kocham cię.... kocham cię.... STEK BZDUR! Gdyby mnie kochał nie robiłby takich okropnych rzeczy, nie pozwalałby innym mnie dotykać. Minęły kolejne dwa tygodnie, a ja ciągle jestem katowana przez mojego narzeczonego...Specjalnie przełożył datę ślubu na grudzień... Choć to co on mi robi przez cały czas, to nic w porównaniu do tego co zaoferował mi Richard Malik... Błagałam go o litość, jednak on był nieugięty... Przez tydzień nie wychodziłam z pokoju, nie mogłam patrzeć w lustro. Najgorsze jest to, że on tu wróci. Powiedział mi to, gdy wychodził z pokoju, zostawiając mnie samą... Stwierdził, że to dopiero rozgrzewka.
Leżąc przez te kilka dni, zaczęłam dużo myśleć "co by było gdyby...." Gdybym została z Zaynem, albo gdyby Anthony nie dowiedział się o moim romansie, gdybym nie zdradziła Thony'ego, czy te rzeczy miałyby miejsce? Nie wiem, nie znam na to odpowiedzi... Niestety.
Nagle usłyszałam mocne walenie w drzwi. Anthony?! Nie... on wszedłby od razu.
- Victoria!- Liam... myślałam, że odszedł. - Nie wychodzisz z pokoju od paru dni! Eva jest zdenerwowana, mówi, że od tygodni nic nie jesz! Co z tobą?
- Nic, źle się czuje, odejdź.- powiedziałam przez zamknięte drzwi.
- Wchodzę.
- N-ni...- nie zdążyłam nic powiedzieć, a on już był w pokoju. Szybko schowałam się pod kołdrą.
- Vicky!- usiadł na skraju łóżka.- powiedz co ci jest?
- N-nic, naprawdę, jestem chora, wyjdź nie chcę cię zarazić.
- Zdejmij z siebie tę kołdrę.- nakazał.
- Nie.
- Kurwa, Victoria nie denerwuj mnie!- krzyknął. - Nie jestem tu, dla pieniędzy tylko dla ciebie. Zayn się martwi, dzwoni do mnie kilka razy dziennie i pyta się jak u ciebie. Ale co ja mam mu odpowiedzieć, skoro ty ze mną nie rozmawiasz?! Nie wychodzisz z pokoju, nie jesz...
- powiedz mu, że wszystko ok. - wybełkotałam próbując powstrzymać łzy.
- Porozmawiaj ze mną... proszę.- chciał zdjąć ze mnie kołdrę.
- Nie mogę, przepraszam Liam.
- Panie Payne, mogę wiedzieć co pan tu robi?- do pokoju wszedł Anthony, który miał być w pracy.
- Chciałem żeby Victoria zeszła na obiad, od kilku dni nic nie je. - powiedział wstając z łóżka.
- Nie je, bo znowu przytyła, a nie chce, żeby wyglądała jak świnia przy ołtarzu. - warknął.
- Nie powinien pan tak mówić o swojej narzeczonej. - w głosie Liama słyszałam złość.
- To nie pana sprawa jak o niej mówię, teraz proszę o opuszczenie mojej sypialni. - słyszałam jak Liam odchodzi, a zaraz po tym Anthony za klucza drzwi.
- masz z nim romans?- podszedł do mnie i wyszarpnął kołdrę.
- N-nie.
- dobrze. - tyle? Bez krzyku, pobicia... zgwałcenia? - mam coś dla ciebie.- cwaniacko się uśmiechnął i z kieszeni wyciągnął kilka małych woreczków. - na co masz ochotę? Amfetamina? Koka? Heroina?
- nie chcę. - pisnęłam.
- kochanie, starałam się to dla ciebie załatwić, a ty co... mam coś jeszcze ekstra, ale to na potem. - z drugiej kieszeni wyciągnął strzykawkę napełnioną jakimś płynem. - chodź, załatwimy to szybko, bo za godzinę muszę być w pracy. - pchnął mnie na łóżko, gdy próbowałam krzyknąć włożył mi coś do buzi. Szarpałam się, ale to nic nie dało, poczułam ukucie, później nic już nie pamiętam...
*Liam*
Co za skurwiel! Z nim musi być coś nie tak, Zayn miał rację... Gdy mnie wyprosił z pokoju stałem chwilę pod drzwiami, ale nic nie udało mi się podsłuchać, więc odpuściłem i poszedłem do swojego biura.
*rozmowa telefoniczna*
Zayn: Halo?
Liam: Stary miałeś rację, tu się coś dzieje. Vicky siedzi od kilku dni w pokoju, nie chce z niego wyjść, nic nie je. Gdy byłem u niej schowała się pod kołdrą.
Zayn: Kurwa mać wiedziałem! Jadę do was.
Liam: Daj mi jeszcze trochę czasu.
Zayn: Czasu? Liam, ja muszę jej pomóc!
Liam: Ale nie wiemy co się dzieje, ona nic nie mówi!
Zayn: to co mamy niby robić?
Liam: Poczekam aż ten skurwiel wróci do pracy, pójdę z nią jeszcze porozmawiać.
Zayn: Daj mi znać co i jak. Jeżeli to nic nie da, to jadę do was.
Liam: Okej, na razie!
*
Usłyszałem nadchodzące kroki, po chwili do biura wszedł Levison.
- Panie Payne, podoba mi się pańskie zachowanie, pan ma pilnować Victorii, nie zaprzyjaźniać się z nią.
- Z całym szacunkiem, ale jeżeli widzę, że z kobietą jest coś nie tak, nie je, nie wychodzi z pokoju, to reaguje, nie będę siedział z założonymi rękami.
- Nie za to panu płacę.- wysyczał. - nie życzę sobie więcej takich sytuacji, jasne?
- taa, jasne-mruknąłem niezadowolony.
- przyślę kogoś do pomocy. - powiedział, gdy wychodził. - aha, jeszcze jedno! Victoria źle się czuje, proszę do niej nie wchodzić. - trzasnął drzwiami. Akurat się go posłucham...
Pół godziny później, gdy już miałam pewność, że Anthony już odjechał, udałem się do pokoju Victorii. Zapukałem, ale nikt mi nie odpowiedział. Pociągnąłem za klamkę. Zamknięte? Co tu się odpierdala?
-Victoria?- Krzyknąłem. Nic, kompletna cisza... Co ja mam robić? Zbiegłem na dół, żeby poszukać gosposi. Jak zawsze była w kuchni.
- Pani Evo, czy ma pani klucze do wszystkich pomieszczeń w tym domu?- kobieta na mnie spojrzała dziwnym wzrokiem.
- oczywiście. Dlaczego pan pyta?
- Szef prosił, żebym sobie wyrobił, wie pani, w razie potrzeby.- uśmiechnąłem się.- mógłbym od pani pożyczyć?
- Nie wiem czy... - spojrzałem na nią przekonującym wzrokiem.- ehh.. proszę. Ten jest od biura, ten od łazienki, ten od piwnicy, ten od sypialni pana Levisona, a ten...
- Dziękuje, poradzę sobie. -wyrwałem klucze kobiecie i udałem się z nim na piętro, patrząc na klucz od sypialni. Szybkim krokiem do drzwi pokoju i dzięki kluczowi, otworzyłem je. Wszedłem do pokoju i rozejrzałem się. Na łóżku leżała dziewczyna, przykryta kołdrą.
- Vicky?- podszedłem bliżej. - Victoria, wszystko okej?- ukucnąłem obok niej i odgarnąłem włosy z jej twarzy. - O kurwa...- jej twarz była cała opuchnięta, posiniaczona. CO TEN SKURWIEL JEJ ZROBIŁ?!- Vicky, obudź się!- delikatnie zacząłem ją szturchać. Dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy.
- L- Liam? - powiedziała przerażona.
- Victoria, już okej.- uśmiechnąłem się delikatnie. - Zabiorę cię stąd.
- N-nie.- szepnęła. - nic nie rozumiesz.
- Nic? Jak to nic? Jesteś pobita.. i chwila....- spojrzałem w jej oczy. - ćpałaś?
- N-nie ja... - rozpłakała się.- ja nie chciałam... - otarła łzę.- Tu jest strasznie, ale nie mogę stąd odjeść, on-on skrzywdzi moją rodzinę, was... Zayna. Nie mogę.
- Victoria, czy on cię... zgwałcił?- na moje słowa dziewczyna zaczęła płakać.- Kiedy to się stało? - dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Zaczęło się, gdy wróciłam z Londynu, dowiedział się, że ja i Zayn...
- Zaczęło? Robił to więcej razy?
- cały czas.- zaczęła bardziej płakać.- Liam, proszę idź stąd, gdy się dowie, że...że ty wiesz, będzie jeszcze gorzej.
- Zabiorę cię stąd, nie martw się wszystko będzie dobrze.- otarłem jej łzę.- Zayn na ciebie czeka, przy nim już nic ci nie grozi.
- Panie Payne, ostrzegałem pana!- nagle usłyszałem głos mężczyzny. Odwróciłem się, za nim stało dwóch 'goryli' - Mogłem się domyślić, przyjaciel Zayna Malika... - zaśmiał się. - bierzcie go.
- Potrzebujesz pomocy, żeby się ze mną rozprawić?- prychnąłem. - Skoro ją potrafisz pobić do nieprzytomności, nie powinieneś mieć ze mną problemu... Jesteś zwykłym tchórzem, Levison. - podszedłem do niego i uderzyłem go w twarz. Jeden z goryli zareagował i pchnął mnie na ścianę. Upadłem. Chciał mnie uderzyć, ale ktoś go powstrzymał. Levison? Spojrzałem na przerażoną Victorię, leżała skulona i nie wiedziała co zrobić.
- Masz rację, oni nie załatwią sprawy... Ale mogę cię oskarżyć o wielokrotny gwałt i pobicie. Victoria wszystko potwierdzi, prawda?
- Anthony, proszę, odpuść. - powiedziała.- Zostanę z tobą, ale go zostaw.
- Zostaniesz ze mną tak czy siak, szmato!
- Nie mów tak do niej! - wstałem i podszedłem do niego, ale goryl mnie odepchnął. - jesteś tchórzem gnoju! Nic nie wartym tchórzem! Zostaw ją w świętym spokoju, psycholu!
- możliwe... Ale to nie po mnie jedzie właśnie policja.
- Kręci cię to? Jak dziewczyna błaga o litość, płacze, cierpi?
- Bardzo. -zaśmiał się. - ale nie tylko mnie... Mojego przyjaciela Richard Malik też to lubi, prawda skarbie? - zwrócił się do Victorii, która dławiła się łzami. Ojciec Zayna ją... To jest chore! oni są chorzy! Gdyby nie trzymający mnie goryl już dawno odciąłbym mu jaja. Dzwonek do drzwi...
- To po pana, panie Payne. - chwile później w pokoju pojawiła się policja. - To on skrzywdził moją księżniczkę- wskazał na mnie.
- Jesteś popieprzony Levison!- wrzasnąłem.- zostawcie mnie i bierzcie jego, on ją skrzywdził, nie ja! Vicky! - krzyczałem gdy zakuwali mnie w kajdanki. - Wrócę po ciebie, będziesz bezpieczna, obiecuję!
- przepraszam. - szepnęła.
Kurwa idę do więzienia, ale najgorsze jest to, że ten psychol jest z Victorią...
_________
Mówiłam kiedyś, że rozdział jest beznadziejny? Myliłam się.. TEN TO PORAŻKA ŻYCIA!
A tak w ogóle chciałam przeprosić za brak rozdziału w zeszłym tygodniu, ale przez nadmiar nauki nie dałam rady go napisać i was poinformować. "Lalka" Prusa potrafi człowieka zniechęcić do wszystkiego... P.R.Z.E.P.R.A.S.Z.A.M.!!
Leżąc przez te kilka dni, zaczęłam dużo myśleć "co by było gdyby...." Gdybym została z Zaynem, albo gdyby Anthony nie dowiedział się o moim romansie, gdybym nie zdradziła Thony'ego, czy te rzeczy miałyby miejsce? Nie wiem, nie znam na to odpowiedzi... Niestety.
Nagle usłyszałam mocne walenie w drzwi. Anthony?! Nie... on wszedłby od razu.
- Victoria!- Liam... myślałam, że odszedł. - Nie wychodzisz z pokoju od paru dni! Eva jest zdenerwowana, mówi, że od tygodni nic nie jesz! Co z tobą?
- Nic, źle się czuje, odejdź.- powiedziałam przez zamknięte drzwi.
- Wchodzę.
- N-ni...- nie zdążyłam nic powiedzieć, a on już był w pokoju. Szybko schowałam się pod kołdrą.
- Vicky!- usiadł na skraju łóżka.- powiedz co ci jest?
- N-nic, naprawdę, jestem chora, wyjdź nie chcę cię zarazić.
- Zdejmij z siebie tę kołdrę.- nakazał.
- Nie.
- Kurwa, Victoria nie denerwuj mnie!- krzyknął. - Nie jestem tu, dla pieniędzy tylko dla ciebie. Zayn się martwi, dzwoni do mnie kilka razy dziennie i pyta się jak u ciebie. Ale co ja mam mu odpowiedzieć, skoro ty ze mną nie rozmawiasz?! Nie wychodzisz z pokoju, nie jesz...
- powiedz mu, że wszystko ok. - wybełkotałam próbując powstrzymać łzy.
- Porozmawiaj ze mną... proszę.- chciał zdjąć ze mnie kołdrę.
- Nie mogę, przepraszam Liam.
- Panie Payne, mogę wiedzieć co pan tu robi?- do pokoju wszedł Anthony, który miał być w pracy.
- Chciałem żeby Victoria zeszła na obiad, od kilku dni nic nie je. - powiedział wstając z łóżka.
- Nie je, bo znowu przytyła, a nie chce, żeby wyglądała jak świnia przy ołtarzu. - warknął.
- Nie powinien pan tak mówić o swojej narzeczonej. - w głosie Liama słyszałam złość.
- To nie pana sprawa jak o niej mówię, teraz proszę o opuszczenie mojej sypialni. - słyszałam jak Liam odchodzi, a zaraz po tym Anthony za klucza drzwi.
- masz z nim romans?- podszedł do mnie i wyszarpnął kołdrę.
- N-nie.
- dobrze. - tyle? Bez krzyku, pobicia... zgwałcenia? - mam coś dla ciebie.- cwaniacko się uśmiechnął i z kieszeni wyciągnął kilka małych woreczków. - na co masz ochotę? Amfetamina? Koka? Heroina?
- nie chcę. - pisnęłam.
- kochanie, starałam się to dla ciebie załatwić, a ty co... mam coś jeszcze ekstra, ale to na potem. - z drugiej kieszeni wyciągnął strzykawkę napełnioną jakimś płynem. - chodź, załatwimy to szybko, bo za godzinę muszę być w pracy. - pchnął mnie na łóżko, gdy próbowałam krzyknąć włożył mi coś do buzi. Szarpałam się, ale to nic nie dało, poczułam ukucie, później nic już nie pamiętam...
*Liam*
Co za skurwiel! Z nim musi być coś nie tak, Zayn miał rację... Gdy mnie wyprosił z pokoju stałem chwilę pod drzwiami, ale nic nie udało mi się podsłuchać, więc odpuściłem i poszedłem do swojego biura.
*rozmowa telefoniczna*
Zayn: Halo?
Liam: Stary miałeś rację, tu się coś dzieje. Vicky siedzi od kilku dni w pokoju, nie chce z niego wyjść, nic nie je. Gdy byłem u niej schowała się pod kołdrą.
Zayn: Kurwa mać wiedziałem! Jadę do was.
Liam: Daj mi jeszcze trochę czasu.
Zayn: Czasu? Liam, ja muszę jej pomóc!
Liam: Ale nie wiemy co się dzieje, ona nic nie mówi!
Zayn: to co mamy niby robić?
Liam: Poczekam aż ten skurwiel wróci do pracy, pójdę z nią jeszcze porozmawiać.
Zayn: Daj mi znać co i jak. Jeżeli to nic nie da, to jadę do was.
Liam: Okej, na razie!
*
Usłyszałem nadchodzące kroki, po chwili do biura wszedł Levison.
- Panie Payne, podoba mi się pańskie zachowanie, pan ma pilnować Victorii, nie zaprzyjaźniać się z nią.
- Z całym szacunkiem, ale jeżeli widzę, że z kobietą jest coś nie tak, nie je, nie wychodzi z pokoju, to reaguje, nie będę siedział z założonymi rękami.
- Nie za to panu płacę.- wysyczał. - nie życzę sobie więcej takich sytuacji, jasne?
- taa, jasne-mruknąłem niezadowolony.
- przyślę kogoś do pomocy. - powiedział, gdy wychodził. - aha, jeszcze jedno! Victoria źle się czuje, proszę do niej nie wchodzić. - trzasnął drzwiami. Akurat się go posłucham...
Pół godziny później, gdy już miałam pewność, że Anthony już odjechał, udałem się do pokoju Victorii. Zapukałem, ale nikt mi nie odpowiedział. Pociągnąłem za klamkę. Zamknięte? Co tu się odpierdala?
-Victoria?- Krzyknąłem. Nic, kompletna cisza... Co ja mam robić? Zbiegłem na dół, żeby poszukać gosposi. Jak zawsze była w kuchni.
- Pani Evo, czy ma pani klucze do wszystkich pomieszczeń w tym domu?- kobieta na mnie spojrzała dziwnym wzrokiem.
- oczywiście. Dlaczego pan pyta?
- Szef prosił, żebym sobie wyrobił, wie pani, w razie potrzeby.- uśmiechnąłem się.- mógłbym od pani pożyczyć?
- Nie wiem czy... - spojrzałem na nią przekonującym wzrokiem.- ehh.. proszę. Ten jest od biura, ten od łazienki, ten od piwnicy, ten od sypialni pana Levisona, a ten...
- Dziękuje, poradzę sobie. -wyrwałem klucze kobiecie i udałem się z nim na piętro, patrząc na klucz od sypialni. Szybkim krokiem do drzwi pokoju i dzięki kluczowi, otworzyłem je. Wszedłem do pokoju i rozejrzałem się. Na łóżku leżała dziewczyna, przykryta kołdrą.
- Vicky?- podszedłem bliżej. - Victoria, wszystko okej?- ukucnąłem obok niej i odgarnąłem włosy z jej twarzy. - O kurwa...- jej twarz była cała opuchnięta, posiniaczona. CO TEN SKURWIEL JEJ ZROBIŁ?!- Vicky, obudź się!- delikatnie zacząłem ją szturchać. Dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy.
- L- Liam? - powiedziała przerażona.
- Victoria, już okej.- uśmiechnąłem się delikatnie. - Zabiorę cię stąd.
- N-nie.- szepnęła. - nic nie rozumiesz.
- Nic? Jak to nic? Jesteś pobita.. i chwila....- spojrzałem w jej oczy. - ćpałaś?
- N-nie ja... - rozpłakała się.- ja nie chciałam... - otarła łzę.- Tu jest strasznie, ale nie mogę stąd odjeść, on-on skrzywdzi moją rodzinę, was... Zayna. Nie mogę.
- Victoria, czy on cię... zgwałcił?- na moje słowa dziewczyna zaczęła płakać.- Kiedy to się stało? - dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Zaczęło się, gdy wróciłam z Londynu, dowiedział się, że ja i Zayn...
- Zaczęło? Robił to więcej razy?
- cały czas.- zaczęła bardziej płakać.- Liam, proszę idź stąd, gdy się dowie, że...że ty wiesz, będzie jeszcze gorzej.
- Zabiorę cię stąd, nie martw się wszystko będzie dobrze.- otarłem jej łzę.- Zayn na ciebie czeka, przy nim już nic ci nie grozi.
- Panie Payne, ostrzegałem pana!- nagle usłyszałem głos mężczyzny. Odwróciłem się, za nim stało dwóch 'goryli' - Mogłem się domyślić, przyjaciel Zayna Malika... - zaśmiał się. - bierzcie go.
- Potrzebujesz pomocy, żeby się ze mną rozprawić?- prychnąłem. - Skoro ją potrafisz pobić do nieprzytomności, nie powinieneś mieć ze mną problemu... Jesteś zwykłym tchórzem, Levison. - podszedłem do niego i uderzyłem go w twarz. Jeden z goryli zareagował i pchnął mnie na ścianę. Upadłem. Chciał mnie uderzyć, ale ktoś go powstrzymał. Levison? Spojrzałem na przerażoną Victorię, leżała skulona i nie wiedziała co zrobić.
- Masz rację, oni nie załatwią sprawy... Ale mogę cię oskarżyć o wielokrotny gwałt i pobicie. Victoria wszystko potwierdzi, prawda?
- Anthony, proszę, odpuść. - powiedziała.- Zostanę z tobą, ale go zostaw.
- Zostaniesz ze mną tak czy siak, szmato!
- Nie mów tak do niej! - wstałem i podszedłem do niego, ale goryl mnie odepchnął. - jesteś tchórzem gnoju! Nic nie wartym tchórzem! Zostaw ją w świętym spokoju, psycholu!
- możliwe... Ale to nie po mnie jedzie właśnie policja.
- Kręci cię to? Jak dziewczyna błaga o litość, płacze, cierpi?
- Bardzo. -zaśmiał się. - ale nie tylko mnie... Mojego przyjaciela Richard Malik też to lubi, prawda skarbie? - zwrócił się do Victorii, która dławiła się łzami. Ojciec Zayna ją... To jest chore! oni są chorzy! Gdyby nie trzymający mnie goryl już dawno odciąłbym mu jaja. Dzwonek do drzwi...
- To po pana, panie Payne. - chwile później w pokoju pojawiła się policja. - To on skrzywdził moją księżniczkę- wskazał na mnie.
- Jesteś popieprzony Levison!- wrzasnąłem.- zostawcie mnie i bierzcie jego, on ją skrzywdził, nie ja! Vicky! - krzyczałem gdy zakuwali mnie w kajdanki. - Wrócę po ciebie, będziesz bezpieczna, obiecuję!
- przepraszam. - szepnęła.
Kurwa idę do więzienia, ale najgorsze jest to, że ten psychol jest z Victorią...
_________
Mówiłam kiedyś, że rozdział jest beznadziejny? Myliłam się.. TEN TO PORAŻKA ŻYCIA!
A tak w ogóle chciałam przeprosić za brak rozdziału w zeszłym tygodniu, ale przez nadmiar nauki nie dałam rady go napisać i was poinformować. "Lalka" Prusa potrafi człowieka zniechęcić do wszystkiego... P.R.Z.E.P.R.A.S.Z.A.M.!!
Kocham
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi sie nastepny?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie w przyszłym tygodniu :)
UsuńMatko... Co za pojeb. Niech to się skończy i Victoria będzie z Zaynem.
OdpowiedzUsuńNic sie nie stalo a rozdzial genialny z niecierpliwoscia czekam na nastepny :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńKiedy nowy? :(((((
OdpowiedzUsuń