niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 4- część II


- Victoria, jesteś już gotowa? - krzyknął Anthony z pokoju obok. 
- jeszcze chwilka.- powiedziałam muskając usta cielistą pomadką. Ubrana w malinową sukienkę, kremowe sandałki na obcasie powoli udałam się do mojego narzeczonego. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Ubrany był w klasyczny, czarny garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Podszedł do mnie. 
- Wyglądasz ślicznie.- pocałował mnie w czoło.- ale nie uważasz, że ta sukienka jest zbyt ... śmiała?
- Przecież sam mi ją kupiłeś.- westchnęłam.- Thony, nie mamy czasu, żebym się przebrała.- niezadowolony chłopak pomógł mi ubrać płaszcz i wyszliśmy z apartamentu. Śmiała? Ta sukienka nie jest śmiała. Jest normalna... dobra, Anthony to cholerny zazdrośnik, dlatego staram się go nie prowokować, ale czasami mam ochotę ubrać się tak jak kiedyś, szorty, top, a nie.. noszę albo sukienki albo spódniczki i w ogóle ubieram się tak elegancko. On chyba chce żebym była jak jego matka, która ciągle chodzi w sukienkach, garsonkach i takich tam.  Z dresem i szortami już dawno się pożegnałam. 
Z Zaynem nie miałam takich problemów.. ubierałam się tak jak lubiłam, przy nim mogłam być nawet w starych, dresowych spodniach i poplamionej koszulce.....
 Siedząc już w aucie podziwiałam widoki za oknem. Jedziemy bal charytatywny organizowany przez jednego z klientów Tony'ego. 
- jak idzie praca nad sukienką? 
- całkiem dobrze, Spohia już ją szyje. 
- Jaka ona będzie? - powiedział chwytając mnie za dłoń. 
- nie mogę ci powiedzieć. - zaśmiałam się. 
- Ehhhhh... Nie mogę doczekać się dnia kiedy w końcu powiesz mi 'tak' i już na zawsze będziesz moja. - ucałował moją rękę.

                                                           ***

- kochanie poznaj organizatorów tego balu- Sam Owen oraz jego piękna żona Melisa- przede mną stała para jak z okładki magazynu. Piękna blondynka i czarnoskóry mężczyzna.- a wy poznajcie moją najpiękniejszą narzeczoną na świecie, Victorię. 
- cześć miło mi. - uśmiechnęłam się.
- W końcu poznaję tę o której tak dużo słyszałem- zaśmiał się mężczyzna. - Dziewczęta przepraszamy ale wraz z Thonym musimy jeszcze coś omówić. Z chwile będą tańce, powinniśmy do tego czasu wrócić. - powiedział i odeszli. Blondynka miło się uśmiechnęła i po chwili bez słowa odeszła ode mnie. Zrezygnowana zaczęłam chodzić po sali i obserwowałam ludzi.
- Cześć piękna.- usłyszałam dobrze mi znany głos. 
- śledzisz mnie?- powiedziałam poirytowana i odwróciłam się tak, że stałam twarzą w twarz z Zaynem.
- okłamałbym cię mówiąc, że nie.- uśmiechnął się cwaniacko.- ale teraz to czysty przypadek. 
- jesteś popaprany. - mruknęłam. 
- Za to mnie kochasz.- szepnął mi do ucha. Na co ja tylko przewróciłam oczami- widzisz, nie zaprzeczasz.  
- Idę się przewietrzyć. A ty... ty rób co chcesz.- ominęłam go i wyszłam na taras. Chciałam sobie pooddychać świeżym powietrzem, ale po chwili Malik przyszedł, stanął obok mnie i zaczął palić papierosa. 
- Tylko papieros?- prychnęłam.
- Z tamtym już skończyłem, chociaż było ciężko.- spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- na prawdę?
- Na prawdę. Pozbyłem się wszystkiego, w dniu kiedy cię straciłem. Nie umiałem nawet patrzeć na to gówno, bo widziałem wtedy ciebie..ciebie, gdy naćpana wpadłaś pod samochód. 
- byłeś na odwyku?
- nie. Sam dałem radę, dla mnie największą karą była strata mojej jedynej miłości. 
- Przestań to ciągle powtarzać, dobrze? 
- Ale to prawda. Nie mogę sobie tego wybaczyć... - oparł się o płotek i spuścił głowę.- najgorsze jest to, że gdy znowu cię spotkałem, ty mówisz mi, że bierzesz ślub. Powiedz mi, czy ty go kochasz? Jesteś z nim szczęśliwa?
- Zayn.. ja.. ja nie wiem. Nie wiem,czy ja jeszcze potrafię kochać. Nie pamiętam jak to jest być szczęśliwym, tak w 100%. Ale jestem przy nim bezpieczna, on mnie kocha, nie odejdę od niego, przepraszam. 
- I tego chcesz? Chcesz go uszczęśliwiać, a sama nigdy nie zaznać szczęścia? On nie jest tego wart. - nic mu nie odpowiedziałam.- w takim razie uszczęśliw mnie i zatańcz ze mną. - Zrezygnowana Oplotłam ręce wokół jego karku, a on ułożył swoje dłonie na moich biodrach. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, którą grała orkiestra na sali. Śmiałam się jak dziecko, gdy nieudolnie próbował mnie obrócić. 
- Zauważyłem. - uśmiechnął się, ponownie układając ręce na moich biodrach.
-co zauważyłeś?- odwzajemniłam gest. 
- Masz łańcuszek ode mnie. ubrałaś go jak bransoletkę,
- Tak. Zawsze go mam. - przyznałam.
- To miłe. - obrócił mnie i przyciągnął do siebie. Staliśmy tak przez kilka sekund, aż wreszcie on przycisnął mnie do siebie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. 


Kilka sekund później odepchnęłam go od siebie.
- To nie powinno się wydarzyć. - odeszłam do niego a on tylko krzyknął:
- oszukujesz samą siebie. - weszłam do sali i od razu podeszłam do mojego narzeczonego. Przytuliłam się do niego z całej siły. Zrobiłam to, bo miałam wyrzuty sumienia, przez to co stało się przed chwilą. 
- Zatańczysz ze mną, kochanie? 
- oczywiście- uśmiechnęłam się i wraz z Thonym poszliśmy na parkiet. Anthony jest świetnym tancerzem. 
- Gdzie byłaś? - zapytał po chwili.
-przewietrzyć się. - odpowiedziałam.Po chwili spojrzałam za chłopaka i zobaczyłam Zayna. Zmierzał ku nam. Czego on chce? 
- przepraszam. - Powiedział gdy już stał przy nas.- Na terasie wypadł ci notes.- uśmiechnął się i podał mi go.
- Dz-dzięki.- To nie jest moje, po co on mi to daje?
- Miłego wieczoru.- uśmiechnął się. - gratuluję ślicznej narzeczonej. 
- Dziękuje. - Anthony powiedział dość chłodnym tonem. Malik już odszedł a Thony srogo na mnie spojrzał. - Znasz go?- mocniej ścisnął mój nadgarstek.
- N- nie.
- Dobrze.- puścił mnie i odszedł kawałek.- wracajmy już. 

                                                             ***

Zachowanie Anthony'ego było dość dziwne, nigdy go takiego nie widziałam. Wiadomo, był czasem zazdrosny, jak każdy facet, ale, nie aż tak. 
 Upewniłam się, że drzwi od łazienki są zamknięte. Usiadłam na skraju wanny i powoli otworzyłam torebkę, w której był skórzany notes Zayna. Powoli przeglądałam jego zawartość. Nic ciekawego.. Jakieś numery telefonu, adresy. Na środku wystawała kartka, otworzyłam na tę stronę, na której ona się znajdowała. To było nasze zdjęcie z butki w galerii handlowej. Na kartce była krótka wiadomość:
Kwiatuszku, 

Jutro godzina 18  SweetCake Pub. Nie spóźnij się.

                                                     Twój Zayn x. 

       P.S: Zaproszenie jest pojedyncze, nie dla żadnych durnych narzeczonych ;).  


Jezu, jak mnie ten człowiek denerwuje, ugh... Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie i uśmiechnęłam się. Byliśmy tacy szczęśliwi. Razem. 
- Victoria, długo jeszcze?
- Już wychodzę. - odkrzyknęłam i szybko schowałam notes wraz ze zdjęciem do torebki. Powoli wyszłam z łazienki i spojrzałam na Thony'ego. Leżał na łóżku, popijając szampana. 
- Chodź do mnie. - poklepał miejsce obok siebie. Niepewnie położyłam się obok niego. Chłopak zaczął się do mnie dobierać.
- Anthony ja nie chc...
- Zamknij się,ok? - warknął i położył się na mnie.. 

                                                                  ****

Gdy się obudziłam czułam się okropnie. Byłam cała obolała, prawie jak po pierwszym razie.
Czy Anthony mnie zgwałcił? Nie określiłabym tak tego. W końcu mu uległam, ale i tak był brutalny i trochę się go przestraszyłam. 
- Cześć kochanie. - usłyszałam głos za sobą. 
- cześć. - mruknęłam i usiadłam w salonie. Chłopak podszedł bliżej i przykucnął przy mnie. 
- Przepraszam za wczoraj, za dużo wypiłem. - pocałował wierzch mojej dłoni. - mam coś dla ciebie. - na chwilę wyszedł, a gdy wrócił w dłoni trzymał w jednej ręce bukiet czerwonych róż a w drugiej pudełko.- proszę skarbie.- otworzyłam pudełko i zobaczyłam diamentową kolię 

- Dziękuję, nie musiałeś. - sztucznie się uśmiechnęłam.
- Ale chciałem. - musnął mój policzek.- gdy wrócę z pracy idziemy na kolację?
- Tak właściwie chciałam dziś spędzić wieczór u mojej starej przyjaciółki. Zaprosiłybyśmy Shopie. Taki babski wieczór. - nerwowo się zaśmiałam. 
- O której wrócisz?
- Pewnie rano..
- Victoria, ile ty masz lat ? 15? takie imprezy robiło się w podstawówce czy gimnazjum. 
- Anthony, nie widziałam się z nią od prawie dwóch lat. Chciałabym spędzić czas tak jak kiedyś. Po za tym ja ciągle siedzę w domu, a jeszcze nawet nie jesteśmy małżeństwem. - Chłopak przez chwilę milczał.
- Dobra nie będę się z tobą kłócić, ty wiesz lepiej. - mruknął. - idę do pracy, do zobaczenia jutro. 
_____________________
I jak? Trochę krótki, ale może za to następny dodam trochę wcześniej. 
To zależy od was :*
Piszcie czy wam się podoba :)
DO ZOBACZENIA! ŁAPKA <3 

2 komentarze: