środa, 23 września 2015

Rozdział 34.

                                                                      * Zayn * 

Zamarłem. Nie wiedziałem co robić, stałem jak idiota na tym pieprzonym gangu i patrzę. 
Halo, tam leży miłość twojego życia, rusz się i nie pozwól jej umrzeć.
Moja podświadomość ma racje, Victoria jest miłością mojego życia, pobiegłem najszybciej jak potrafiłem i uklęknąłem nad nią. 
- Vicky- to oczu napłynęły mi łzy- kochanie.
- Z-z-zayn. - usłyszałem cichy głos. 
- Skarbie. - uśmiechnąłem się delikatnie, ocierając łzy. Żyje. -wszystko będzie dobrze. - Goście Jacka wyszli z imprezy, kilku z nich zaczęło dzwonić po pomoc. Wszyscy otoczyli samochód, nie zauważyli nas, Chwyciłem Vicky na ręce i przeniosłem ją na chodnik, usiadłem na ziemi układając jej głowę na swoich kolanach.

Ciągle powtarzałem, że będzie dobrze. Ona chyba straciła przytomność. 
- Zayn!- usłyszałam krzyk dziewczyny. - Zayn.- podbiegła do nas Bella. Zamarła widząc swoją przyjaciółkę. 
- Boże...- zaczęła płakać. - Victoria, wszystko z nią dobrze? 
- Chyba tak, musi żyć. 
- Zayn.. Ten wypadek.. to był...- przerwał jej lekarz, który kila sekund temu przyjechał karetką. 
- Przeniósł ją pan? Czy pan jest niepoważny? Może mieć uraz kręgosłupa. - zaczął się wydzierać.- po chwili westchnął i poszedł po nosze. - połóż ją tutaj. - Wstałem, delikatnie wziąłem ją na ręce i położyłem na nosze. Zaczął ją badać, świecić latarką po oczach. - przecież ona jest naćpana. - oburzył się. Naćpana? Ale jak.. skąd ona... O KURWA zostawiłem moją torbę. - Trzeba z nią szybko jechać do szpitala. Inny lekarz pomógł włożyć mu nosze do karetki. - pan nie może jechać z nami. - powiedział gdy chciałem wejść z nią. Podał mi nazwę szpitala, do którego mam jechać. 
Wszyscy pili. A nie... Niall, on dziś nie pił. Zacząłem szukać przyjaciela. Znalazłem go przy taśmie policyjnej. 
- Niall, musisz zawieść mnie do szpitala. - powiedziałem. Chłopak nie reagował, był zapatrzony w jeden punkt. Spojrzałem w tę samą stronę. Na ziemi leżał czarny worek, w którym zapewne było ciało tego skurwiela.- Niall!  - w końcu się ocknął i zawiózł mnie do szpitala. 

                                                                         ***
                                                                         


- Gdzie ona jest?!- krzyknąłem wchodząc do szpitala.
- Spokojnie. - upomniała mnie recepcjonistka- kogo pan szuka?.
- Victoria. Victoria Harris. Brunetka, przed chwilą przywiozła ją tu karetka. 
- Chwilka. - zaczęła grzebać w papierach. - nie ma tu wpisanej żadnej Victorii, ale faktycznie, przywieziono przed chwilą jakąś brunetkę z wypadku. 
- Tak, to ona. 
- Kim pan dla niej jest?
- to moja dziewczyna. 
- Przepraszam, ale nie możemy informować nikogo z poza rodziny. 
- Kurwa, kobieto! Widzisz tu kogoś z jej rodziny?! jestem tu jedyny!  Przed chwilą nie wiedziałaś jak się nazywa, w tej chwili powiedz mi co z nią
- Nie mogę..
- Albo mi mówisz, albo zniszczę twoje życie, jestem do tego zdolny, zrobię wszystko dla tej Niej!!
- Jest- jest na pukaniu żołądka. W jej krwi wykryto narkotyki. Jej stan jest ciężki, ponieważ dawka, którą wzięła była śmiertelna i jeszcze ten wypadek... - Dawka była śmiertelna? Co? Czy mój aniołek chciał się zabić? Przeze mnie?!- Znajduje się na drugim piętrze. 

                                                                        *

- Skontaktował się już pan z kimś z rodziny Victorii?
- Ona ma tylko ojca, ale włącza się poczta.- powiedziałem lekarzowi.- mogę do niej wejść?
- Nie powinien pan. - westchnął- ma pan tylko 10 minut. Ale ona i tak jest w śpiące. - wyminąłem faceta i udałem się do sali gdzie leżała Vicky. Jej twarz była poobijana, wyglądała spokojnie. 
- Skarbie, to co chciałaś zrobić... To wszystko moja wina. To przeze mnie chciałaś się zabić. Ale gdybyś dowiedziała się, że założyłem się... o to, że cię przelecę.. znienawidziłabyś mnie, myślałem, że to będzie dobre rozwiązanie. Niezobowiązujący seks z Nicol i spokój na całe życie. Teraz tak sobie myślę, że nie zrezygnowałaby tak szybko. Ale.... Nie powinienem się w ogóle zakładać. To było na początku, gdy mieliśmy zacząć nasze korki. Nie wiem co siedziało mi wtedy w głowie.. Wybacz mi proszę.- rozpłakałem się.  
- Malik. -wbiegła Bella. - Victoria. - podeszła do łóżka i zaczęła płakać. Ja szybko otarłem swoje łzy. 
- Bells.- wyszeptałem.- byłaś po jej ojca? Dzwoniłaś do niego?
- Zayn.. on.. on nie żyje. - ŻE CO KURWA? CZY KTOŚ ROBI SOBIE ZE MNIE JAJA?- to on potrącił Victorię. 
- Co ? Dlaczego? Co on tam robił?
- Jechał po nią, źle się czuła, szukała ciebie, później mówiła, że jesteś zajęty i ojciec ją odbierze. 
To wszystko moja wina...

         

____________________________
W weekend pojawi się epilog. :) 
Jesteście pewni na 100%, że chcecie część II tego opowiadania? :) 
Do zobaczenia :) 
proszę o wasze opinie w komentarzach <3 <3 
To serio bardziej nakręca do pisania ! 

3 komentarze:

  1. Twórz nowy rozdział ja już doczekać się nie mogę. Czy to jej ojciec ją potrącił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak on :) Mam już gotowy epilog, dodam go w weekend :) A później zabiorę się za II część:)

      Usuń
  2. Kocham to ❤️❤️ chce na milion %% 2 czesc

    OdpowiedzUsuń