czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 26.

                                                                    *Zayn*

Całą noc nie spałem, tylko patrzyłem na Victorię. Ciągle nie mogę sobie wyobrazić, że ona wzięła amfę. ONA. moja spokojna Victoria, ta która jeszcze dwa dni temu prosiła, żebym ja tego nie robił. Co ją do tego zmusiło.. Może ja zrobiłem coś nie tak.  O szóstej rano działo się coś złego. Nie widziałem co się dzieje.. Zaczęła niespokojnie oddychać... Może po prostu śni się jej koszmar? 


- Hej, Vicky.. Halo - zacząłem ją budzić. Po chwili otworzyła oczy i spojrzała na mnie. - Co ci się śniło?- pocałowałem jej nosek.
- nie pamiętam.. Wiem, że byłeś w tym śnie ja, ty, mój tata i jakaś dziewczyna, ale nie widziałam jej twarzy. Stało się coś strasznego, ale nie mogę sobie tego przypomnieć.
- Ale to był na szczęście tylko sen. Przy mnie nic ci nie grozi. 
- Wiem- szepnęła. 
- Pójdę zrobić kawę, a ty się odśwież. Ubrania masz w łazience. - Posłałem jej uśmiech i wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni. 
- Vicky śpi?- zapytał Louis, który liczył pieniądze. 
- Właśnie poszła do łazienki. - powiedziałem wyciągając dwa kubki.
- Nic jej nie jest?
- To znaczy?
- No wiesz.. Wczoraj była naćpana i pijana, a to raczej nowość dla jej organizmu.
- Tak.. tak, wszystko jest ok. - Powiedziałem niepewnie.
- No dobra, w takim razie ja lecę. Trzymaj się. - powiedział i po chwili już go nie było. 
Zrobiłem dwie kanapki z sałatą i pomidorem i postawiłem je wraz z kawą na stole. Chwile potem pojawiła się Vicky, ubrana w ciuchy przyniesione przez Belle. 
- Jedz. - powiedziałem podsuwając jej kanapki.
- Nie chce mi się. - posłała mi błagalny uśmiech. 
- Chociaż jedną. 
- Ehhhh.. no dobrze. - powiedziała biorąc małego gryza. 
- Twój tata dzwonił do ciebie. - Przerwałem tę ciszę. - napisałem do niego, z twojego telefonu, że śpisz u Belli i że wrócisz po zajęciach w szkole. 
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się. - Zayn... Ja naprawdę chcę cię przeprosić za wczoraj..- Podszedłem do niej bliżej i przykucnąłem opierając ręce o jej kolana.
Victoria, kochanie.. Nie masz mnie za co przepraszać, to wszystko moja wina, to ja ci jak idiota zostawiłem dragi, mówiłem ci jak się je zażywa.
-  Ale to ja sama je wzięłam, ale chyba nie żałuję  Tego. - powiedziała w dosyć dziwny sposób, bo dała nacisk na ostatnie słowo.
- W takim razie czego żałujesz? - W tej chwili widziałem jej zmieszanie, nie wiedziała co odpowiedzieć, a łzy gromadziły jej się do oczu. Usiadłem na krześle przyglądając jej się, ona po chwili podała mi telefon, w którym treść wiadomości sprawiła, że ciśnienie podskoczyło jakbym wypił 4 mocne kawy.
 


Czytałem to chyba z 10 razy i nie mogłem uwierzyć. 
- Zayn.. ja.. - wydukała przez łzy. 
- Nic nie mów. - powiedziałem to takim tonem, którego chciałem uniknąć, ale byłem tak cholernie zły. 
- Ale Zayn..
- powiedz mi kurwa czy ty tego chciałaś? 
- CO? Zayn nie.. byłam naćpana, pijana a on to wykorzystał, proponował mi, żebym poszła z nim do niego, że o niczym się nie dowiesz, ale się ogarnęłam. - Ten gnój chciał zaciągnąć MOJĄ dziewczynę do siebie. Nie ręczę za siebie. 
- Może ja już pójdę. - powiedziała Vicky gdy pogrążyłem się w rozmyślaniach.
- Poczekaj. - powiedziałem. - Przecież ja wiem jak to działa, to nie twoja wina i nie denerwuj się- powiedziałem całując jej czoło.
- Czyli nadal chcesz ze mną być?
- A dlaczego bym nie miał być? Przecież ja cię kocham jak wariat. - powiedziałem całując ją w czółko. 

- Ja ciebie też, Zayn.

_______________
HO HO HO WESOŁYCH ŚWIĄT I SZALONEGO SYLWESTRA <3 !!!

Trochę krótki ten rozdział, postaram się poprawić przy kolejnym :)x

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 25.

        BARDZO WAŻNE POD ROZDZIAŁEM. PROSZĘ NIE LEKCEWAŻ TEGO.                                              

                                                                    *Zayn*

   Gdy skończyłem rozwozić towar po klientach udałem się do mieszkania, które kiedyś kupiliśmy wspólnie z chłopakami. Było to miejsce naszych spotkań, można by powiedzieć, że był to nasz azyl. Spotykaliśmy się tam pogadać, wypić piwo, obgadać wyścigi, mięliśmy tam część towaru i bronie. 
W środku spotkałem Louisa, Liama i Niallera i Harrego. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej piwo. Następnie usiadłem w salonie na fotelu, który stał w rogu pokoju. 
- co tam ? - zapytałem. 
- Nic nowego. Odebrałem towar, objechaliśmy kilku dłużników, a teraz relaksujemy się.- powiedział Niall upijając trunek. - A ty co dzisiaj robiłeś? 
- Byłem u Victorii, rozwiozłem towar i przyjechałem tutaj. - uśmiechnąłem się.
- Rozumiem, że zostałeś u niej na noc ? 
- Mhymmmm. - przygryzłem wargę.
- I co dalej...- ciągnął Liam. 
- A chcesz wiedzieć wszystko?
- Tak- krzyknęli równo. Czułem się jak w jakieś idiotycznej komedii, bo ci debile zachowywali się jak banda rozkrzyczanych 15-latek.
- A więc... obejrzeliśmy dwa filmy, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. - zaśmiałem się. 
- Spać ? Tyle ? Spać ? A gdzie są te pikantne szczegóły? 
- Nie ma, bo nic nie było. 
- Malik! - krzyknął Louis- Ty zamieniasz się w jakąś ciotę. Ja na twoim miejscu już dawno coś z nią zrobił. Jesteś z nią 3 miesiące. Błagam cię no.. Aż mi się ciebie robi żal.
- Louis, zamknij mordę. 
- Alee..
 - Daj już spokój.- powiedział Liam. - Gramy ?- Zapytał zerkając, na spoczywającą w jego dłoniach, talię kart.
- Niech będzie. - powiedział Hazza. 

Po kilku rundach gry, męskich rozmów i ciągle brakującego piwa, Harry dostał dziwny telefon i powiedział, że musi już spadać. Wziął kurtkę i wybiegł z mieszkania. Pewnie dociekałbym dlaczego tak szybko poszedł, ale miałem ważniejszy problem. Mianowicie szanowny pan Tomlinson, twierdził, że oszukuję i rzucił się na mnie, porywając mi karty. 



- Wiedziałem, że siedziałeś na karcie! 
- jak ona się tam znalazła? - udawałem zdezorientowanego. Po chwili ponownie wróciliśmy do gry. Później wyszedł Loui..

                                                                
                                                            *Victoria*
Czułam się cudownie wolna. Nic mnie nie obchodziło, niczym się nie przejmowałam, nie było nic czym się denerwowałam. Jednak nie mogłam wysiedzieć w miejscu, chodziłam po pokoju, skakałam po łóżku, śmiałam się sama do siebie. Po chwili stwierdziłam, że czas chyba się przewietrzyć. Ubrałam kurtkę oraz emu i niezauważalnie wyszłam z domu. Wesoła przechadzałam się ulicami Londynu. Pomimo półmroku nie bałam się iść przez park, którym normalnie bałabym się iść o tej porze. Idąc dalej poczułam ogromną chęć na papierosa. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam dwóch mężczyzn, mięli ok. 30 lat. Przyjrzałam im się.. Jeden ciemnobrązowe włosy, zarost, w czarnych rurkach i płaszczu do połowy ud, było widać kołnierz białej koszuli, drugi natomiast: ciemny blondyn, jasne jeansy, brązowe buty, kurtka typu parka i czarna czapka. Pewnym krokiem podeszłam do nich.
- Cześć, macie może papierosa?- spytałam.
- Witaj księżniczko. - powiedział blondyn. 
                                               
                                       Tylko Zayn ma prawo mnie tak nazywać. 

- Grzecznym dziewczynkom nie wypada palić. - Zaśmiał się brunet.
- Macie czy nie?- powiedziałam głośniej, w moim głosie było czuć poirytowanie. 
- Spokojnie... Mam, ale co dostanę w zamian? - podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego oddech na sobie. 
- Dobra, prosić się nie będę. - powiedziałam.
- Zaczekaj. - krzyknął brunet. - Masz...- powiedział podając mi papierosa i przy okazji wsunął mi coś do kieszeni od kurtki. 
- Dziękuję. Na razie.- pomachałam im.
- Do zobaczenia. - odkrzyknęli. 
Gdy byłam tak daleko, że ich już nie widziałam, usiadłam na ławce.  Chciałam zapalić, ale nie miałam zapalniczki. 
- Cholera! - mruknęłam pod nosem. 
- bez nerwów. - usłyszałam niski, męski głos obok siebie. Podniosłam twarz tak, aby zobaczyć twarz. 

                                                                      Skąd go kojarzę?

- Znamy się? 
- Nie pamiętasz mnie? Trochę mi przykro. - zajął miejsce obok mnie. - William, poznaliśmy się na wyścigach. 

                    William, William... A no tak! To ten z którym Zayn zabronił mi rozmawiać..

- Przepraszam, mam za sobą ciężki dzień i mało co kojarzę. -  uśmiechnęłam się.
- To zrozumiałe. - również posłał mi ciepły uśmiech. - Dawno cię nie widziałem. Wypiękniałaś. Zayn ma cholerne szczęście. 
- Przestań
- Victorio, ja mówię tylko prawdę. Ale.. jesteś tu bez niego, coś się między wami stało?
- Nie, wszystko jest dobrze. Po prostu potrzebowałam się odciąć od świata, na chwilę, a Ty? Co tu robisz?
- Byłem z kolegami, ale chyba już ich poznałaś. - zaśmiał się. 
- Ten blondyn i brunet?
- Tak, są trochę najebani.. przepraszam cię za zachowanie Chrisa.
- Przynajmniej dostałam papierosa. - uśmiechnęłam się. - ale nie mam zapalniczki. - Chłopak zaśmiał się i podał mi przyrząd. 
- Dzięki. 
- A kiedyś miałem cię za grzeczną dziewczynkę. - Nie wiedząc co odpowiedzieć tylko się uśmiechnęłam. Ale ciągle czułam wzrok Willa na sobie. 
- Co? Jestem gdzieś brudna?
- Nie, ale... Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz. - uśmiechnął się. - To głupie, ale czy mógłbym zrobić ci zdjęcie? Interesuje się fotografią, a ty jesteś idealną modelką. 
- Nie, nie chcę..
- Proszę, tylko jedno. -  Powiedział i poczułam jak błysk flesza mnie oślepia. - Bo będę robił z zaskoczenia. 
 - To sobie rób. - i ponowny błysk. 
- To jest idealne. Jesteś tak cholernie ładna, że nawet zdjęcia z zaskoczenia wychodzą pięknie.
- Dziwnie się czuje jak to ciągle powtarzasz. 
- Zayn ci tego nie mówi?
- Ehh.. mówi, powtarza to codziennie. 
- Nie mówisz tego z pełnym przekonaniem. Czy między wami jest wszystko ok?
- Will, sorry, ale nie jesteśmy przyjaciółmi żebym ci się zwierzała, ale tak między nami jest dobrze. 
- Przepraszam za moją dociekliwość. - spojrzał do swojej torby. - Na przeprosiny.- podał mi butelkę piwa. 
- dzięki. - zaśmiałam się. 
- Twoje zdrowie śliczna Victoio. 


 W sumie wypiliśmy po trzy piwa. Mój humor był jeszcze lepszy niż przedtem. 
- Vicky! uspokój się. - upomniał mnie Will gdy śmiałam się przez ok. 10 minut. 
- Chyba będę się zbierać do domu- wybełkotałam. 
- Skarbie, nie możesz wrócić w takim stanie do domu. Przenocuj u mnie. - powiedział obejmując mnie ramieniem. 
- hahaha, wrócę do domu
- Tatuś chyba nie będzie zadowolony, że jego córeczka wróciła w takim stanie. Chodź do mnie, nic ci się nie stanie. - powiedział przygryzając płatek mojego ucha. - Zajmę się tobą.

                                                      Victoria opanuj go! Ogarnij się.

- To łaskocze. - powiedziałam gdy swoim delikatnym dotykał mojej szyi. 
- Proszę, chodź do mnie na noc. Będzie cudownie. 

                                                     To MUSI się już skończyć, Victoria!

- Nie mogę, Zayn..
- Zayn o niczym się nie dowie. Zaufaj mi. - powiedział wpijając się w moje usta, przez chwilę zatraciłam się w tym pocałunku. 
                                                     
                                                  STOP! STOP! KURWA STOP!!!!!!


Odepchnęłam go od siebie. 
- Pójdę już. - powiedziałam i odeszłam od niego. Co ja zrobiłam? jaka ze mnie idiota, przecież ja kocham Zayna... On mi tego nie wybaczy! co ja mu w ogóle powiem: 

        "Cześć Zayn! To ja twoja dziewczyna. Ta która całowała się z chłopakiem, z którym nie miałam już nigdy więcej rozmawiać."

Gdy byłam już niedaleko domu ujrzałam czarnego Range Rovera'a. Po chwili wysiadł z niego Hazza i Bella. 
- Kurwa Victoria. - podbiegła do mnie przyjaciółka. - Czemu nie odbierałaś? Martwiliśmy się o ciebie. Zayn odchodził od zmysłów. - powiedziała przytulając się do mnie. - Harry zadzwoń do niego. 
- Wsiadaj do auta. - powiedział lokers. 
- Muszę wrócić do domu. 
- W tym stanie? Zayn zabiłby mnie gdybym cię tam puścił. 

                                                                                *
Byłam w mieszkaniu, którego nigdy nie widziałam. Siedziałam pod kocem, prawie zasypiałam, ale próbowałam to opanować, bo wiedziałam, że zaraz będzie tu mój Zayn. 
- Gdzie ona jest?- usłyszałam głos dobiegający z korytarza.
 - w sypialni, chyba śpi- powiedziała Bells. Po chwili Malik już tu był.
- Victoria, oszalałaś? Czemu nie odbierałaś telefonu od nikogo? Martwiliśmy się o ciebie! Ja się martwiłem!!!
- Przepraszam, ja.. ja chciałam odpocząć, odciąć się od świata.
- O czym ty kurwa do mnie mówisz? 
- Widzisz, nic nie rozumiesz!
- Odciąć się od świata?- powiedział pod nosem.- Victoria, kurwa, spójrz na mnie. Podszedł i ujął moją twarz w delikatnym uścisku i praktycznie zmusił mnie bym na niego spojrzała. 

- Victoria.. dlaczego?
- Chciałam uciec. 
- przecież to gówno uzależnia. Widzisz to po mnie. Skąd ty to miałaś?- gdy mu nie odpowiedziałam, chyba sam się zorientował. - Jaki ja jestem głupi.. kurwa!! 
- Zayn, dziś czułam się idealnie. Nic mnie nie obchodziło, niczym się nie przejmowałam. Byłam.. byłam wolna, wolna od tego całego gówna, które mnie otacza. - pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. 
- Ciii.. - objął mnie.- jutro porozmawiamy na spokojnie. - powiedział całując mnie w czoło. Połóż się. Tak zrobiłam, po chwili on dołączył do mnie i mocno mnie przytulił. - kocham cię. 
- ja ciebie też.

                           Szkoda tylko, że nie znasz całej prawdy.. po tym zmienisz zdanie.

______________________
Z CAŁEGO SERCA WAS PRZEPRASZAM!!!

Kochane moje, 
chciałam Was przeprosić za moją nieobecność. Nie było mnie tu prawie 2 miesiące, ale nie z mojej winy. 
Wiem, że winny się tłumaczy, ale chcę Was poinformować z braku wpisów.
Otóż : W moim domu jest gigantyczny remont, miałam zmieniany internet, żyłam przez te cholerne 2 miesiące bez internetu. W szkole gdy się podłączyłam ,to nie mogłam się zalogować i nie miałam was jak poinformować. Przykro mi z tego powodu, bo pewnie myślicie, że olewam tego bloga, że nie chce mi się już go pisać. Nie jest tak ! Codziennie przed snem myślę co będzie działo się dalej, w mojej głowie roi się od pomysłów. Mam pomysły na kolejne rozdziały i chcę je pisać, podzielić się z Wami. Dajcie mi czas.. zrehabilituję się w święta. Już mam kilka szkiców następnego rozdziału w zeszycie, ale nie mam czasu go dopracować, nie w tym tygodniu, przed końcem semestru. Mimo, że ten blog jest dla mnie ważny, oceny wydają mi się ważniejsze. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, że poczekacie. Obiecuję, że w święta zacznę ponownie pisać. Mam prawie 20 dni wolnego, więc na jednym rozdziale się nie skończy! 
                                                                                                              Kocham Was xx 

*Gdybym mogła Was poprosić o komentarz, nie musi być na temat rozdziału. Może być zwyczajna kropka, cokolwiek. Chcę wiedzieć, że tu jesteście, że to czytacie, to dla mnie bardzo ważne.

** Zdjęcia zrobione przez Williama: 




niedziela, 19 października 2014

Rozdział 24.

   Rano poczułam silną dłoń, oplatającą moją talię. Leniwie otworzyłam oczy i sięgnęłam po telefon, aby zobaczyć godzinę. 
- O cholera.. - wymsknęło mi się, gdy zobaczyłam, że jest po 9. Spojrzałam na Zayna, bo chciałam go obudzić, ale gdy zobaczyłam jak słodko śpi, postanowiłam zrobić dzień wolny od szkoły. Musnęłam ustami jego głowę. 


Udałam się do kuchni, by uszykować śniadanie. Zrobiłam jajecznicę, akurat gdy na dół zszedł Zayn. 
- Cześć kochanie.- zamruczał mi do ucha przygryzając je. 
-Cześć. - obróciłam się całując go. 
- Obudził mnie wspaniały zapach i na początku myślałem, że to śniadanie, teraz wiem, że to ty. - uśmiechnął się.
- Próbujesz się podlizać ? - uśmiechnęłam się kładąc talerze na stół.
- Nie, mówię tylko prawdę- Zaśmiał się.
- Dobra, dobra.. jedz. - uśmiechnęłam się i zaczęłam konsumować śniadanie. Po skończonym posiłku udaliśmy się do salonu. Leżąc na kanapie próbowałam czytać książkę, jednak Zayn nie pozwalał mi na to i ciągle głaskał mnie po udzie, gadając róże głupoty. 

  

- Ehh. Zayn ! 
- Wiesz, że mógłbym leżeć tak cały czas.- uśmiechnął się - W sumie mógłbym też przyzwyczaić się do zasypiania z tobą, wspólnych śniadanek..
- Które pewnie bym ja robiła, bo ty jesteś strasznym leniem. 
- Bo ty, kochanie, robisz najlepszą jajecznicę, ale nie mów tego mojej mamie. 
- Wiesz, że jesteś idiotą ? 
- Wiem, dlatego mnie kochasz. - uśmiechnęłam się i patrzyłam w te jego cudowne, brązowe oczęta. 
Po jakiś 30 minutach usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. 

"Było cudownie, musimy tam znów wrócić." Z korytarza było słychać głos kobiety.
"Koniecznie." Ten głos należał z pewnością do mojego taty. 
"Fajnie, że wam się podobało" A ostatni do znienawidzonego przeze mnie Thomasa. Po chwili cała trójka pojawiła się w salonie, a my z Zaynem wstaliśmy. 
- Victoria.. nie jesteś w szkole ? - mój tata był bardzo zdziwiony, bo przecież ja zawsze byłam pilnym kujonem. 
- No... ee.. dziś zrobiłam sobie wolne. - powiedziałam zalewając twarz rumieńcami. 
- I Zayn razem z tobą ? - Zapytała ironicznym głosem Barbara. 
- Mięliśmy dziś mało zajęć. Po za tym Tom też nie jest w szkole. 
- Poprosiliśmy go, żeby po nas przyjechał.  
- Zwolniłem się z dwóch ostatnich lekcji - posłał mi głupi uśmiech. 
- O ile pojawił się w ogóle w szkole.- szepnął mi do ucha Zayn. To była prawda, od wyjazdu ojca i Barbary nie widziałam Toma ani razu w szkole. 
- Miałeś prawo mnie nie widzieć, bo ciągle się zrywacie, bądź w ogóle nie przychodzicie do szkoły- Thomas, najwyraźniej usłyszał uwagę Zayna. 
- To nieprawda. - oburzyłam się. 
- Dosyć ! - krzyknął tata. - Później porozmawiamy. Victoria idź się ubierz, bo nie będziesz paradowała w samej koszulce, która chyba i tak nie należy do ciebie. - Wściekła wyszłam z salonu kierując się na górę, Zayn podążył za mną. 
- Jezu jak oni mnie denerwują! - krzyknęłam, gdy tylko weszłam do pokoju. - Odkąd pojawiła się ta suka z tym swoim synkiem ja jestem ta zła, najgorsza. Grrr! 
- Vicky, spokojnie. Dla mnie zawsze będziesz ta najlepsza, najwspanialsza. - Zayn najwyraźniej próbował mnie uspokoić i w pewnym sensie pocieszyć. Lekko się do niego uśmiechnęłam i wyciągnęłam z szafy czarne legginsy i biały top. Poszłam do łazienki, gdzie ogarniałam się jakieś 20 minut. Gotowa wyszłam i ujrzałam Zayna, który siedział na łóżku w kurtce.
- Idziesz już ? 
- Muszę. 
- Dlaczego ? 
- Powiedzmy, że jadę do pracy. - powiedział całując mnie w czoło. Zeszliśmy na dół, Malik powiedział szybko "Do widzenia". 
Gdy miał już wychodzić, namiętnie mnie pocałował.
- kocham cię, mała. - uśmiechnął się delikatnie. 
- Ja ciebie też kocham, duży. 

- odezwę się jak skończę. 
- Dobrze. - jeszcze raz mnie pocałował i wyszedł. Miałam nadzieję, że dokończę książkę, jednak tata zawołał mnie do salonu.
 - musimy porozmawiać. Usiądź. - powiedział. Zajęłam miejsce na fotelu. 
- O co chodzi ? 
- Posłuchaj.. Wiesz, że ja i Barbara się kochamy. Postanowiłem się jej oświadczyć. - CO ? NO ŚWIETNIE. KURWA NO JAK WSPANIALE!! 
- mhym.. - tylko na tyle było mnie stać w tamtej chwili.- Mogę już iść ?
- Jeżeli musisz. Przyjęcie zaręczynowe będzie za tydzień w sobotę. - odpowiedziała Barbara. 
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się kręcić w kółko nie wiedząc co robić. W końcu wyszłam na balkon. Kilka głębokich wdechów świeżego powietrza może mi pomoże.
- Vicky ? 
- Co ? 
- Jesteś zła ?Wiem, że jesteś zła. 
- Po co mi się pytasz skoro wiesz ? 
-Victoria, ja naprawdę kocham Barbarę. Też ją polubisz tylko daj jej szanse. 
- Mhym.. i zacznę mówić do niej ''mamo''. A może Toma będę nazywać swoim bratem ? 
- Victoria nie musisz mówić do niej "mama" wystarczy, że będziesz ją akceptować. Ona nie ma zastąpić ci matki. 
- Nikt jej mi nie zastąpi, a teraz proszę wyjdź. - tata bez słowa opuścił mój pokój. Co mam zrobić ? Komu się wygadać ? Do Zayna nie zadzwonię teraz, a Bella ma dziś zajęcia do 17. Czasem chcę uciec. Uciec od tego gówna, od tego cholernie popieprzonego życia. 
Uciec...
Zapomnieć... 
Na chwile....
W szybkim tempie otwarłam szafkę nocną i wyciągnęłam z niej woreczek z białym proszkiem. Przez chwile myślałam co zrobić. Podeszłam do biurka i usiadłam na krześle. Wyciągnęłam kartkę i wysypałam na nią. Wzięłam 10 funtów i zawinęłam je. teraz myślałam tylko o jednym. 

UCIEC NA CHWILE... 


                                                                                                                              C.D.N...

______________
Przepraszam, że taki krótki i beznadziejny. ;c

poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 23

Wstałam wcześnie rano, bo jakoś nie mogłam spać.  Spojrzałam na zegarek, który wskazywał na 5;20. założyłam swoje kocie kapcie i zeszłam na dół. Wstawiłam wodę do czajnika, ponieważ miałam ochotę na herbatę z cytryną. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i zobaczyłam dwie wiadomości. 

                                1. "Przyjadę po Ciebie o 8. xx Zayn."
                                
                                2. " Wrócimy jutro rano albo po południu. :) Tata" 

Druga wiadomość mnie jakoś nie zainteresowała, za to na widok pierwszej uśmiechnęłam się.
  Wraz z herbatą poszłam do swojego pokoju, by wybrać ubrania na dziś. Postanowiłam ubrać się w : Czarne legginsy, top w tym samym kolorze, sweter we wzorki, brązowe kozaki i kremowy komin. Wchodząc do łazienki potknęłam się o ręcznik leżący na środku.
- Będę musiała później ogarnąć dom. - powiedziałam sama do siebie. Po krótkim prysznicu wysuszyłam włosy i wyprostowałam je. Stwierdziłam, że mam jeszcze dużo czasu, więc zaczęłam malować paznokcie na kolor czerwony.  Gdy wyschły zabrałam się za makijaż, który składał się z podkładu, cienkich kresek na powiekach, tuszu na rzęsach i błyszczyka. Ubrałam się a na szyję założyłam jeszcze długi naszyjnik z krzyżem. 

Zarzuciłam jeszcze kurtkę i wzięłam brązową torbę. Wychodząc z domu spojrzałam w lustro i poprawiłam włosy. Zakluczyłam dom i udałam się w kierunku opartego o samochód Mulata.
- Cześć piękna. - powiedział muskając moje usta. 
- Cześć - szepnęłam. - jedziemy ? 
- a musimy ? - uśmiechnął się oplatając ręce wokół mojej talli. 
- Zayn jesteśmy w ostatniej klasie, musimy. 
- Dobrze, dobrze. Ale po lekcjach porywam cię gdzieś. 
- Gdzieś ?
- No z okazji walentynek.. - pomasował się po karku.- nigdy tego nie "świętowałem'' i nie wiem co powinienem zrobić, ale chciałbym ten dzień spędzić z tobą.
- Ja też tego nigdy nie obchodziłam. - uśmiechnęłam się lekko.- To może po szkole pójdziemy po prostu na spacer a potem do mnie i razem coś ugotujemy, hmm ? To chyba lepsze niż chodzenie do restauracji czy kina. 
- Niech będzie. - odpowiedział całując mnie w czoło. 

                                                                       ***

Siedziałam na lekcji chemii i "słuchałam" o.. nie mam pojęcia o czym .. W rzeczywistości odliczam minuty do dzwonka. Chcę już być w domu. Z Zaynem. 
poczułam jak Bella szturcha mnie łokciem. 
- Co ? - skinęła głową na nauczyciela stojącego nad naszą ławką. 
- Panno Harris, zadałem pani pytanie. 
- Emmm.. Mógłby je pan powtórzyć ? 
- pytałem  co to jest substytucja wolnorodnikowa. 
- emm.. nie wiem - spuściłam głowę w dół.Czułam na sobie wzrok wszystkich obecnych w klasie. 
- Zostań po lekcji. - powiedział i zostawił mnie w spokoju przez resztę lekcji. Gdy się skończyła, każdy chwycił swoje rzeczy i wybiegł z sali, a ja podeszłam do biurka nauczyciela. 
- usiądź. - wskazał na ławkę naprzeciw jego biurka. - Co się z tobą dzieje, Victorio ? 
- Nic.. To jednorazowa sprawa.. po prostu jestem zmęczona.- powiedziałam patrząc w jego błękitne oczy. Jak na nauczyciela, był nawet przystojny. Miał ok. 36 lat,  jasnobrązowe włosy i lekki zarost. Każda dziewczyna się nim zachwycała, próbowały go poderwać, ja zostawałam przy zdaniu, że jest przystojny i tyle. 
- Jednorazowa mówisz? Popatrz tu mam twoje dwie kartkówki.. Obie są napisane na ocenę tróję. - wręczył mi kartki do ręki. - Victoria, byłaś najlepszą uczennicą w szkole, a w tej chwili słyszę wiele skarg na temat twoich ocen i zachowania, co się stało ? Stać cię na dużo więcej. 
- Nic.. Po prostu nie rozumiałam tych tematów. Następnym razem będzie lepiej - uśmiechnęłam się. 
-  Mam nadzieję. Z tego co wiem, masz wysokie aspiracje. - powiedział poprawiając koszulę. -Wiem, że twoim chłopakiem jest Zayn Malik, ale proszę cię, nie bierz z niego przykładu. 
- Z całym szacunkiem do pana, ale to są moje prywatne sprawy. Mogę już iść ? 
- Jasne, do zobaczenia Vicky. 
- Do widzenia.- powiedziałam wychodząc z sali. To była ostatnia lekcja na dziś. Przed salą czekał na mnie Zayn.
- Co tak długo tam robiłaś ?- zapytał gdy wyszliśmy przed budynek szkoły.
- mam kiepskie stopnie. Chciał na ten temat porozmawiać. - powiedziałam.
- Mam być zazdrosny ? - zapytał obejmując mnie. 



- O nauczyciela ? - zaśmiałam się.
- Nie tylko o niego. Chodzę z najpiękniejszą dziewczyną na świeci, mam takie prawo. 
- skończ. - dałam mu buziaka. - Idziemy do mnie? 
- Czy to jest jakaś propozycja? - zaśmiał się. 
- Proponuję tobie, żebyś się lepiej zamknął już. - poszliśmy do jego auta.Chłopak chyba wziął do serca moje słowa, bo nie odezwał się przez całą drogę. Gdy dojechaliśmy pod dom ani drgnął. 
- Obraziłeś się, serio ? 
- Nie, muszę jeszcze gdzieś jechać. - pocałował mnie w czoło. - wrócę za góra 30 minut. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam- Przyjedź szybko. - Weszłam do domu, ściągnęłam buty oraz kurtkę, rzuciłam się na sofę i leżałam tak, aż do przyjazdu Zayna. 

Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi od razu pobiegłam mu je otworzyć. Gdy to zrobiłam, uśmiech od razu wtargnął na moją twarz. 

- Jejku, Zayn- powiedziałam gdy zobaczyłam piękny bukiet kwiatów, który trzymał w dłoniach.
- Wiem, że to trochę drętwe, ale chciałem...
- Są piękne. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. - dziękuję. - musnęłam jego usta. - włożę je do wody, chodź. - poszliśmy do kuchni, nalałam wody do wazonu i włożyłam do niego bukiet.
- zaniosę je do twojego pokoju. -powiedział dając mi buziaka w policzek. - a ty myśl co będziemy jeszcze dziś robić. - wyszedł z kuchni a ja w tym czasie zamówiłam nasz dzisiejszy obiad, czyli kurczaka w pięciu smakach. 
- Zrobimy maraton filmowy ? - zapytałam gdy już przyszedł. 
- Jasne, zaczynamy od....
- na pewno nie od żadnych horrorów! 
- To wybierz coś.
- "3 metry nad niebem", czytałam książkę, jest świetna. 
- może być. - uśmiechnął się i poszliśmy do salonu. W połowie filmu przyjechał nasz obiad. Gdy jedliśmy, Zayn próbował mnie karmić, jednak coś mu nie wychodziło. Przy kolejnym filmie, leżałam przytulona do Zayna, cieszyłam się tą chwilą, jednak po chwili poczułam, że coś na mnie kapnęło. Z początku myślałam, że to Malik zasnął. Obróciłam się tak, by zobaczyć jego twarz. Z jego nosa kapała krew. Próbował to jakoś ukryć.
- Boże..- nigdy nienawidziłam widoku krwi. Robiło mi się słabo. 
- Spokojnie, za chwilę wrócę. - powiedział i skierował się do łazienki, bez zastanowienia poszłam za nim. 
- Usiądź tu i nachyl głowę. - ukucnęłam przy nim i trzymałam wacik przy jego nosie. 
- Victoria, wyjdź. proszę. 
- Ale..
- PROSZĘ.- podniósł ton. Bez słowa opuściłam pomieszczenie. Usiadłam w kuchni i podparłam głowę dłońmi. Po pięciu minutach przyszedł Zayn. 
- przepraszam. - powiedział całując mnie w czoło. - nie chciałem być niemiły. - powiedział i spojrzał mi w oczy.
- Brałeś. - powiedziałam odsuwając się o krok.
- nie.
- Zayn, widzę.. twoje oczy. Krwotok też pewnie przez narkotyki. - powiedziałam zła.- obiecałeś mi zero kłamstw!
- Victoria, ja. przepraszam.. nie chciałem psuć ci tego dnia. 
- Kurwa Zayn, ty nadal nic nie rozumiesz !! - krzyknęłam.- czy ty nie rozumiesz, że ja cię kocham i martwię się o ciebie ? 
- Ja ciebie też kocham, najbardziej na świecie, ale nie musisz się o mnie martwić, radziłam już sobie w gorszych sytuacjach. - powiedział, całując czubek mojej głowy. 

Po 23, gdy już oboje byliśmy spokojni, leżeliśmy, przytuleni do siebie w moim pokoju. Była cisza, ale myślę, że nikomu ona nie przeszkadzała. Zayn bawił się moimi włosami a ja głowiłam się, jak pomóc wyjść mu z nałogu. 
- Zayn ? 
- Hmmmm.. ? - zamruczał.
- Czy ty masz przy sobie jeszcze... narkotyki ? - zapytałam niepewnie. 
- Victoria, czy to ważne. 
- Odpowiedz. 
- Ehh. tak mam. 
- Daj mi je. - powiedziałam wyciągając po nie dłoń. 
- Dać ? Po co ? 
- Po prostu. Chcę je zobaczyć. - chłopak niechętnie sięgnął do tylnej kieszeni swoich jeansów i wyciągnął mały woreczek z białym proszkiem, podał mi go. Ostrożnie oglądałam zawartość
- To amfetamina ?
- Tak. 
- Jak to się bierze? 
- Victoria, po co ci to wiedzieć ? 
- Bo chcę wiedzieć. 
- można to palić, dawać dożylnie, wciągać przez plastikową rurkę, albo po prostu wetrzeć w dziąsła. 
- Ty jak bierzesz? 
- Wciągam i wcieram. - powiedział po chwili. Obróciłam się tak, żeby widzieć jego oczy.
- Zayn, ufasz mi ? 
- Oczywiście. 
- Schowam to dzisiaj. nie chcę, żebyś dzisiaj brał.- westchnęłam.- nie chcę, żebyś brał w ogóle, ale wiem, że to dla ciebie będzie trudne.
-Dobrze..zostaw - powiedział całując mnie. Po długiej rozmowie w końcu oboje zasnęliśmy przytuleni do siebie. 

__________
ZNOWU dawno mnie tu nie było. Halooo jest ktoś jeszcze ?

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 22.

  Mam już dosyć dzisiejszego dnia. Jestem zmęczona ciągłym unikaniem Zayna w szkole. Jak na złość ciągle gdzieś go widziałam i czułam jego przeszywające spojrzenie. Próbowałam ignorować go, ciągle słuchając muzyki, która pozwalała mi się odciąć, chociażby na chwilę. Podczas przerwy na lunch siedziałam w łazience. Tchórz ze mnie, ale co zrobię. Nie chcę z nim rozmawiać po tym co wczoraj się stało. Jak on mógł mi to zrobić ? Oszukał mnie...

  Wchodząc do sali od biologii zauważyłam, że jestem pierwsza. Cóż się dziwić.. Inni jeszcze siedzą na stołówce, przeciągając jedzenie tak, by spóźnić się na lekcje. Usiadłam na swoje miejsce, które dzieliłam z Bellom i czekałam na resztę osób, bawiąc się ołówkiem. Tak pochłonęła mnie zabawa, że nie zauważyłam osób przychodzących do klasy. 
- Gdzie byłaś podczas lunchu ? - zapytała przyjaciółka siadając obok mnie. 
- nie byłam głodna..
- A gdzie byłaś ? 
- W toalecie. - powiedziałam otwierając zeszyt i zapisywałam temat. 
- coś się stało ? Pokłóciłaś się z Zaynem ? - ciągnęła dalej. 
- Nie ! - krzyknęłam zwracając uwagę całej klasy. - przepraszam - wyszeptałam. - Dobrze, pokłóciłam się z nim.. 
- Dlaczego ? O co poszło ? 
- Pano Scott ! - krzyknął nauczyciel. - może powie mi pani coś o DNA zwierząt ? A może panna Harris pomoże. 
- przepraszamy- powiedziałyśmy równo. 
- Będziecie miały czas na plotki po biologii. Nie macie dziś historii, ponieważ pon Golden się rozchorował. 
- Pójdziemy do Starbucksa. - szepnęła. 

-dłużej się nie dało ? - zapytała Bella, opierając się o bramę szkoły. 
- Pani od fizyki mnie zatrzymała. - skłamałam, bo w rzeczywistości czekałam w łazience, aż Zayn wejdzie do sali od fizyki. 
- Powiedzmy że ci wierzę. - westchnęła. Kierowałyśmy się w stronę kawiarni, znajdującej się nieopodal szkoły. 
- Więc powiesz mi o co poszło ? - w tym momencie łzy napłynęły do moich oczu. Zacisnęłam je, by nie rozkleić się.
- Oszukał mnie. Ciągle bezczelnie kłamał.- zaczerpnęłam powietrza- na początku nie powiedział mi o wyścigach, a teraz znalazłam u niego pełno narkotyków. - łza spłynęła mi po policzku. - I broń..
- Victoria.. 
- Nie usprawiedliwiaj go. Powinien mi powiedzieć.. Nam wszystkim. Wszystkich oszukał. Swoich przyjaciół i dziewczynę.  

- Victoria.. Ja wiedziałam o tym, chłopcy również. - powiedziała po chwili.
- Nic mi nie powiedziałaś ? Myślałam że się przyjaźnimy. 
- Bo tak jest. Sądziłam, że sam ci powie.
- Oczywiście wszyscy wiedzą.. Tylko nie naiwna Victoria.. Jaka jestem głupia
- Uspokój się. - powiedziała -nie jesteś głupia czy naiwna. Nie chciałam ci mówić, bo twierdziłam, że powinnaś usłyszeć to od Zayna i nadal tak sądzę. Porozmawiaj z nim, daj mu się wytłumaczyć. - powiedziała chwytając mnie za dłoń, lekko się uśmiechając. - A teraz chodź do środka, bo zaraz zamarznę. W środku ja zajęłam miejsca a Bella poszła zamówić nam kawę. Po chwili przyszła z dwoma latte z syropem waniliowym. 
- Jak dowiedziałaś się o ..- zapytała, ale nie chciała dokończyć. Tak jakby bała się, że ktoś usłyszy naszą rozmowę.
- Szukałam ładowarki do telefonu. Natknęłam się na pudełko w którym była broń i narkotyki. - powiedziałam patrząc się na kubek z napojem. - Potem przyszedł, bo upuściłam pistolet, i zaczął na mnie krzyczeć. - Spojrzałam na przyjaciółkę. - powiedz mi po co mu to ? 
- Vicky wybacz, ale nie powiem ci. Niech sam ci to powie. Daj mu szanse wytłumaczyć się.
- Zmieńmy temat. - zrobiłam łyk kawy- Ciągle gadamy o mnie. To jest już nudne. Powiedz lepiej jak u ciebie ? Czuje się okropnie, bo nie wiem nawet czy masz jakiegoś chłopaka na oku. 
- ehh.. to ja już wolę mówić o tobie i Maliku.. - powiedziała rumieniąc się.
- Co to za jeden ? 
- Nie ma żadnego. - przygryzła wargę. - był.. To znaczy nie byliśmy razem, ale wiesz pocałunki i ..i..takie tam.. Potem powiedział mi że on nie nadaje się do związku. W sumie dobrze, że tak wcześnie mi o tym powiedział, bo nie zaangażowałam się w to aż tak bardzo. Teraz jesteśmy przyjaciółmi. 
- Ale idiota.. Nie przejmuj się. Szkoda, że nie powiedziałaś mi wcześniej.. 
- Nic to by nie zmieniło. - uśmiechnęła się. - Nie nazywaj go idiotą. Był ze mną szczery i jestem mu za to wdzięczna.
- A kto to był ? - Widziałam jej zakłopotanie. 
- Emmm.. Nie powiesz nikomu ? - Przytaknęłam głową.-Harry. 
- Harry ? Nasz Harry ? - zapytałam z niedowierzaniem. 
- Tak nasz Harry. Jak mówiłam jesteśmy przyjaciółmi. - powiedziała pokazując rządek bialutkich zębów.
- Niezły z niego bajerant. 
- Tak.. Wczoraj widziałam go z inną dziewczyną. - przygryzła wargę.
- Bells.. Zabolało cię to ? 
- Nie, nie zabolało mnie to. Zrobiło mi się trochę przykro ale tylko przez chwilkę.Trudno jak nie ten to inny.- zaśmiała się. Dalej plotkowałyśmy tak jak kiedyś. 
-Victoria..
- co ?
- Patrz kto idzie -kiwnęła lekko głową w prawą stronę. - spokojnie.
- Zmywam się stąd. - powiedziałam chwytając skórzaną kurtkę. 
- Właśnie, że nie. Siedzisz tu, jasne ? - powiedziała wyrywając mi z rąk okrycie. Spojrzałam na mulata który mówił coś akurat blondasowi. Po chwili zauważyłam, że idą w naszym kierunku.
- nie, nie, nie, nie, nie. -powtarzałam szeptem. 
-Cześć dziewczyny. - powiedział uśmiechnięty Nialler. - możemy się dosiąść ? Spojrzałam na Isabellę, błagalnym wzrokiem, żeby im odmówiła.
- Jasne.- uśmiechnęła się szeroko. ZABIJE CIĘ. Zayn usiadł naprzeciwko. Znów gapił się jak idiota. 
- Too.. co pijecie ? - zapytał Nialler widząc tą niekomfortową sytuacje. 
- Latte. - powiedziałam.
- Bella,pójdziesz ze mną zamówić ?- zapytał.Dziewczyna poszła z blondynem zamówić kawę. TERAZ JUŻ NA SERIO JESTEŚ TRUPEM. 
- Victoria..
- nie odzywaj się do mnie. - powiedziałam pewnie.
- Daj mi się wytłumaczyć. To nie fair.
- Nie fair było to że nic mi nie powiedziałeś o tym gównie.
- Chodź ze mną na spacer. Wszystko ci wyjaśnię.- powiedział chwytając mnie za dłoń, którą natychmiast wyrwałam. 
- Masz mnie nie dotykać, jasne ? - Powiedziałam chwytając kurtkę. - Streszczasz się, bo chcę już wracać do domu- powiedziałam wychodząc z kawiarni. Gdy go zobaczyłam próbowałam być twarda, ale gdy tylko stanęłam na chodniku łzy napłynęły mi do oczu. 

-Na początek chciałem cię przeprosić. Przepraszam, byłem, w sumie ciągle jestem, wielkim rozczarowaniem dla ciebie. - Powiedział patrząc mi w oczy. Bez słowa ruszyłam w stronę parku, który prowadzi do mojego domu. Szliśmy w ciszy, którą przerywał stukot butów i wiatr. 
- Mięliśmy porozmawiać. Usiądźmy tutaj. - wskazał na plac zabaw. Zajęłam miejsce na jednej z huśtawek i zaczęłam delikatnie ruszać w przód i w tył.
Po chwili ciszy Zayn zaczął mówić.
-Gdy byłem mały nie miałem idealnego dzieciństwa. Mój tata był szychą w jakiejś wielkiej firmie. Miałem wszystko co chciałem. Najnowsze zabawki, którymi szpanowałem w piaskownicy.- lekko się uśmiechnął. - Wtedy myślałem, że jest idealnie. Ale pewnej nocy, nie mogłem spać. Chciało mi się pić, więc zszedłem na dół. Gdy byłem na schodach usłyszałem jak tata krzyczy na mamę. Po cichu wszedłem do salonu, skąd było słychać krzyki. Zobaczyłem jak mama leży skulona na ziemi a ojciec stoi nad nią. Wrzeszczał, że jest beznadziejna, że nic nie potrafi zrobić, nawet..-tu zrobił pauzę- Nawet nie umie się porządnie się zabezpieczyć.Wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz wiem, że ojciec mnie nie chciał. że jestem wpadką. Krzyczał też że mnie nienawidzi. Gdy chciał wymierzyć kolejny cios podbiegłem do mamy i ją przytuliłem. Nie chciałem, żeby stała się jej krzywda. Ojciec się zdenerwował i ściągnął skórzany pas. Uderzył mnie nim kilka, kilkanaście razy. Wtedy wylądowałem w szpitalu. Do teraz mam blizny. W każdym razie obiecałem sobie, że się na nim zemszczę. Gdy miałem 15 lat chodziłem na siłownie, ostro ćwiczyłem. W sumie od momentu w którym ojciec mnie tak zbił, nic się takiego nie powtórzyło. To znaczy jak teraz tak sobie pomyślę mama miała siniaki, ale myślałem że się uderzyła, bo tak mi mówiła. Ale gdy byłem a urodzinach u kolegi Wróciłem po 23, chociaż miałem tam nocować. Usłyszałem taki sam krzyk jak przedtem. Widziałem jak ojciec ponownie katuje mamę.Rzuciłem się na niego. Zacząłem okładać go pięściami. Pomimo, że on był silniejszy ja byłem zwinniejszy, kolega z siłowni pokazał mi kilka trików bokserskich. Wpadłem w furię, ojciec już dawno leżał, a ja go kopałem. Mama zadzwoniła na policję i pogotowie. gdy przyjechali odciągnęli mnie od niego i wzięli go do szpitala. Myśleli, że ja tak urządziłem mamę. W końcu ojca wszyscy znali. Uchodził za troskliwego tatusia. Mama dopiero po 2 tygodniach powiedziała na policji, że to ojciec zrobił, nie ja. Złożyła pozew o rozwód.. Tak ją to pochłonęło, że zapomniała o mnie, o tym co ja czuje, co ja przechodzę. Pewnego razu wdałem się w bójkę z takim idiotą. Jeden z gapiów powiedział, że dobrze się biję i zapytał czy nie chciałbym dołączyć do jego grupy. Wtedy nie wiedziałem o co chodziło. Miałem po prostu dostarczać paczki jakimś ludziom. Taki chłopiec na posyłki. Byłem najmłodszy ze wszystkich. Później Derek zapytał czy kiedyś brałem narkotyki. Zaprzeczyłem. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać i mówili, że jestem cienki. Wkurzyłem się i powiedziałem, że chcę spróbować. Dali mi woreczek z amfetaminą. Od tej pory zacząłem ją brać codziennie. Później Derek zaproponował, żebym rozwoził z nim towar. Zgodziłem się. Po kilku tygodniach sam go rozwoziłem. Stałem się prawą ręką Derek'a. Czułem się kimś ważnym. Pomimo, że miałem 15 lat miałem szacunek u osób powyżej 20. Wielu mi tego zazdrościło. Zacząłem się spotykać z 19-letnią Tiną. Bardzo różniła się od ciebie. Imponowała mi w niej odwaga i bezpośredniość. Z nią przeżyłem swój pierwszy raz. Ale okazało się, że Tina to dziewczyna brata Derek'a. Wkurzył się, a ona udawała niewiniątko i powiedziała,że to ja ją do tego zmusiłem. Derek powiedział, że ze względu na szacunek dla mnie nic mi nie zrobi, ale wywalił mnie z tej grupy. Jednak ciągle miałem kontakty i tak wciągnąłem się dealerkę, w wyścigi, chłopaków z resztą też, no i zacząłem też .. brać. - westchnął. - Teraz już znasz całą prawdę. Nie będę cię zmuszał żebyś ze mną została.
- Zayn.. Ja nie wiedziałam.. Tak mi przykro. - powiedziałam po chwili.
- Nie potrzebuję twojej litości. - powiedział wstając z huśtawki. - Ale nie powiedziałem ci najważniejszego. 
- Czego ?
- Odkąd ciebie poznałem, uspokoiłem się.. kiedyś za krzywe spojrzenie potrafiłem pobić człowieka..
- Zayn ja.. ja nie wiem co powiedzieć. 
- Kochasz mnie ? - Zapytał podchodząc bliżej. 
- Tak, kocham cię. 
- W takim razie zostań ze mną. Obiecuję już zero kłamstw.
- Obiecujesz ? 
- Obiecuję . - powiedział i splótł nasze dłonie. 

_____________
Rozdział 22 za nami. Już wiecie o przeszłości Zayna. :) Dziękuję za 4 komentarze. Pomimo że ta liczba zmniejszyła się bo było ich 19 to i tak cieszę się z każdego bo wiem że ktoś to czyta. Ciągle myślę pozytywnie i mam nadzieję że ta liczba jednak wzroście. 
Do zobaczenia :*