzo pijany.
V: Zayn, proszę.. daj już spokój.
Z: zachowałem się jak frajer, prawda? A wiesz dlaczego?
V: Nie, nie wiem. 
Z: Bo słyszałem jak pierdoliłaś mojej mamie, że my to już zamknięty rozdział, ale ja nie dam o sobie zapomnieć! Za bardzo cię kocham. 
V: Zayn..
Z: Nie bierz z nim ślubu, on nie jest dla ciebie odpowiedni, zaufaj mi
V: O czym ty mówisz?
Z: Nie ważne, muszę już kończyć, kocham cię.

Co to była za rozmowa? 

_________________
Muszę się do czegoś przyznać...
to najgorszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam........
poprawię się :) 
do zobaczenia :D 
mam nadzieję na chociaż 4 komentarze ;(