niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 16- część II

*Liam*


- To nie ja! - wrzasnąłem.- Jesteście popierdoleni, zostawiliście ją z psychopatą! Muszę jej pomóc! - Policjant spojrzał na mnie i głupkowato się uśmiechnął. 
- Jasne, jasne... Mam ci uwierzyć, że Anthony Levison jest gwałcicielem? A pan, panie Payne.. notowany za rozbój, bójki... Zawsze ci się upiekło, jednak nie tym razem. Posiedzisz sobie dłuuugie lata. - prychnąłem i uderzyłem pięścią w stół. 
- Będziesz ją miał na sumieniu.- syknąłem. - Należy mi się telefon, prawda? - Niezadowolony policjant wyszedł z pomieszczenia. Rozejrzałem się dookoła. Ciemne ściany, jedno malutkie okno, na środku pokoju stał stolik i dwa krzesła, na jednym z nich siedziałem. 
Po chwili mężczyzna wrócił i rzucił mi telefon. 
- Masz 2 minuty.- powiedział, po czym ponownie wyszedł. Wybrałem numer i po dwóch sygnałach odebrał.

*Rozmowa telefoniczna*
Zayn: Halo?
Liam: Zayn, stary! Musisz tu przyjechać! 
Zayn: Liam? Co jest? Dlaczego nie dzwonisz ze swojej komórki?
Liam: Jestem w więzieniu, ale nie mam czasu, żeby o tym opowiadać. Musisz tu przyjechać i pomóc Victorii.
Zayn: Więzienie? Kurwa.. co z nią?
Liam: Levison ją katuje i gwałci.
Zayn: Kurwa co?! Zapierdole go!
Liam:  Przyjeżdżaj tu, jak najszybciej. 
Zayn: Właśnie biorę rzeczy, za chwile wyjeżdżam. Zadzwonię do Sama, załatwi nam widzenie. 
Liam: Okej, muszę kończyć, właśnie wszedł popierdolony glina. 
Zayn: Pomogę ci wyjść, trzymaj się! 

***

- trochę szacunku dla stróża prawa!- teatralnie przewróciłem oczami.
- Skoro jesteś "stróżem prawa", wypuść mnie i aresztuj Levisona! - wstałem z miejsca i kopnąłem krzesło.- Jeżeli coś się jej stanie, słono pożałujesz! 
- Groźby są karalne Payne! Siadaj. 
- Nie mam zamiaru. 
- W takim razie mów skąd znasz Victorię Harris? 
- Z liceum, jesteśmy przyjaciółmi! 
- Dobry z ciebie przyjaciel, gwałcicielu. - Zaraz mu przywalę! 
- Mam dziewczynę, po co miałbym ją gwałcić? Jesteś debilem! 
- nie wiem po co, próbuję się tego dowiedzieć. Co robisz w Manchesterze? 
- Pracowałem u Levisona. 
- W jakiej specjalizacji?
- Prywatny ochroniarz Victorii. 
- Aż się nasuwa pewna hipoteza. Byłeś jej ochroniarzem, spędzałeś z nią dużo czasu, twoja dziewczyna została w Londynie, pewnie chciałeś się zabawić, wiadomo, każdy facet ma potrzeby, ale Panna Harris nie chciała, wkurzyłeś się, więc ją pobiłeś, potem dobrałeś się do jej majtek... W końcu zobaczyłeś jakie to łatwe, jaka ona jest bezbronna... I powtórzyłeś to kilka razy. 
- Bardzo ładna bajeczka.- usiadłem naprzeciwko niego i się zaśmiałem. -  tylko pomyśl, Victoria ma siniaki na całym ciele, jej twarz jest cała opuchnięta, myślisz że Levison zauważyłby to dopiero po trzech tygodniach? - skrzyżowałem ramiona.- Spał z nią w sypialni, jadał z nią kolację.. Weź się jebnij człowieku! - Mężczyzna przez chwile myślał, pewnie analizował moje słowa.
- Wszyscy znamy Anthony'ego Levisona, ma czystą kartę,  jest dobroczyńcą, on nie mógłby tego zrobić. 
- Jasne... Nie mógłby, bo co? Bo ma kasę? Bo jego ojciec był szychą? Czasem osoby o reputacji anioła, są tak naprawdę diabłami. 
- W każdym razie, mówisz mi prawdę czy odmawiasz zeznań.
- Cały czas mówię prawdę, bezmózgowcu.  
- Czyli odmawiasz zeznań...- zamurowało mnie.
- Kurwa jesteś popierdolony. - zaśmiałem się.- a wydajesz się spoko gościem, może bym cię polubił, gdyby nie te okoliczności.. 
- Jakoś to przeżyje. - odłożył notatki i spojrzał na mnie. - jutro przyjdą badania obdukcyjne Victorii, zobaczymy jaką jesteś bestią, ale z tego co widziałem, wyglądała okropnie. 
- Dziwisz się? Jest zaręczona z psychopatą.

                                                              *Victoria*

Kilka godzin po aresztowaniu Liama wróciłam do domu, byłam na jakiś badaniach, robili mi zdjęcia..  Nie mogę w to uwierzyć, że mój przyjaciel jest w więzieniu, chciał mi pomóc... To wszystko moja wina! 
- Moja mała księżniczka jest już bezpieczna, dziękuje panie Winston. - rzekł Anthony żegnając się z detektywem 'prowadzącym sprawę'.Zamknął za nim drzwi i uśmiechnął się do mnie. 
- Znowu mnie okłamałaś... - warknął podchodząc do mnie i pociągnął mnie za włosy.- Znałaś tego chuja Payne'a... Ty mała szmato!
- Nie wiedziałam, że go zatrudnisz, przysięgam.- zaszlochałam. - Proszę, niech go wypuszczą, on nic nie zrobił. 
- Jebie mnie to! Należało się mu, niech gnije w więzieniu, a ty kochanie. - uśmiechnął się do mnie. - Będziesz zeznawała przeciwko niemu. 
- N-nie mogę...
- CO POWIEDZIAŁAŚ? - uderzył mnie w policzek. 
- N- nic, przepraszam. - zaszlochałam.- proszę, nie rób mi krzywdy. 
- Krzywdy? czy ja cię kiedyś skrzywdziłem?- zaśmiał się nalewając sobie whiskey. - Twoje zdrowie, kochanie. 
- Co teraz ze mną będzie?- szepnęłam. 
- Jak to co? Zostaniesz ze mną, weźmiemy ślub i będziemy żyć ze sobą długo i szczęśliwe, tego właśnie chciałaś, prawda? - spojrzał na mnie. - powinnaś zostać ukarana, za to, że nie powiedziałaś mi nic o Payne, ale masz szczęście, bo policja nadal węszy. -  westchnął.- idź się spakować, muszę wyjechać na dwa dni, a ty w tym czasie będziesz mieszkała u moich rodziców.
- Nie mogę u cioci? 
- Nie dyskutuj! 

                                                           ***

- masz być grzeczna, nie próbuj  żadnych sztuczek. - powiedział całując mój policzek. - do zobaczenia. - wsiadł do auta i odjechał. Dwa dni bez niego... boże jak cudownie! Ale wiem, że on wróci i będzie tak samo... 
- Victoria, chodź do domu.- krzyknęła jego mama. Posłusznie weszłam do środka, ściągnęłam kurtkę i buty. - boże jak ty wyglądasz. - zmierzyła mnie od góry do dołu. - dobrze, że ten ochroniarz jest w więzieniu. - nie nie odpowiedziałam, ja się z tego powodu nie cieszę... - Chcesz coś do jedzenia? 
- Nie, dziękuje.- odpowiedziałam. -mogłabym się położyć? Jestem trochę zmęczona. 
- tak, na piętrze znajdują się wolne sypialnie, wybierz sobie którąś. 
- dziękuje. - lekko się uśmiechnęłam  i poszłam we wskazane miejsce. 

                                                       *Zayn*

Jadąc autostradą na liczniku miałem 250 km/h,  cholernie się śpieszyłem, chciałem być już koło Vicky! Zabiję tego gnoja, który odważył się ją dotknąć! Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić, tego co czuła... łącząc wszystkie fakty doszedłem do wniosku, że ona mi chciała o tym powiedzieć, wtedy gdy mój telefon odebrała Alex... Ja pierdole! Ale ze mnie debil! Mogłem od razu tam jechać! Wiem, że Liam chciał pomóc, cóż... Levison okazał się sprytniejszy... 
Za mną jechali; Louis, Niall i Harry, Bella z koleżanką, która jest prawniczką. Mamy nadzieję, że uda się wydostać Peyno, choć wiem, że on sobie poradzi, gorzej z Vicky. JA jadę do  niej, reszta do więzienia. 

Podjeżdżając pod dom, w którym mieszka moja ukochana miałem ochotę coś rozwalić. Uliczka i brama były zamknięte, więc przeskoczyłem przez płot. Podbiegłem do głównego wejścia, drzwi były otwarte... aż dziwne. Wchodząc do środka napotkałem wzrok kobiety, około pięćdziesiątki. 
- Co pan tu robi?
- Gdzie Victoria?
- Nie ma jej tutaj, co pan od niej chce? Ona już tyle przeszła i to moja wina...
- Pani wina? 
- Dałam temu ochroniarzowi klucze- powiedziała spuszczając wzrok.- ale czego pan od niej chce? 
- Niech pani posłucha, to nie Liam skrzywdził Vicky, tylko Levison, muszę ją od niego zabrać, niech pani mi pomoże. 
- Pan Anthony? Nie.. to nie możliwe. 
- Niech pani mi uwierzy, Liam to mój dobry przyjaciel, przysłałem go tutaj dla Victorii, miał sprawdzić czy z nią wszystko gra. Kocham ją, martwiłem się i zawaliłem na całego. 
- Ale pan Levison...
- Levison to pieprzony chuj! Musi ponieść karę, ale najpierw chcę odzyskać Victorię! 
- Nie ma jej tutaj, Anthony wyjechał, a Victoria  jest u jego rodziców..

__________

Niedokończony, nie wyszedł tak jak chciałam, ale dodaję, żeby nie mieć wyrzutów sumienia! :D Do zobaczenia!!! :D Liczę na komentarze!! 

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 15- część II

kocham cię.... kocham cię.... STEK BZDUR! Gdyby mnie kochał nie robiłby takich okropnych rzeczy, nie pozwalałby innym mnie dotykać. Minęły kolejne dwa tygodnie, a ja ciągle jestem katowana przez mojego narzeczonego...Specjalnie przełożył datę ślubu na grudzień... Choć to co on mi robi przez cały czas, to nic w porównaniu do tego co zaoferował mi Richard Malik... Błagałam go o litość, jednak on był nieugięty... Przez tydzień nie wychodziłam z pokoju, nie mogłam patrzeć w lustro. Najgorsze jest to, że on tu wróci. Powiedział mi to, gdy wychodził z pokoju, zostawiając mnie samą... Stwierdził, że to dopiero rozgrzewka. 
Leżąc przez te kilka dni, zaczęłam dużo myśleć "co by było gdyby...." Gdybym została z Zaynem, albo gdyby Anthony nie dowiedział się o moim romansie, gdybym nie zdradziła Thony'ego, czy te rzeczy miałyby miejsce? Nie wiem, nie znam na to odpowiedzi... Niestety. 

Nagle usłyszałam mocne walenie w drzwi. Anthony?! Nie... on wszedłby od razu. 
- Victoria!- Liam... myślałam, że odszedł. - Nie wychodzisz z pokoju od paru dni! Eva jest zdenerwowana, mówi, że od tygodni nic nie jesz! Co z tobą?
- Nic, źle się czuje, odejdź.- powiedziałam przez zamknięte drzwi. 
- Wchodzę.
- N-ni...- nie zdążyłam nic powiedzieć, a on już był w pokoju. Szybko schowałam się pod kołdrą.
- Vicky!-  usiadł na skraju łóżka.- powiedz co ci jest?
- N-nic, naprawdę, jestem chora, wyjdź nie chcę cię zarazić. 
- Zdejmij z siebie tę kołdrę.- nakazał.
- Nie.
- Kurwa, Victoria nie denerwuj mnie!- krzyknął. - Nie jestem tu, dla pieniędzy tylko dla ciebie. Zayn się martwi, dzwoni do mnie kilka razy dziennie i pyta się jak u ciebie. Ale co ja mam mu odpowiedzieć, skoro ty ze mną nie rozmawiasz?! Nie wychodzisz z pokoju, nie jesz... 
- powiedz mu, że wszystko ok. - wybełkotałam próbując powstrzymać łzy. 
- Porozmawiaj ze mną... proszę.- chciał zdjąć ze mnie kołdrę. 
- Nie mogę, przepraszam Liam. 
- Panie Payne, mogę wiedzieć co pan tu robi?- do pokoju wszedł Anthony, który miał być w pracy. 
- Chciałem żeby Victoria zeszła na obiad, od kilku dni nic nie je. - powiedział wstając z łóżka.
- Nie je, bo znowu przytyła, a nie chce, żeby wyglądała jak świnia przy ołtarzu. - warknął. 
- Nie powinien pan tak mówić o swojej narzeczonej. - w głosie Liama słyszałam złość. 
- To nie pana sprawa jak o niej mówię, teraz proszę o opuszczenie mojej sypialni. - słyszałam jak Liam odchodzi, a zaraz po tym Anthony za klucza drzwi.
- masz z nim romans?- podszedł do mnie i wyszarpnął kołdrę. 
- N-nie. 
- dobrze. - tyle? Bez krzyku, pobicia... zgwałcenia? - mam coś dla ciebie.- cwaniacko się uśmiechnął i z kieszeni wyciągnął kilka małych woreczków. - na co masz ochotę? Amfetamina? Koka? Heroina?
- nie chcę. - pisnęłam. 
- kochanie, starałam się to dla ciebie załatwić, a ty co... mam coś jeszcze ekstra, ale to na potem. - z drugiej kieszeni wyciągnął strzykawkę napełnioną jakimś płynem. - chodź, załatwimy to szybko, bo za godzinę muszę być w pracy. - pchnął mnie na łóżko, gdy próbowałam krzyknąć włożył mi coś do buzi. Szarpałam się, ale to nic nie dało, poczułam ukucie, później nic już nie pamiętam...

                                                                *Liam*

Co za skurwiel! Z nim musi być coś nie tak, Zayn miał rację... Gdy mnie wyprosił z pokoju stałem chwilę pod drzwiami, ale nic nie udało mi się podsłuchać, więc odpuściłem i poszedłem do swojego biura.

*rozmowa telefoniczna*

Zayn: Halo?
Liam: Stary miałeś rację, tu się coś dzieje. Vicky siedzi od kilku dni w pokoju, nie chce z niego wyjść, nic nie je. Gdy byłem u niej schowała się pod kołdrą. 
Zayn: Kurwa mać wiedziałem! Jadę do was.
Liam: Daj mi jeszcze trochę czasu. 
Zayn: Czasu? Liam, ja muszę jej pomóc! 
Liam: Ale nie wiemy co się dzieje, ona nic nie mówi! 
Zayn: to co mamy niby robić?
Liam: Poczekam aż ten skurwiel wróci do pracy, pójdę z nią jeszcze porozmawiać.
Zayn: Daj mi znać co i jak. Jeżeli to nic nie da, to jadę do was. 
Liam: Okej, na razie!


Usłyszałem nadchodzące kroki, po chwili do biura wszedł Levison. 
- Panie Payne, podoba mi się pańskie zachowanie, pan ma pilnować Victorii, nie zaprzyjaźniać się z nią. 
- Z całym szacunkiem, ale jeżeli widzę, że z kobietą jest coś nie tak, nie je, nie wychodzi z pokoju, to reaguje, nie będę siedział  z założonymi rękami. 
- Nie za to panu płacę.- wysyczał. - nie życzę sobie więcej takich sytuacji, jasne? 
- taa, jasne-mruknąłem niezadowolony. 
- przyślę kogoś do pomocy. - powiedział, gdy wychodził. - aha, jeszcze jedno! Victoria źle się czuje, proszę do niej nie wchodzić. - trzasnął drzwiami. Akurat się go posłucham... 

Pół godziny później, gdy już miałam pewność, że Anthony już odjechał, udałem się do pokoju Victorii. Zapukałem, ale nikt mi nie odpowiedział. Pociągnąłem za klamkę. Zamknięte? Co tu się odpierdala?
-Victoria?- Krzyknąłem. Nic, kompletna cisza... Co ja mam robić? Zbiegłem na dół, żeby poszukać gosposi. Jak zawsze była w kuchni. 
- Pani Evo, czy ma pani klucze do wszystkich pomieszczeń w tym domu?- kobieta na mnie spojrzała dziwnym wzrokiem.
- oczywiście. Dlaczego pan pyta?
- Szef prosił, żebym sobie wyrobił, wie pani, w razie potrzeby.- uśmiechnąłem się.- mógłbym od pani pożyczyć?
- Nie wiem czy... - spojrzałem na nią przekonującym wzrokiem.- ehh.. proszę. Ten jest od biura, ten od łazienki, ten od piwnicy, ten od sypialni pana Levisona, a ten...
- Dziękuje, poradzę sobie. -wyrwałem klucze kobiecie i udałem się z nim na piętro, patrząc na klucz od sypialni. Szybkim krokiem do drzwi pokoju i dzięki kluczowi, otworzyłem je. Wszedłem do pokoju i rozejrzałem się. Na łóżku leżała dziewczyna, przykryta kołdrą.
- Vicky?- podszedłem bliżej. - Victoria, wszystko okej?- ukucnąłem obok niej i odgarnąłem włosy z jej twarzy. - O kurwa...- jej twarz była cała opuchnięta, posiniaczona. CO TEN SKURWIEL JEJ ZROBIŁ?!- Vicky, obudź się!- delikatnie zacząłem ją szturchać. Dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy. 
- L- Liam? - powiedziała przerażona. 
- Victoria, już okej.- uśmiechnąłem się delikatnie. - Zabiorę cię stąd. 
- N-nie.- szepnęła. - nic nie rozumiesz. 
- Nic? Jak to nic? Jesteś pobita.. i chwila....- spojrzałem w jej oczy. - ćpałaś? 
- N-nie ja... - rozpłakała się.- ja nie chciałam... - otarła łzę.- Tu jest strasznie, ale nie mogę stąd odjeść, on-on skrzywdzi moją rodzinę, was... Zayna. Nie mogę.
- Victoria, czy on cię... zgwałcił?- na moje słowa dziewczyna zaczęła płakać.- Kiedy to się stało? - dziewczyna wzięła głęboki oddech. 
- Zaczęło się, gdy wróciłam z Londynu, dowiedział się, że ja i Zayn...
- Zaczęło? Robił to więcej razy?
- cały czas.- zaczęła bardziej płakać.- Liam, proszę idź stąd, gdy się dowie, że...że ty wiesz, będzie jeszcze gorzej. 
- Zabiorę cię stąd, nie martw się wszystko będzie dobrze.- otarłem jej łzę.- Zayn na ciebie czeka, przy nim już nic ci nie grozi. 
- Panie Payne, ostrzegałem pana!- nagle usłyszałem głos mężczyzny. Odwróciłem się, za nim stało dwóch 'goryli' - Mogłem się domyślić, przyjaciel Zayna Malika... - zaśmiał się. - bierzcie go.
- Potrzebujesz pomocy, żeby się ze mną rozprawić?- prychnąłem. - Skoro ją potrafisz pobić do nieprzytomności, nie powinieneś mieć ze mną problemu... Jesteś zwykłym tchórzem, Levison. - podszedłem do niego i uderzyłem go w twarz. Jeden z goryli zareagował i pchnął mnie na ścianę. Upadłem. Chciał mnie uderzyć, ale ktoś go powstrzymał. Levison? Spojrzałem na przerażoną Victorię, leżała skulona i nie wiedziała co zrobić.
- Masz rację, oni nie załatwią sprawy... Ale mogę cię oskarżyć o wielokrotny gwałt i pobicie. Victoria wszystko potwierdzi, prawda? 
- Anthony, proszę, odpuść. - powiedziała.- Zostanę z tobą, ale go zostaw.
- Zostaniesz ze mną tak czy siak, szmato!
- Nie mów tak do niej! - wstałem i podszedłem do niego, ale goryl mnie odepchnął. - jesteś tchórzem gnoju! Nic nie wartym tchórzem! Zostaw ją w świętym spokoju, psycholu! 
- możliwe... Ale to nie po mnie jedzie właśnie policja. 
- Kręci cię to? Jak dziewczyna błaga o litość, płacze, cierpi?
- Bardzo. -zaśmiał się. - ale nie tylko mnie... Mojego przyjaciela Richard Malik też to lubi, prawda skarbie? - zwrócił się do Victorii, która dławiła się łzami. Ojciec Zayna ją... To jest chore! oni są chorzy! Gdyby nie trzymający mnie goryl już dawno odciąłbym mu jaja. Dzwonek do drzwi...
- To po pana, panie Payne. - chwile później w pokoju pojawiła się policja. - To on skrzywdził moją księżniczkę- wskazał na mnie.
- Jesteś popieprzony Levison!- wrzasnąłem.- zostawcie mnie i bierzcie jego, on ją skrzywdził, nie ja! Vicky! - krzyczałem gdy zakuwali mnie w kajdanki. - Wrócę po ciebie, będziesz bezpieczna, obiecuję! 
- przepraszam. - szepnęła.
Kurwa idę do więzienia, ale najgorsze jest to, że ten psychol jest z Victorią...

_________
Mówiłam kiedyś, że rozdział jest beznadziejny? Myliłam się.. TEN TO PORAŻKA ŻYCIA!
A tak w ogóle chciałam przeprosić za brak rozdziału w zeszłym tygodniu, ale przez nadmiar nauki nie dałam rady go napisać i was poinformować. "Lalka" Prusa potrafi człowieka zniechęcić do wszystkiego...  P.R.Z.E.P.R.A.S.Z.A.M.!!