- Pokażesz nam się w końcu?- krzyknęła podirytowana Sophia, która czekała za mną wraz z Bellom. Poprosiłam przyjaciółkę by była tu ze mną. Niepewnie wyszłam w pokoju, w którym się przebierałam.
- Wyglądasz przepięknie. - pisnęła Isabella.
- Tak, ślicznie. - uśmiechnęła się Sophia. - Stań na tym podeście. - Stanęłam na wskazanym miejscu i ponownie spojrzałam w lustro.
- Spójrz, nie zrobiłam długich rękawów, ponieważ wydaje mi się, że tak wygląda to zdecydowanie lepiej. - powiedziała.- Z wycięciem na plecach też nie zaszalałam, bo wiem jaki jest Thony i jego rodzina. Muszę jeszcze trochę ją dopracować i będzie idealnie. Za dwa dni ją skończę.
- S-super.- dwa dni? Serio? Miałam spędzić ten tydzień z Zaynem. Cholera....
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko ok. - posłałam jej wymuszony uśmiech. Sophia bez słowa wyszła a ja zostałam sama z Bellom.
- Naprawdę wyglądasz ślicznie w tej sukience. - uśmiechnęła się.- Ale nie zachowujesz się jak typowa panna młoda, co jest? - Przygryzłam wargę i na nią spojrzałam.- nawet mi nie próbuj wmawiać, że nic się dzieje, bo cię znam.
- Mam mętlik w głowie.- westchnęłam i usiadłam na sofie. - nie wiem co robić...
- Rozumiem, że w dużej mierze chodzi o Zayna? Słyszałam od Harrego, że...
- Co za gaduła! - obie się zaśmiałyśmy. - Zdradziłam Anthony'ego, a w ogóle nie czuję poczucia winy, dziwne nie?
- Nie, wcale nie.. Nie możesz czuć się winna jeżeli jesteś przy kimś szczęśliwa. Kochasz Malika, wszyscy o tym doskonale wiemy, ale nie umiesz się do tego przyznać przed samą sobą. - Zrobiła pauzę.- chcesz marnować swoje życie przy kimś kogo nie kochasz?! Przemyśl to, proszę...
- Przemyślę.- uśmiechnęłam się, gdy wróciła Sophia. Lubię ją ale wiem, że nie mogę mówić przy niej zbyt wiele na temat Zayna, bo to przecież znajoma Thony'ego.
- Victoria, ktoś do ciebie. - powiedziała. Za nią wszedł... Zayn? Co on tu robi? Cholera...
- Cześć- puścił mi oczko.
- eeee... Soph, chodź, wypijemy kawę?- obie kobiety wyszły z pracowni.
- Co tu robisz?- zapytałam po chwili.
- Przyjechałem po ciebie- uśmiechnął się. - ładna suknia, do twarzy ci w niej. Idealna panna młoda - w jego tonie dało się usłyszeć ironię.
- Zayn.. proszę. - spuściłam wzrok.- wiesz, że nie jest mi łatwo.
- A myślisz, że mi jest łatwo?! Codziennie myślę o tym, że niedługo mnie zostawisz i weźmiesz ślub z innym. Jest mi cholernie trudno z myślą, że ktoś inny będzie przy tobie, będzie się budził i zasypiał u twego boku, a ja? Ja będę tu sam.. Sam, bo nie umiem nikogo innego pokochać. Nawet nie potrafię z kimś innym sypiać, rozumiesz?! A dlaczego tak jest? Bo cię kocham jak pojebany! - podeszłam do niego i przytuliłam się. - kocham cię, słyszysz?
- słyszę, ja ciebie też kocham, ale jest już za późno, żeby coś zmienić.- szepnęłam patrząc mu w oczy.
- Wiedziałem. - westchnął opierając swoje czoło o moje.- ale pamiętaj, że zawsze, ZAWSZE będziesz dla mnie najważniejsza. - pocałował mnie.
***
- gdzie jedziemy?- zapytałam, gdy wyszliśmy z salonu Spohie.
- Niespodzianka.- uśmiechnął się otwierając mi drzwi. Przewróciłam oczami i wsiadłam do samochodu.
- A tak serio, to jedziemy do mojej mamy, bo zaprosiła nas na obiad, niespodzianka będzie później. - musnął mój policzek.- Licz się z tym, że będziesz musiała zjeść wszystko.
- Uwielbiam obiadki twojej mamy, więc na pewno zjem wszystko.- wyszczerzyłam się.
- liczę na to.- ruszył w stronę domu pani Malik. Podczas jazdy cały czas obserwowałam mimikę jego twarzy coś było nie tak.. Pomimo, że próbował to ukryć, wiem, że coś go droczy.
- Nadal myślisz o tym wszystkim?- wypaliłam bez zastanowienia.
- O tym nie da się nie myśleć, ale cieszę się, że jesteś obok mnie.
- Coś jeszcze cię dręczy, prawda?- zapytałam.
- Przed tobą nie da się nic ukryć.- zaśmiał się.- tak, jest coś takiego ale to nieważne w tej chwili.
- Zayn, proszę, powiedz mi. - chwyciłam go za dłoń, którą akurat zmieniał biegi.- proszę.- Chłopak westchnął i zjechał na pobocze.
- Nawet nie wiem od czego zacząć..
- zacznij od początku.
- No więc, jakieś 2 miesiące wracałem od Liama. Wypiłem kilka piw, więc postanowiłem pójść pieszo, pod jakimś biurowcem wpadłem na jakiegoś mężczyznę. Z początku go nie poznałem, ale...- przestał mówić i zacisnął pięści na kierownicy.
- Zayn... kto to był.
- To był mój ojciec, Victoria.- uniósł się.- To był ten pierdolony kutas, który katował moją matkę, przez którego zacząłem ćpać.- ironicznie się zaśmiał.- on też mnie poznał. Zaczął się śmiać mi się prosto w twarz, że jestem nikim, że pewnie sobie nie radzę w życiu.
- Wiesz, że to nie jest prawda. Jesteś cudownym facetem, nie możesz wierzyć komuś takiemu!
- To nieważne czy w to wierzę czy nie. - westchnął.- potem, gdy chciałem odejść powiedział, że się zemści, zniszczy wszystkich na których mi zależy.- nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.- dlatego czuję się jak ostatni śmieć, gdy próbuję zatrzymać cię przy sobie, bo wiem, że ze mną nigdy nie będziesz bezpieczna, ale nie umiem żyć bez ciebie. - chwycił mnie za dłoń.- od tej pory próbowałem się odsunąć od wszystkich, dlatego mieszkam sam. Nie chcę aby ktoś cierpiał przeze mnie. Wiem do czego zdolny jest mój ojciec...- Bez żadnych zbędnych słów przytuliłam się do niego.
- nie wiem co ci powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić, po prostu mnie pocałuj.- zrobiłam to o co poprosił.- naprawdę cię kocham.
- Wiem to.- uśmiechnęłam się.- ja ciebie też. - musnęłam go w policzek, a po chwili znów jechaliśmy jego mamy.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Pytaj o co chcesz. - uśmiechnął się,
- Nadal się ścigasz?
- Od czasu do czasu. Ale dla przyjemności, nie dla kasy. - przez resztę drogi nie rozmawialiśmy. Pod domem Pani Malik stał jakiś czarny samochód. Spojrzałam na Zayna, który znowu napiął wszystkie mięśnie. Auto po chwili odjechało.
- Victoria, wyjdź z samochodu i powiedz mamie, że trochę się spóźnię.
- Ale....
- Victoria, proszę.- krzyknął. Lekko przestraszona wyszłam z auta i obserwowałam jak Malik odjechał zostawiając jedynie czarny ślad od opon. Niepewnie podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzyła mi kobieta w średnim wieku, chyba była trochę przestraszona.
- Cześć Vicky.- uśmiechnęła się.- proszę wejdź.- wpuściła mnie do środka. - Gdzie Zayn?
- Trochę się spóźni, musi coś załatwić.- powiedziałam ściągając płaszcz. - przepraszam, ale czy coś się stało?
- Nie, ja... ehh...- jej głos zaczął się łamać. Poszła do salonu i usiadła na sofie opierając głowę na ręce.
- ja naprawdę nie chcę się wtrącać, ale...
- Od trzech tygodni nachodzą mnie pracownicy mojego byłego męża.- rozpłakała się.- nie wchodzą do środka, ale wszędzie za mną chodzą, stoją pod moim domem. Boję się, Victoria.
- Wiem, rozumiem... uważam, że powinna pani zgłosić to na policje.
- Na policje? on ma wszędzie znajomości... to nic nie da.- westchnęła.- ale proszę nie mów nic Zaynowi.
- On o wszystkim wie- powiedziałam.- spotkał go kilka miesięcy temu.
- Nic mi nie mówił.
- Tak jak pani mu. - przerwałam na chwilę.- jeżeli nie chce pani zgłaszać tego na policję, powinna pani się gdzieś przeprowadzić, na jakiś czas.
- Nie mam gdzie. Wszystkie moje koleżanki mają rodzinę, nie chcę im wchodzić na głowę.
- A do Zayna?- kobieta zaśmiała się.
- Nie... mu też nie chcę wchodzić na głowę, przepraszam, wam.- uśmiechnęła się a ja zarumieniłam. - jesteście stworzeni dla siebie.
- Mam dla pani propozycję. - próbowałam subtelnie zmienić temat.- Mogę dać pani klucze do mojego starego domu i tak stoi pusty.
- sama nie wiem...
- Proszę, nie wybaczyłabym sobie gdyby coś się pani stało.
- Dobrze, dziękuje.- przytuliła mnie.- naprawdę jesteś aniołem.
***
Obiad już był gotowy. Właśnie kończyłam rozkładać talerze, a pani Malik serwetki.
- Gdzie jest ten Zayn..- westchnęła.
- Nie wiem, pewnie zaraz będzie.- sama się o niego cholernie martwiłam, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej martiwć. Próbowałam do niego dzwonić, ale ciągle włącza się poczta głosowa.
- Chyba zaczniemy bez...- nagle zadzwonił jej telefon.- przepraszam.- wyszła z kuchni i poszła na piętro. Chwilę później pod dom podjechał samochód Malika. Odetchnęłam z ulgą i pobiegłam na korytarz, żeby otworzyć mu drzwi. Gdy stanął naprzeciwko mnie od razu się do niego przytuliłam.
- Jesteś kretynem!- krzyknęłam.- jak mogłeś nam to robić, czemu nie odbierałeś tego pieprzonego telefonu?! miało cię nie być chwilę, a to już minęło 3 godziny.
- Przepraszam. - pocałował mnie w czoło. Spojrzałam na jego twarz.
- Boże...- rozcięta warga, łuk brwiowy, zadrapany policzek.
- to nic.- uśmiechnął się.
- Musze cię opatrzyć. - pociągnęłam go do łazienki.- gdzie masz apteczkę?
- cały czas w tym samym miejscu. - wskazał palcem na szafkę pod zlewem. No tak, przecież to nie jest pierwszy raz gdy opatruję mu rany, ale zawsze moja reakcja jest taka sama. Usiadłam mu na kolana i po kolei zaczęłam przemywać rany.
- Kto ci to zrobił? Twój ojciec?
- On? teraz ma od tego swoich ludzi- prychnął.
- Oni nachodzą twoją mamę.- powiedziałam.
- domyśliłem się, nie powinna tu mieszkać.
- Wiem, zaproponowałam jej, żeby zamieszkała w moim domu.- chłopak uśmiechnął się, ale po chwili jego twarz skrzywiła się gdy dotknęłam rany wacikiem nasączonym wodą utlenioną. Potem przykleiłam plaster. - już.
- Wiesz, że nadal to mnie boli.- chytrze się uśmiechnął. Ja tylko przewróciłam oczami i wpiłam się w jego usta jednocześnie mierzwiąc jego włosy.
- Nie rób mi tak więcej. - szepnęłam przerywając pocałunek.
- Wracajmy do mamy.
___________
wróciłam po tygodniowej przerwie :) Jak wam się podoba? Pomysł z powrotem ojca wpadł mi do głowy dopiero podczas pisania rozdziału. Myślicie, że to dobry pomysł? :)
i chcę wam jeszcze powiedzieć, że pojawił się nowy rozdział na: fanfiction-zaynmalik.blogspot.com ! Niedługo pojawi się następny :) Do usłyszenia!
Kocham to ona musi z nim być
OdpowiedzUsuńŚwietne ❤❤❤
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz rozdział?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbłędy rażą w oczy ;_; popracuj troche nad nimi, bo tekst sam w sobie jest okej :)
OdpowiedzUsuń