Spakowałam wszystkie rzeczy do walizki i nie wiedziałam co mam robić, ponieważ Anthony jest w firmie, samolot mamy dopiero za 5 godzin. Postanowiłam pójść na spacer, kocham jesień i uwielbiam spacerować, także to był idealny sposób by pozbyć się znudzenia.
Nie miałam określonego celu, szłam przed siebie, trzymając ręce w kieszeni. Myślałam o swoim życiu. jako nastolatka miałam tak dużo planów na przyszłość, nic się nie spełniło. W gimnazjum Chciałam studiować prawo, później pedagogikę, w wieku 26 lat chciałam wziąć ślub i mieć 3 dzieci. Natomiast w liceum swoją przyszłość planowałam u boku Zayna, nie przewidziałam w niej Anthony'ego, a jednak się pojawił. Czy to dobrze? Sama nie wiem, wmawiam sobie, że tak. Samej siebie nie potrafię oszukać i wiem, że brązowooki, mulat nie jest mi obojętny, jest najważniejszy. Ale teraz jest za późno by się wycofać, muszę wziąć ślub z Thonym, moja rodzina nie wybaczyłaby mi gdybym tego nie zrobiła, a tylko ich mam. To znaczy, wiem, że mam jeszcze rodzinę od strony mamy, ale nie mam z nimi kontaktu od jej śmierci. Tylko to smutne, że w tym związku nie jestem sobą, nie jestem Victorią sprzed 2 lat. Ludzie, którymi się otaczałam po przeprowadzce do Manchesteru zrobili ze mnie przytakującą laleczkę, w eleganckich ubraniach i nienagannych manierach.A ja jestem zbyt słaba by im się przeciwstawić...
Rozejrzałam się dookoła, znam to osiedle.... No pewnie! jestem na osiedlu, gdzie mieszka Zayn, tylko dlaczego tutaj przyszłam? Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nie patrzyłam jak idę. Spojrzałam na parking w poszukiwaniu jego auta.stoi, czyli Malik prawdopodobnie jest w domu. Tylko co ta informacja mi dała? Wczoraj dał mi wystarczający dobry powód, żebym przestała z nim rozmawiać, ale ciągle zastanawiało mnie to co mówił przez telefon, że Anthony jest dla mnie nieodpowiedni. Nerwowo przygryzłam wargę, usiadłam na pobliskiej ławce, wyciągnęłam z kieszeni telefon nie wiedząc co powinnam zrobić. Gdy byłam już zdecydowana, by dzwonić do Zayna, on sam do mnie dzwonił.
*Rozmowa telefoniczna*
Victoria: Halo?
Zayn: Czuje się niekomfortowo, gdy tak siedzisz pod moim oknem.
Victoria: Ja... ehh.. mogę wejść?
Zayn: Po co?
Victoria: Zayn, proszę, chcę z tobą porozmawiać.
Zayn: A mamy o czym?
Victoria: Dlaczego się tak zachowujesz? Wczoraj do mnie dzwoniłeś i mówiłeś, że mnie kochasz, a dzisiaj...
Zayn: dobra, wejdź.
Victoria: Dziękuje.
***
Już w mieszkaniu Zayna siedziałam na wygodnej sofie i popijałam ciepłą herbatę. Malik po chwili dołączył do mnie zajmując fotel, na przeciwko mnie.
- O czym chciałaś rozmawiać?- czułam się strasznie dziwnie, gdy mówił do mnie takim oschłym tonem.
- Dzwoniłeś wczoraj do mnie.
- Byłem pijany, nie pamiętam do kogo dzwoniłem.
- w każdym razie, mówiłeś mi, że Anthony jest dla mnie nie odpowiedni i mam ci zaufać. - Zayn milczał przez dłuższą chwilę, patrząc w jeden punkt.
- Powiedz mi szczerze, zostawisz go dla mnie? - teraz to mnie odebrało mowę na co chłopak tylko prychnął. - widzisz? Nie ważne co powiem ty i tak z nim będziesz. Tylko nadal nie mogę pojąć dlaczego...
- już ci to mówiłam. - westchnęłam. - przyszłam tu w jeszcze jednej sprawie.
- jakiej?
- za kilka godzin wyjeżdżam i chciałam się z tobą pożegnać.
- Przecież już wczoraj się żegnałaś.
- co? skąd wiesz, przecież wyszedłeś.
- Znam cię bardzo dobrze. Nie przyszłabyś wczoraj gdybyś nie miała konkretnego powodu.- ton Zayna był okropny, zero uczuć, normalnie cieszyłabym się, ale nie potrafiłam. Oczy miałam pełne łez.
- To może ja już pójdę. - wstałam i chciałam wyjść ale chłopak mnie zatrzymał chwytając nie za przedramię.
- Nie płacz, wiesz, że nienawidzę gdy jesteś smutna. - przytulił się do mnie. Mój Zayn wrócił?
- Wiem. - szepnęłam.
- Naprawdę nie mogę przeżyć myśli, że już nie jesteś moja, że ktoś mi cię odebrał. - spojrzałam na niego i zauważyłam, że on również ma łzy w oczach. - Ale pamiętaj, niezależnie gdzie jesteś, zawsze będę przy tobie, bo cię kocham. Jeżeli będziesz miała jakiś problem dzwoń do mnie niezależnie od pory dnia. W sumie dzwoń ja tylko najdzie cię ochota. Ale chciałbym abyś przemyślała moje słowa, nie powinnaś brać ślubu aby kogoś uszczęśliwić. - cmoknął mnie w czoło.- kocham cię nad życie. Naprawdę. - Znowu się rozkleiłam, bo to co mówił, było dowodem jego miłości.
- Muszę już iść, ale... Odezwę się jeszcze dziś. - musnęłam jego usta. Wyszłam z mieszkania mulata..
***
- Soph! Hej, jesteś tutaj?- krzyczałam w pracowni kobiety.
- Jestem! - wyszła z jednego z pokoi. - Hej Vicky.
- Hej, przyszłam zobaczyć co z sukienką.
- Pracuje nad nią, jutro albo pojutrze musisz być na przymiarce.
- Jak to? Thony nic ci nie mówił? my dzisiaj musimy wracać.
- Co? Nie ma mowy! daj mi do niego numer. - podałam jej ciąg liczb a dwudziestoparolatka od razu zadzwoniła do mojego narzeczonego.
- Halo, Anthony.... Nie obchodzi mnie że ci przeszkadzam, chodzi o sukienkę. Vicky nie może wyjechać, przed nią jeszcze minimum trzy przymiarki... co jest ważniejsze ślub czy praca? ... Jezus, przecież nic jej się nie stanie...W takim razie ja ją mogę przenocować przez te kilka dni... cześć. - rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.- załatwione, zostaniesz u mnie.- uśmiechnęła się szeroko.
- Naprawdę? a mniej więcej ile to jeszcze potrwa?
- Maksymalnie tydzień.- uśmiechnęła się ciepło. Pożegnałam się z dziewczyną, mówiąc, że chcę się spotkać jeszcze z Thonym i później się z nią skontaktuje.
***
W apartamencie byłam przed Anthonym, siedziałam w salonie i czytałam książkę. Usłyszałam, że wchodzi, więc odłożyłam przedmiot, który trzymałam w dłoniach i wstałam.
- Cześć kochanie.- przywitałam się chcąc brzmiąc jak najbardziej słodko.
- Cześć.- podszedł do mnie i w moje usta. - robiłem wszystko, żeby zostać tu z tobą, ale niestety muszę wracać.
- Spokojnie, poradzę sobie, nie jestem małą dziewczynką.
- Jesteś.- odgarnął - Dla mnie jesteś malutką, kruchą dziewczyną, o którą trzeba dbać.
- Anthony, proszę cię.- pocałowałam jego policzek.- nie mogę być cały czas pilnowana.
- Skarbie.- ja ci ufam, ale nie ufam innym.- chwycił moją dłoń. - będziesz grzeczna?
- Tak.- uśmiechnęłam się. - ty też bądź grzeczny.
- Będę.- musnął moje usta.- muszę już jechać, na pewno sobie poradzisz?
- Tak.
- W takim razie chodź do recepcji, Joseph odwiezie cię do Spohii. - chwycił nasze walizki i razem udaliśmy się do lobby. Thony oddał klucz, zapłacił rachunek.
- Pan Joseph oraz pan Patrick będą czekali przed hotelem, dziękujemy za wizytę i zapraszamy ponownie. - powiedziała recepcjonistka. Wyszliśmy z ogromnego budynku i zatrzymaliśmy się przed wejściem.
- Kocham cię.- pocałował mnie.- będę tęsknił.
- To tylko tydzień. - uśmiechnęłam się.- szybko minie.
- Pamiętaj, że ufam tylko tobie.
- Pa!- cmoknęłam go- zadzwoń jak będziesz na miejscu.- weszłam do auta. Podałam szoferowi adres i odjechaliśmy.
- Dziękuję Joseph, do widzenia.- uśmiechnęłam się gdy podał mi walizkę.
- Miło było panią wozić, do zobaczenia.- pocałował zewnętrzną część mojej dłoni. Chwyciłam za walizkę i skierowałam się w stronę bloku, akurat jakaś pani wychodziła z psem na spacer więc nawet nie musiałam dzwonić na domofon. Wniosłam ciężką torbę na 3 piętro i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili otworzył je zdezorientowany mulat.
- Nie mam gdzie mieszkać przez ten tydzień. - skłamałam przygryzając wargę. Nie chciałam mieszkać z Soph i i jej mężem. Napisałam jej sms'a, że będę mieszkała w domu mojego ojca i poprosiłam aby nie wspominała o tym mojemu narzeczonemu. - przygarniesz mnie?- chłopak szeroko się uśmiechnął i wziął moją walizkę wprowadzając ją do środka.
- Zayn, poczekaj.- zatrzymałam go gdy chciał mnie pocałować. - nie zerwałam zaręczyn i nie planuję tego zrobić, jeżeli tego nie rozumiesz to wyjdę i już mnie nigdy nie zobaczysz, przysięgam.
- Cieszę się, że będę miał cię przy sobie, chociaż przez jeden tydzień. - namiętnie mnie pocałował a potem przytulił. - choć chciałbym mieć cię już na zawsze.- szepnął.
_________________
Rozdział pisany na ostatnią chwilę, nie miałam na niego pomysłu, bo nie chcę aby akcja tej części skończyła się w np. 15 rozdziałach, także mogą się pojawić rozdziały niezawierające jakiejś super akcji :)
Nie było 4 komentarzy, w sumie jest mi z tego powodu strasznie przykro, bo staram się być na czas z rozdziałami i wgl. wyświetleń jest zawsze min. 200 więc nie rozumiem dlaczego tak mało osób to komentuje ;/ trochę tego nie rozumiem, może mi to wytłumaczycie..
ALE BARDZO DZIĘKUJE TYM CO KOMENTUJĄ <3
do następnego!
i pamiętajcie o asku ; ask.fm/onelife_onewin
Nie miałam określonego celu, szłam przed siebie, trzymając ręce w kieszeni. Myślałam o swoim życiu. jako nastolatka miałam tak dużo planów na przyszłość, nic się nie spełniło. W gimnazjum Chciałam studiować prawo, później pedagogikę, w wieku 26 lat chciałam wziąć ślub i mieć 3 dzieci. Natomiast w liceum swoją przyszłość planowałam u boku Zayna, nie przewidziałam w niej Anthony'ego, a jednak się pojawił. Czy to dobrze? Sama nie wiem, wmawiam sobie, że tak. Samej siebie nie potrafię oszukać i wiem, że brązowooki, mulat nie jest mi obojętny, jest najważniejszy. Ale teraz jest za późno by się wycofać, muszę wziąć ślub z Thonym, moja rodzina nie wybaczyłaby mi gdybym tego nie zrobiła, a tylko ich mam. To znaczy, wiem, że mam jeszcze rodzinę od strony mamy, ale nie mam z nimi kontaktu od jej śmierci. Tylko to smutne, że w tym związku nie jestem sobą, nie jestem Victorią sprzed 2 lat. Ludzie, którymi się otaczałam po przeprowadzce do Manchesteru zrobili ze mnie przytakującą laleczkę, w eleganckich ubraniach i nienagannych manierach.A ja jestem zbyt słaba by im się przeciwstawić...
Rozejrzałam się dookoła, znam to osiedle.... No pewnie! jestem na osiedlu, gdzie mieszka Zayn, tylko dlaczego tutaj przyszłam? Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nie patrzyłam jak idę. Spojrzałam na parking w poszukiwaniu jego auta.stoi, czyli Malik prawdopodobnie jest w domu. Tylko co ta informacja mi dała? Wczoraj dał mi wystarczający dobry powód, żebym przestała z nim rozmawiać, ale ciągle zastanawiało mnie to co mówił przez telefon, że Anthony jest dla mnie nieodpowiedni. Nerwowo przygryzłam wargę, usiadłam na pobliskiej ławce, wyciągnęłam z kieszeni telefon nie wiedząc co powinnam zrobić. Gdy byłam już zdecydowana, by dzwonić do Zayna, on sam do mnie dzwonił.
*Rozmowa telefoniczna*
Victoria: Halo?
Zayn: Czuje się niekomfortowo, gdy tak siedzisz pod moim oknem.
Victoria: Ja... ehh.. mogę wejść?
Zayn: Po co?
Victoria: Zayn, proszę, chcę z tobą porozmawiać.
Zayn: A mamy o czym?
Victoria: Dlaczego się tak zachowujesz? Wczoraj do mnie dzwoniłeś i mówiłeś, że mnie kochasz, a dzisiaj...
Zayn: dobra, wejdź.
Victoria: Dziękuje.
***
Już w mieszkaniu Zayna siedziałam na wygodnej sofie i popijałam ciepłą herbatę. Malik po chwili dołączył do mnie zajmując fotel, na przeciwko mnie.
- O czym chciałaś rozmawiać?- czułam się strasznie dziwnie, gdy mówił do mnie takim oschłym tonem.
- Dzwoniłeś wczoraj do mnie.
- Byłem pijany, nie pamiętam do kogo dzwoniłem.
- w każdym razie, mówiłeś mi, że Anthony jest dla mnie nie odpowiedni i mam ci zaufać. - Zayn milczał przez dłuższą chwilę, patrząc w jeden punkt.
- Powiedz mi szczerze, zostawisz go dla mnie? - teraz to mnie odebrało mowę na co chłopak tylko prychnął. - widzisz? Nie ważne co powiem ty i tak z nim będziesz. Tylko nadal nie mogę pojąć dlaczego...
- już ci to mówiłam. - westchnęłam. - przyszłam tu w jeszcze jednej sprawie.
- jakiej?
- za kilka godzin wyjeżdżam i chciałam się z tobą pożegnać.
- Przecież już wczoraj się żegnałaś.
- co? skąd wiesz, przecież wyszedłeś.
- Znam cię bardzo dobrze. Nie przyszłabyś wczoraj gdybyś nie miała konkretnego powodu.- ton Zayna był okropny, zero uczuć, normalnie cieszyłabym się, ale nie potrafiłam. Oczy miałam pełne łez.
- To może ja już pójdę. - wstałam i chciałam wyjść ale chłopak mnie zatrzymał chwytając nie za przedramię.
- Nie płacz, wiesz, że nienawidzę gdy jesteś smutna. - przytulił się do mnie. Mój Zayn wrócił?
- Wiem. - szepnęłam.
- Naprawdę nie mogę przeżyć myśli, że już nie jesteś moja, że ktoś mi cię odebrał. - spojrzałam na niego i zauważyłam, że on również ma łzy w oczach. - Ale pamiętaj, niezależnie gdzie jesteś, zawsze będę przy tobie, bo cię kocham. Jeżeli będziesz miała jakiś problem dzwoń do mnie niezależnie od pory dnia. W sumie dzwoń ja tylko najdzie cię ochota. Ale chciałbym abyś przemyślała moje słowa, nie powinnaś brać ślubu aby kogoś uszczęśliwić. - cmoknął mnie w czoło.- kocham cię nad życie. Naprawdę. - Znowu się rozkleiłam, bo to co mówił, było dowodem jego miłości.
- Muszę już iść, ale... Odezwę się jeszcze dziś. - musnęłam jego usta. Wyszłam z mieszkania mulata..
***
- Soph! Hej, jesteś tutaj?- krzyczałam w pracowni kobiety.
- Jestem! - wyszła z jednego z pokoi. - Hej Vicky.
- Hej, przyszłam zobaczyć co z sukienką.
- Pracuje nad nią, jutro albo pojutrze musisz być na przymiarce.
- Jak to? Thony nic ci nie mówił? my dzisiaj musimy wracać.
- Co? Nie ma mowy! daj mi do niego numer. - podałam jej ciąg liczb a dwudziestoparolatka od razu zadzwoniła do mojego narzeczonego.
- Halo, Anthony.... Nie obchodzi mnie że ci przeszkadzam, chodzi o sukienkę. Vicky nie może wyjechać, przed nią jeszcze minimum trzy przymiarki... co jest ważniejsze ślub czy praca? ... Jezus, przecież nic jej się nie stanie...W takim razie ja ją mogę przenocować przez te kilka dni... cześć. - rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.- załatwione, zostaniesz u mnie.- uśmiechnęła się szeroko.
- Naprawdę? a mniej więcej ile to jeszcze potrwa?
- Maksymalnie tydzień.- uśmiechnęła się ciepło. Pożegnałam się z dziewczyną, mówiąc, że chcę się spotkać jeszcze z Thonym i później się z nią skontaktuje.
***
W apartamencie byłam przed Anthonym, siedziałam w salonie i czytałam książkę. Usłyszałam, że wchodzi, więc odłożyłam przedmiot, który trzymałam w dłoniach i wstałam.
- Cześć kochanie.- przywitałam się chcąc brzmiąc jak najbardziej słodko.
- Cześć.- podszedł do mnie i w moje usta. - robiłem wszystko, żeby zostać tu z tobą, ale niestety muszę wracać.
- Spokojnie, poradzę sobie, nie jestem małą dziewczynką.
- Jesteś.- odgarnął - Dla mnie jesteś malutką, kruchą dziewczyną, o którą trzeba dbać.
- Anthony, proszę cię.- pocałowałam jego policzek.- nie mogę być cały czas pilnowana.
- Skarbie.- ja ci ufam, ale nie ufam innym.- chwycił moją dłoń. - będziesz grzeczna?
- Tak.- uśmiechnęłam się. - ty też bądź grzeczny.
- Będę.- musnął moje usta.- muszę już jechać, na pewno sobie poradzisz?
- Tak.
- W takim razie chodź do recepcji, Joseph odwiezie cię do Spohii. - chwycił nasze walizki i razem udaliśmy się do lobby. Thony oddał klucz, zapłacił rachunek.
- Pan Joseph oraz pan Patrick będą czekali przed hotelem, dziękujemy za wizytę i zapraszamy ponownie. - powiedziała recepcjonistka. Wyszliśmy z ogromnego budynku i zatrzymaliśmy się przed wejściem.
- Kocham cię.- pocałował mnie.- będę tęsknił.
- To tylko tydzień. - uśmiechnęłam się.- szybko minie.
- Pamiętaj, że ufam tylko tobie.
- Pa!- cmoknęłam go- zadzwoń jak będziesz na miejscu.- weszłam do auta. Podałam szoferowi adres i odjechaliśmy.
- Dziękuję Joseph, do widzenia.- uśmiechnęłam się gdy podał mi walizkę.
- Miło było panią wozić, do zobaczenia.- pocałował zewnętrzną część mojej dłoni. Chwyciłam za walizkę i skierowałam się w stronę bloku, akurat jakaś pani wychodziła z psem na spacer więc nawet nie musiałam dzwonić na domofon. Wniosłam ciężką torbę na 3 piętro i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili otworzył je zdezorientowany mulat.
- Nie mam gdzie mieszkać przez ten tydzień. - skłamałam przygryzając wargę. Nie chciałam mieszkać z Soph i i jej mężem. Napisałam jej sms'a, że będę mieszkała w domu mojego ojca i poprosiłam aby nie wspominała o tym mojemu narzeczonemu. - przygarniesz mnie?- chłopak szeroko się uśmiechnął i wziął moją walizkę wprowadzając ją do środka.
- Zayn, poczekaj.- zatrzymałam go gdy chciał mnie pocałować. - nie zerwałam zaręczyn i nie planuję tego zrobić, jeżeli tego nie rozumiesz to wyjdę i już mnie nigdy nie zobaczysz, przysięgam.
- Cieszę się, że będę miał cię przy sobie, chociaż przez jeden tydzień. - namiętnie mnie pocałował a potem przytulił. - choć chciałbym mieć cię już na zawsze.- szepnął.
_________________
Rozdział pisany na ostatnią chwilę, nie miałam na niego pomysłu, bo nie chcę aby akcja tej części skończyła się w np. 15 rozdziałach, także mogą się pojawić rozdziały niezawierające jakiejś super akcji :)
Nie było 4 komentarzy, w sumie jest mi z tego powodu strasznie przykro, bo staram się być na czas z rozdziałami i wgl. wyświetleń jest zawsze min. 200 więc nie rozumiem dlaczego tak mało osób to komentuje ;/ trochę tego nie rozumiem, może mi to wytłumaczycie..
ALE BARDZO DZIĘKUJE TYM CO KOMENTUJĄ <3
do następnego!
i pamiętajcie o asku ; ask.fm/onelife_onewin
Hej Kochana :) Rozdział jak zwykle wspaniały :) Nie przejmuj się, że nie komentują, może nie wiedzą co i jak napisać, bo taki zachwyt łapią :P naprawdę, piszesz cudownie. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Chciałabym aby jednak wróciła do Zayna.. Ciekawi mnie również co takiego Zayna się dowiedziałam o Thonym.. Trapi mnie to okropnie :( Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Życzę Ci więcej weny i więcej takich cudownych pomysłów :* Czekam na kolejny :D i pamiętaj nie przejmuj się, że komentarzy tylu nie ma, ważne, że czytają. Wiem, że ważna jest dla Ciebie opinia innych i także nie rozumiem czemu nie umieją poświęcić kilku minut na napisanie choćby krótkiego komentarza.. Ale mniejsza. Czekam na nexta :D buziaki :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuń