*Liam*
- Jasne, jasne... Mam ci uwierzyć, że Anthony Levison jest gwałcicielem? A pan, panie Payne.. notowany za rozbój, bójki... Zawsze ci się upiekło, jednak nie tym razem. Posiedzisz sobie dłuuugie lata. - prychnąłem i uderzyłem pięścią w stół.
- Będziesz ją miał na sumieniu.- syknąłem. - Należy mi się telefon, prawda? - Niezadowolony policjant wyszedł z pomieszczenia. Rozejrzałem się dookoła. Ciemne ściany, jedno malutkie okno, na środku pokoju stał stolik i dwa krzesła, na jednym z nich siedziałem.
Po chwili mężczyzna wrócił i rzucił mi telefon.
- Masz 2 minuty.- powiedział, po czym ponownie wyszedł. Wybrałem numer i po dwóch sygnałach odebrał.
*Rozmowa telefoniczna*
Zayn: Halo?
Liam: Zayn, stary! Musisz tu przyjechać!
Zayn: Liam? Co jest? Dlaczego nie dzwonisz ze swojej komórki?
Liam: Jestem w więzieniu, ale nie mam czasu, żeby o tym opowiadać. Musisz tu przyjechać i pomóc Victorii.
Zayn: Więzienie? Kurwa.. co z nią?
Liam: Levison ją katuje i gwałci.
Liam: Levison ją katuje i gwałci.
Zayn: Kurwa co?! Zapierdole go!
Liam: Przyjeżdżaj tu, jak najszybciej.
Zayn: Właśnie biorę rzeczy, za chwile wyjeżdżam. Zadzwonię do Sama, załatwi nam widzenie.
Liam: Okej, muszę kończyć, właśnie wszedł popierdolony glina.
Zayn: Pomogę ci wyjść, trzymaj się!
***
- trochę szacunku dla stróża prawa!- teatralnie przewróciłem oczami.
- Skoro jesteś "stróżem prawa", wypuść mnie i aresztuj Levisona! - wstałem z miejsca i kopnąłem krzesło.- Jeżeli coś się jej stanie, słono pożałujesz!
- Groźby są karalne Payne! Siadaj.
- Nie mam zamiaru.
- W takim razie mów skąd znasz Victorię Harris?
- Z liceum, jesteśmy przyjaciółmi!
- Dobry z ciebie przyjaciel, gwałcicielu. - Zaraz mu przywalę!
- Mam dziewczynę, po co miałbym ją gwałcić? Jesteś debilem!
- nie wiem po co, próbuję się tego dowiedzieć. Co robisz w Manchesterze?
- Pracowałem u Levisona.
- W jakiej specjalizacji?
- Prywatny ochroniarz Victorii.
- Aż się nasuwa pewna hipoteza. Byłeś jej ochroniarzem, spędzałeś z nią dużo czasu, twoja dziewczyna została w Londynie, pewnie chciałeś się zabawić, wiadomo, każdy facet ma potrzeby, ale Panna Harris nie chciała, wkurzyłeś się, więc ją pobiłeś, potem dobrałeś się do jej majtek... W końcu zobaczyłeś jakie to łatwe, jaka ona jest bezbronna... I powtórzyłeś to kilka razy.
- Bardzo ładna bajeczka.- usiadłem naprzeciwko niego i się zaśmiałem. - tylko pomyśl, Victoria ma siniaki na całym ciele, jej twarz jest cała opuchnięta, myślisz że Levison zauważyłby to dopiero po trzech tygodniach? - skrzyżowałem ramiona.- Spał z nią w sypialni, jadał z nią kolację.. Weź się jebnij człowieku! - Mężczyzna przez chwile myślał, pewnie analizował moje słowa.
- Wszyscy znamy Anthony'ego Levisona, ma czystą kartę, jest dobroczyńcą, on nie mógłby tego zrobić.
- Jasne... Nie mógłby, bo co? Bo ma kasę? Bo jego ojciec był szychą? Czasem osoby o reputacji anioła, są tak naprawdę diabłami.
- W każdym razie, mówisz mi prawdę czy odmawiasz zeznań.
- Cały czas mówię prawdę, bezmózgowcu.
- Czyli odmawiasz zeznań...- zamurowało mnie.
- Kurwa jesteś popierdolony. - zaśmiałem się.- a wydajesz się spoko gościem, może bym cię polubił, gdyby nie te okoliczności..
- Jakoś to przeżyje. - odłożył notatki i spojrzał na mnie. - jutro przyjdą badania obdukcyjne Victorii, zobaczymy jaką jesteś bestią, ale z tego co widziałem, wyglądała okropnie.
- Dziwisz się? Jest zaręczona z psychopatą.
*Victoria*
Kilka godzin po aresztowaniu Liama wróciłam do domu, byłam na jakiś badaniach, robili mi zdjęcia.. Nie mogę w to uwierzyć, że mój przyjaciel jest w więzieniu, chciał mi pomóc... To wszystko moja wina!
- Moja mała księżniczka jest już bezpieczna, dziękuje panie Winston. - rzekł Anthony żegnając się z detektywem 'prowadzącym sprawę'.Zamknął za nim drzwi i uśmiechnął się do mnie.
- Znowu mnie okłamałaś... - warknął podchodząc do mnie i pociągnął mnie za włosy.- Znałaś tego chuja Payne'a... Ty mała szmato!
- Nie wiedziałam, że go zatrudnisz, przysięgam.- zaszlochałam. - Proszę, niech go wypuszczą, on nic nie zrobił.
- Jebie mnie to! Należało się mu, niech gnije w więzieniu, a ty kochanie. - uśmiechnął się do mnie. - Będziesz zeznawała przeciwko niemu.
- N-nie mogę...
- CO POWIEDZIAŁAŚ? - uderzył mnie w policzek.
- N- nic, przepraszam. - zaszlochałam.- proszę, nie rób mi krzywdy.
- Krzywdy? czy ja cię kiedyś skrzywdziłem?- zaśmiał się nalewając sobie whiskey. - Twoje zdrowie, kochanie.
- Co teraz ze mną będzie?- szepnęłam.
- Jak to co? Zostaniesz ze mną, weźmiemy ślub i będziemy żyć ze sobą długo i szczęśliwe, tego właśnie chciałaś, prawda? - spojrzał na mnie. - powinnaś zostać ukarana, za to, że nie powiedziałaś mi nic o Payne, ale masz szczęście, bo policja nadal węszy. - westchnął.- idź się spakować, muszę wyjechać na dwa dni, a ty w tym czasie będziesz mieszkała u moich rodziców.
- Nie mogę u cioci?
- Nie dyskutuj!
***
- masz być grzeczna, nie próbuj żadnych sztuczek. - powiedział całując mój policzek. - do zobaczenia. - wsiadł do auta i odjechał. Dwa dni bez niego... boże jak cudownie! Ale wiem, że on wróci i będzie tak samo...
- Victoria, chodź do domu.- krzyknęła jego mama. Posłusznie weszłam do środka, ściągnęłam kurtkę i buty. - boże jak ty wyglądasz. - zmierzyła mnie od góry do dołu. - dobrze, że ten ochroniarz jest w więzieniu. - nie nie odpowiedziałam, ja się z tego powodu nie cieszę... - Chcesz coś do jedzenia?
- Nie, dziękuje.- odpowiedziałam. -mogłabym się położyć? Jestem trochę zmęczona.
- tak, na piętrze znajdują się wolne sypialnie, wybierz sobie którąś.
- dziękuje. - lekko się uśmiechnęłam i poszłam we wskazane miejsce.
*Zayn*
Jadąc autostradą na liczniku miałem 250 km/h, cholernie się śpieszyłem, chciałem być już koło Vicky! Zabiję tego gnoja, który odważył się ją dotknąć! Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić, tego co czuła... łącząc wszystkie fakty doszedłem do wniosku, że ona mi chciała o tym powiedzieć, wtedy gdy mój telefon odebrała Alex... Ja pierdole! Ale ze mnie debil! Mogłem od razu tam jechać! Wiem, że Liam chciał pomóc, cóż... Levison okazał się sprytniejszy...
Za mną jechali; Louis, Niall i Harry, Bella z koleżanką, która jest prawniczką. Mamy nadzieję, że uda się wydostać Peyno, choć wiem, że on sobie poradzi, gorzej z Vicky. JA jadę do niej, reszta do więzienia.
Podjeżdżając pod dom, w którym mieszka moja ukochana miałem ochotę coś rozwalić. Uliczka i brama były zamknięte, więc przeskoczyłem przez płot. Podbiegłem do głównego wejścia, drzwi były otwarte... aż dziwne. Wchodząc do środka napotkałem wzrok kobiety, około pięćdziesiątki.
- Co pan tu robi?
- Gdzie Victoria?
- Nie ma jej tutaj, co pan od niej chce? Ona już tyle przeszła i to moja wina...
- Pani wina?
- Dałam temu ochroniarzowi klucze- powiedziała spuszczając wzrok.- ale czego pan od niej chce?
- Niech pani posłucha, to nie Liam skrzywdził Vicky, tylko Levison, muszę ją od niego zabrać, niech pani mi pomoże.
- Pan Anthony? Nie.. to nie możliwe.
- Niech pani mi uwierzy, Liam to mój dobry przyjaciel, przysłałem go tutaj dla Victorii, miał sprawdzić czy z nią wszystko gra. Kocham ją, martwiłem się i zawaliłem na całego.
- Ale pan Levison...
- Levison to pieprzony chuj! Musi ponieść karę, ale najpierw chcę odzyskać Victorię!
- Nie ma jej tutaj, Anthony wyjechał, a Victoria jest u jego rodziców..
__________
Niedokończony, nie wyszedł tak jak chciałam, ale dodaję, żeby nie mieć wyrzutów sumienia! :D Do zobaczenia!!! :D Liczę na komentarze!!
- Jasne... Nie mógłby, bo co? Bo ma kasę? Bo jego ojciec był szychą? Czasem osoby o reputacji anioła, są tak naprawdę diabłami.
- W każdym razie, mówisz mi prawdę czy odmawiasz zeznań.
- Cały czas mówię prawdę, bezmózgowcu.
- Czyli odmawiasz zeznań...- zamurowało mnie.
- Kurwa jesteś popierdolony. - zaśmiałem się.- a wydajesz się spoko gościem, może bym cię polubił, gdyby nie te okoliczności..
- Jakoś to przeżyje. - odłożył notatki i spojrzał na mnie. - jutro przyjdą badania obdukcyjne Victorii, zobaczymy jaką jesteś bestią, ale z tego co widziałem, wyglądała okropnie.
- Dziwisz się? Jest zaręczona z psychopatą.
*Victoria*
Kilka godzin po aresztowaniu Liama wróciłam do domu, byłam na jakiś badaniach, robili mi zdjęcia.. Nie mogę w to uwierzyć, że mój przyjaciel jest w więzieniu, chciał mi pomóc... To wszystko moja wina!
- Moja mała księżniczka jest już bezpieczna, dziękuje panie Winston. - rzekł Anthony żegnając się z detektywem 'prowadzącym sprawę'.Zamknął za nim drzwi i uśmiechnął się do mnie.
- Znowu mnie okłamałaś... - warknął podchodząc do mnie i pociągnął mnie za włosy.- Znałaś tego chuja Payne'a... Ty mała szmato!
- Nie wiedziałam, że go zatrudnisz, przysięgam.- zaszlochałam. - Proszę, niech go wypuszczą, on nic nie zrobił.
- Jebie mnie to! Należało się mu, niech gnije w więzieniu, a ty kochanie. - uśmiechnął się do mnie. - Będziesz zeznawała przeciwko niemu.
- N-nie mogę...
- CO POWIEDZIAŁAŚ? - uderzył mnie w policzek.
- N- nic, przepraszam. - zaszlochałam.- proszę, nie rób mi krzywdy.
- Krzywdy? czy ja cię kiedyś skrzywdziłem?- zaśmiał się nalewając sobie whiskey. - Twoje zdrowie, kochanie.
- Co teraz ze mną będzie?- szepnęłam.
- Jak to co? Zostaniesz ze mną, weźmiemy ślub i będziemy żyć ze sobą długo i szczęśliwe, tego właśnie chciałaś, prawda? - spojrzał na mnie. - powinnaś zostać ukarana, za to, że nie powiedziałaś mi nic o Payne, ale masz szczęście, bo policja nadal węszy. - westchnął.- idź się spakować, muszę wyjechać na dwa dni, a ty w tym czasie będziesz mieszkała u moich rodziców.
- Nie mogę u cioci?
- Nie dyskutuj!
***
- masz być grzeczna, nie próbuj żadnych sztuczek. - powiedział całując mój policzek. - do zobaczenia. - wsiadł do auta i odjechał. Dwa dni bez niego... boże jak cudownie! Ale wiem, że on wróci i będzie tak samo...
- Victoria, chodź do domu.- krzyknęła jego mama. Posłusznie weszłam do środka, ściągnęłam kurtkę i buty. - boże jak ty wyglądasz. - zmierzyła mnie od góry do dołu. - dobrze, że ten ochroniarz jest w więzieniu. - nie nie odpowiedziałam, ja się z tego powodu nie cieszę... - Chcesz coś do jedzenia?
- Nie, dziękuje.- odpowiedziałam. -mogłabym się położyć? Jestem trochę zmęczona.
- tak, na piętrze znajdują się wolne sypialnie, wybierz sobie którąś.
- dziękuje. - lekko się uśmiechnęłam i poszłam we wskazane miejsce.
*Zayn*
Jadąc autostradą na liczniku miałem 250 km/h, cholernie się śpieszyłem, chciałem być już koło Vicky! Zabiję tego gnoja, który odważył się ją dotknąć! Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić, tego co czuła... łącząc wszystkie fakty doszedłem do wniosku, że ona mi chciała o tym powiedzieć, wtedy gdy mój telefon odebrała Alex... Ja pierdole! Ale ze mnie debil! Mogłem od razu tam jechać! Wiem, że Liam chciał pomóc, cóż... Levison okazał się sprytniejszy...
Za mną jechali; Louis, Niall i Harry, Bella z koleżanką, która jest prawniczką. Mamy nadzieję, że uda się wydostać Peyno, choć wiem, że on sobie poradzi, gorzej z Vicky. JA jadę do niej, reszta do więzienia.
Podjeżdżając pod dom, w którym mieszka moja ukochana miałem ochotę coś rozwalić. Uliczka i brama były zamknięte, więc przeskoczyłem przez płot. Podbiegłem do głównego wejścia, drzwi były otwarte... aż dziwne. Wchodząc do środka napotkałem wzrok kobiety, około pięćdziesiątki.
- Co pan tu robi?
- Gdzie Victoria?
- Nie ma jej tutaj, co pan od niej chce? Ona już tyle przeszła i to moja wina...
- Pani wina?
- Dałam temu ochroniarzowi klucze- powiedziała spuszczając wzrok.- ale czego pan od niej chce?
- Niech pani posłucha, to nie Liam skrzywdził Vicky, tylko Levison, muszę ją od niego zabrać, niech pani mi pomoże.
- Pan Anthony? Nie.. to nie możliwe.
- Niech pani mi uwierzy, Liam to mój dobry przyjaciel, przysłałem go tutaj dla Victorii, miał sprawdzić czy z nią wszystko gra. Kocham ją, martwiłem się i zawaliłem na całego.
- Ale pan Levison...
- Levison to pieprzony chuj! Musi ponieść karę, ale najpierw chcę odzyskać Victorię!
- Nie ma jej tutaj, Anthony wyjechał, a Victoria jest u jego rodziców..
__________
Niedokończony, nie wyszedł tak jak chciałam, ale dodaję, żeby nie mieć wyrzutów sumienia! :D Do zobaczenia!!! :D Liczę na komentarze!!