poniedziałek, 28 grudnia 2015

Uwaga!

Cześć moje drogie!

Rozdział pojawi się maksymalnie 1 stycznia. Dlaczego? Ponieważ  były święta, nie było mnie w domu, teraz pracuję i nie zawsze mam siły, żeby coś napisać.... obiecuję Wam, że rozdział się pojawi w tym tygodniu :) przepraszam za to straszne opóźnienie.. :)

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 9- część II



Ubrana w przepiękną,białą suknie przeglądałam się w lustrze. W tej kreacji każdy czułby się wyjątkowo, ale nie ja, ponieważ, gdy ją tylko ubrałam uświadomiłam sobie, że za dokładnie 15 dni biorę ślub. Boję się, tak cholernie się boję. Ale, jak już wiele razy o tym wspominałam, jest za późno by się wycofać. 
- Pokażesz nam się w końcu?- krzyknęła podirytowana Sophia, która czekała za mną wraz z Bellom. Poprosiłam przyjaciółkę by była tu ze mną. Niepewnie wyszłam w pokoju, w którym się przebierałam. 
- Wyglądasz przepięknie. - pisnęła Isabella. 
- Tak, ślicznie. - uśmiechnęła się Sophia. - Stań na tym podeście. - Stanęłam na wskazanym miejscu i ponownie spojrzałam w lustro. 
- Spójrz, nie zrobiłam długich rękawów, ponieważ wydaje mi się, że tak wygląda to zdecydowanie lepiej. - powiedziała.- Z wycięciem na plecach też nie zaszalałam, bo wiem jaki jest Thony i jego rodzina. Muszę jeszcze trochę ją dopracować i będzie idealnie. Za dwa dni ją skończę. 
- S-super.- dwa dni? Serio? Miałam spędzić ten tydzień z Zaynem. Cholera.... 
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko ok. - posłałam jej wymuszony uśmiech. Sophia bez słowa wyszła a ja zostałam sama z Bellom. 
- Naprawdę wyglądasz ślicznie w tej sukience. - uśmiechnęła się.-  Ale nie zachowujesz się jak typowa panna młoda, co jest? - Przygryzłam wargę i na nią spojrzałam.- nawet mi nie próbuj wmawiać, że nic się dzieje, bo cię znam. 
- Mam mętlik w głowie.- westchnęłam i usiadłam na sofie. - nie wiem co robić...
- Rozumiem, że w dużej mierze chodzi o Zayna? Słyszałam od Harrego, że...
- Co za gaduła! - obie się zaśmiałyśmy. - Zdradziłam Anthony'ego, a w ogóle nie czuję poczucia winy, dziwne nie?
- Nie, wcale nie.. Nie możesz czuć się winna jeżeli jesteś przy kimś szczęśliwa. Kochasz Malika, wszyscy o tym doskonale wiemy, ale nie umiesz się do tego przyznać przed samą sobą. - Zrobiła pauzę.- chcesz marnować swoje życie przy kimś kogo nie kochasz?! Przemyśl to, proszę...
- Przemyślę.- uśmiechnęłam się, gdy wróciła Sophia. Lubię ją ale wiem, że nie mogę mówić przy niej zbyt wiele na temat Zayna, bo to przecież znajoma Thony'ego.
- Victoria, ktoś do ciebie. - powiedziała. Za nią wszedł... Zayn? Co on tu robi? Cholera... 
- Cześć- puścił mi oczko.
- eeee... Soph, chodź, wypijemy kawę?- obie kobiety wyszły z pracowni. 
- Co tu robisz?- zapytałam po chwili. 
- Przyjechałem po ciebie- uśmiechnął się. - ładna suknia, do twarzy ci w niej. Idealna panna młoda - w jego tonie dało się usłyszeć ironię.
- Zayn.. proszę. - spuściłam wzrok.- wiesz, że nie jest mi łatwo. 
- A myślisz, że mi jest łatwo?! Codziennie myślę o tym, że niedługo mnie zostawisz i weźmiesz ślub z innym. Jest mi cholernie trudno z myślą, że ktoś inny będzie przy tobie, będzie się  budził i zasypiał u twego boku, a ja? Ja będę tu sam.. Sam, bo nie umiem nikogo innego pokochać. Nawet nie potrafię z kimś innym sypiać, rozumiesz?! A dlaczego tak jest? Bo cię kocham jak pojebany! - podeszłam do niego i przytuliłam się. - kocham cię, słyszysz?
- słyszę, ja ciebie też kocham, ale jest już za późno, żeby coś zmienić.- szepnęłam patrząc mu w oczy. 
- Wiedziałem. - westchnął opierając swoje czoło o moje.- ale pamiętaj, że zawsze, ZAWSZE będziesz dla mnie najważniejsza.  - pocałował mnie.

                                                                 ***

- gdzie jedziemy?- zapytałam, gdy wyszliśmy z salonu Spohie.
- Niespodzianka.- uśmiechnął się otwierając mi drzwi. Przewróciłam oczami i wsiadłam do samochodu. 
- A tak serio, to jedziemy do mojej mamy, bo zaprosiła nas na obiad, niespodzianka będzie później. - musnął mój policzek.- Licz się z tym, że będziesz musiała zjeść wszystko.
- Uwielbiam obiadki twojej mamy, więc na pewno zjem wszystko.- wyszczerzyłam się.
- liczę na to.- ruszył w stronę domu pani Malik. Podczas jazdy cały czas obserwowałam mimikę jego twarzy coś było nie tak.. Pomimo, że próbował to ukryć, wiem, że coś go droczy.
- Nadal myślisz o tym wszystkim?- wypaliłam bez zastanowienia.
- O tym nie da się nie myśleć, ale cieszę się, że jesteś obok mnie.
- Coś jeszcze cię dręczy, prawda?- zapytałam.
- Przed tobą nie da się nic ukryć.- zaśmiał się.- tak, jest coś takiego ale to nieważne w tej chwili.
- Zayn, proszę, powiedz mi. - chwyciłam go za dłoń, którą akurat zmieniał biegi.- proszę.- Chłopak westchnął i zjechał na pobocze.
- Nawet nie wiem od czego zacząć..
- zacznij od początku.
- No więc, jakieś 2 miesiące wracałem od Liama. Wypiłem kilka piw, więc postanowiłem pójść pieszo, pod jakimś biurowcem wpadłem na jakiegoś mężczyznę. Z początku go nie poznałem, ale...- przestał mówić i zacisnął pięści na kierownicy.
- Zayn... kto to był.
- To był mój ojciec, Victoria.- uniósł się.- To był ten pierdolony kutas, który katował moją matkę, przez którego zacząłem ćpać.- ironicznie się zaśmiał.- on też mnie poznał. Zaczął się śmiać mi się prosto w twarz, że jestem nikim, że pewnie sobie nie radzę w życiu. 
- Wiesz, że to nie jest prawda. Jesteś cudownym facetem, nie możesz wierzyć komuś takiemu!
- To nieważne czy w to wierzę czy nie. - westchnął.- potem, gdy chciałem odejść powiedział, że się zemści, zniszczy wszystkich na których mi zależy.- nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.- dlatego czuję się jak ostatni śmieć, gdy próbuję zatrzymać cię przy sobie, bo wiem, że ze mną nigdy nie będziesz bezpieczna, ale nie umiem żyć bez ciebie. - chwycił mnie za dłoń.- od tej pory próbowałem się odsunąć od wszystkich, dlatego mieszkam sam. Nie chcę aby ktoś cierpiał przeze mnie. Wiem do czego zdolny jest mój ojciec...- Bez żadnych zbędnych słów przytuliłam się do niego.
- nie wiem co ci powiedzieć. 
- Nie musisz nic mówić, po prostu mnie pocałuj.- zrobiłam to o co poprosił.- naprawdę cię kocham.
- Wiem to.- uśmiechnęłam się.- ja ciebie też. - musnęłam go w policzek, a po chwili znów jechaliśmy jego mamy.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Pytaj o co chcesz. - uśmiechnął się,
- Nadal się ścigasz?
- Od czasu do czasu. Ale dla przyjemności, nie dla kasy. - przez resztę drogi nie rozmawialiśmy. Pod domem Pani Malik stał jakiś czarny samochód. Spojrzałam na Zayna, który znowu napiął wszystkie mięśnie. Auto po chwili odjechało.
- Victoria, wyjdź z samochodu i powiedz mamie, że trochę się spóźnię.
- Ale.... 
- Victoria, proszę.- krzyknął. Lekko przestraszona wyszłam z auta i obserwowałam jak Malik odjechał zostawiając jedynie czarny ślad od opon. Niepewnie podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzyła mi kobieta w średnim wieku, chyba była trochę przestraszona.
- Cześć Vicky.- uśmiechnęła się.- proszę wejdź.- wpuściła mnie do środka. - Gdzie Zayn?
- Trochę się spóźni, musi coś załatwić.- powiedziałam ściągając płaszcz. - przepraszam, ale czy coś się stało?
- Nie, ja... ehh...- jej głos zaczął się łamać. Poszła do salonu i usiadła na sofie opierając głowę na ręce.
- ja naprawdę nie chcę się wtrącać, ale...
- Od trzech tygodni nachodzą mnie pracownicy mojego byłego męża.- rozpłakała się.- nie wchodzą do środka, ale wszędzie za mną chodzą, stoją pod moim domem. Boję się, Victoria.
- Wiem, rozumiem... uważam, że powinna pani zgłosić to na policje. 
- Na policje? on ma wszędzie znajomości... to nic nie da.- westchnęła.- ale proszę nie mów nic Zaynowi.
- On o wszystkim wie- powiedziałam.- spotkał go kilka miesięcy temu. 
- Nic mi nie mówił.
- Tak jak pani mu. - przerwałam na chwilę.- jeżeli nie chce pani zgłaszać tego na policję, powinna pani się gdzieś przeprowadzić, na jakiś czas.
- Nie mam gdzie. Wszystkie moje koleżanki mają rodzinę, nie chcę im wchodzić na głowę. 
- A do Zayna?- kobieta zaśmiała się.
- Nie... mu też nie chcę wchodzić na głowę, przepraszam, wam.- uśmiechnęła się a ja zarumieniłam. - jesteście stworzeni dla siebie.
- Mam dla pani propozycję. - próbowałam subtelnie zmienić temat.- Mogę dać pani klucze do mojego starego domu i tak stoi pusty. 
- sama nie wiem...
- Proszę, nie wybaczyłabym sobie gdyby coś się pani stało.
- Dobrze, dziękuje.- przytuliła mnie.- naprawdę jesteś aniołem. 

                                                                 ***

Obiad już był gotowy. Właśnie kończyłam rozkładać talerze, a pani Malik serwetki. 
- Gdzie jest ten Zayn..- westchnęła.
- Nie wiem, pewnie zaraz będzie.- sama się o niego cholernie martwiłam, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej martiwć. Próbowałam do niego dzwonić,  ale ciągle włącza się poczta głosowa. 
- Chyba zaczniemy bez...- nagle zadzwonił jej telefon.- przepraszam.- wyszła z kuchni i poszła na piętro. Chwilę później pod dom podjechał samochód Malika. Odetchnęłam z ulgą i pobiegłam na korytarz, żeby otworzyć mu drzwi. Gdy stanął naprzeciwko mnie od razu się do niego przytuliłam.
- Jesteś kretynem!- krzyknęłam.- jak mogłeś nam to robić, czemu nie odbierałeś tego pieprzonego telefonu?! miało cię nie być chwilę, a to już minęło 3 godziny.
- Przepraszam. - pocałował mnie w czoło. Spojrzałam na jego twarz.
- Boże...- rozcięta warga, łuk brwiowy, zadrapany policzek.
- to nic.- uśmiechnął się.
- Musze cię opatrzyć. - pociągnęłam go do łazienki.- gdzie masz apteczkę?
- cały czas w tym samym miejscu. - wskazał palcem na szafkę pod zlewem. No tak, przecież to nie jest pierwszy raz gdy opatruję mu rany, ale zawsze moja reakcja jest taka sama. Usiadłam mu na kolana i po kolei zaczęłam przemywać rany. 
- Kto ci to zrobił? Twój ojciec?
- On? teraz ma od tego swoich ludzi- prychnął. 
- Oni nachodzą twoją mamę.- powiedziałam.
- domyśliłem się, nie powinna tu mieszkać.
- Wiem, zaproponowałam jej, żeby zamieszkała w moim domu.- chłopak uśmiechnął się, ale po chwili jego twarz skrzywiła się gdy dotknęłam rany wacikiem nasączonym wodą utlenioną. Potem przykleiłam plaster. - już.
- Wiesz, że nadal to mnie boli.- chytrze się uśmiechnął. Ja tylko przewróciłam oczami i wpiłam się w jego usta jednocześnie mierzwiąc jego włosy. 
- Nie rób mi tak więcej. - szepnęłam przerywając pocałunek.
- Wracajmy do mamy.


___________
wróciłam po tygodniowej przerwie :) Jak wam się podoba? Pomysł z powrotem ojca wpadł mi do głowy dopiero podczas pisania rozdziału. Myślicie, że to dobry pomysł? :) 
i chcę wam jeszcze powiedzieć, że pojawił się nowy rozdział na: fanfiction-zaynmalik.blogspot.com ! Niedługo pojawi się następny :) Do usłyszenia! 

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 8- część II

    Następnego dnia obudziłam się przytulona do mulata. Było to dość dziwne, ale podobało mi się. Wczoraj rozmawialiśmy do późnej nocy, popijając szampana. Czułam się szczęśliwa, tu w Londynie, przy nim. 
- Cześć. - uśmiechnął się. 
- Heeeej. - przeciągnęłam. 
- Wyspana?- przytaknęłam ruchem głowy. - Ja też. 
- Pójdę zrobić śniadanie. - uśmiechnęłam się.- na co masz ochotę? 
- Zgadnij. - spojrzał na mnie dwuznacznie i przygryzł wargę. 
- W takim razie jajecznica, świetny wybór. - poszłam do  kuchni i zaczęłam wyciągać potrzebne mi produkty. W międzyczasie wstawiłam dwie grzanki. Gdy już śniadanie było gotowe nalałam soku pomarańczowego do szklanek i wszystko położyłam na stole.
- Pięknie pachnie. - uśmiechnął się wchodząc do pomieszczenia. - jesteś aniołem. 
- Przestań mi słodzić, jedz. - Chłopak westchnął i zaczął konsumować. Ja również zaczęłam jeść, moja porcja była znacznie mniejsza niż Zayna, a mimo to nie zjadłam wszystkiego. Malik spojrzał na mnie groźnym spojrzeniem. - nie mogę już.
- Prawie nic nie zjadłaś- podszedł do mnie i przykucnął.- co się dzieje?
- Nic, nie jestem już głodna. 
- Victoria, jesteś strasznie chuda, powinnaś jeść normalnie. - pocałował wierzch moich dłoni.
- Jem normalnie-znów to spojrzenie...- dobrze, będę. - powiedziałam chcąc zakończyć ten temat. 
- Będę cię pilnować, żebyś jadła.- puścił mi oczko. - Nakarmić cię?
- Nie, obiecuję, że zjem cały obiad. - Zrezygnowany chłopak wziął naczynia i włożył je do zmywarki.
- Co chcesz dziś robić? - zapytał. 
- Nie wiem, masz jakiś pomysł?
- Hmmm... Może wezmę cię na jakiś elegancki obiad?
- Nie, proszę! Mam dosyć wystawnych restauracji i eleganckich sukienek. Zostańmy dziś tu, zamówimy pizzę i wypijemy piwo.- Zayn głośno się zaśmiał, podszedł do mnie i przytulił.
- Piwo i pizza?
- Tak!  - szeroko się uśmiechnęłam. - po prostu dawno tego nie robiłam, ciągle jem w najdroższych restauracjach pijąc wino lub szampana. 
- Dobrze, zamówimy największą pizzę i wypijemy tyle piwa, że co chwile będziemy chodzić siku. - pocałował mnie w nos. Nagle z sypialni usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Oderwałam się od Malika i pobiegłam do drugiego pomieszczenia. W ostatniej chwili zdążyłam odebrać.

*Rozmowa telefoniczna*

Anthony: Cześć kochanie.
Victoria: Cześć.
Anthony: Wszystko u ciebie w porządku?
Victoria: Tak, jutro mam przymiarkę sukienki. 
Anthony: A dzisiaj co robisz?
Victoria: Sprzątam w domu.
Anthony: U Sophie?
Victoria: Nie, w domu mojego ojca. 
Anthony: Powinnaś wynająć sprzątaczki. 
Victoria: Nic mi się nie stanie, gdy od czasu do czasu posprzątam. 
Anthony: Jak chcesz, po ślubie nic nie będziesz musiała robić. 
Victoria: mhym, dobrze. Thony muszę kończyć. 
Anthony: W takim razie do usłyszenia, kocham cię i pamiętaj, że ci ufam. 
Victoria: Pamiętam, pa!

****
- o czym pamiętasz?- podskoczyłam, gdy Zayn zaczął muskać moją szyję.
- Nie ładnie podsłuchiwać. - szepnęłam. 
- Powiedz mi- zrobił mi malinkę. - Bo zrobię ich więcej.
- Powiedział, że mi ufa, zadowolony?- burknęłam. Denerwuje mnie, że Anthony ciągle powtarza "ufam Ci, pamiętaj", bo ja go zdradzam. Mieszkam z moim byłym, sypiam z nim, a on siedzi sam w tej ogromnej willi. 
- Zapomnij o nim na chwile. - obrócił mnie tak, że leżałam pod nim. - i zajmij się mną. 

                                                         ***

- Mógłbym tak spędzić resztę życia- powiedział Malik.
- Nawet jest przyjemnie.- uśmiechnęłam się
- Nawet?- spojrzał na mnie ze swoim powalającym uśmieszkiem.
- Bardzo przyjemnie.
- To chciałem usłyszeć.- pocałował mój obojczyk. - Kocham cię.- szepnął.
- Zayn...
- Ciiiii nie musisz nic mówić, nie oczekuję odpowiedzi.-jego słowa mnie nie przekonały, chciał, żebym mu odpowiedziała, wiem to. Malik wziął telefon, gdy dostał sms'a.- kurwa...
- Co?
- Chłopacy będą tutaj za 15 minut.- przygryzłam niepewnie wargę, bo nikt z nich nie wiedział, że zostałam u Malika. - Kochanie, spokojnie, znasz ich, nikomu nie powiedzą. No może Nialler Belli.- pocałował mnie w czoło. - chodź pod prysznic.
- Razem?
- Przecież już cię widziałem nago, nie wiem co to za problem. - mruknął.- pośpieszmy się bo mamy tylko 15 minut. - Ubrana w koszulkę Malika podążyłam za nim do łazienki. Chłopak już stał pod prysznicem.- dalej. - Przygryzłam wargę, znowu.... Ściągnęłam koszulkę i podeszłam do chłopaka. Prysznic od zawsze wydawał mi się czymś intymnym, prywatnym, nigdy nie myślałam o tym, żeby go brać z inną osobą, stąd to moje skrępowanie.
Chłopak skierował wąż od prysznica tak, że woda leciała na nas z góry. Namydlił moje ciało i zaczął je myć, nie omijając żadnej jego części, ciągle patrzył mi w oczy. Przytuliłam się do niego, najmocniej jak umiałam, bo bolało mnie, że nie potrafię mu odpowiedzieć prostego "kocham Cię", chociaż wiem, że tak właśnie jest.  Dlaczego nie umiałam? Odpowiedź jest prosta, nadal nie potrafię zapomnieć co mi zrobił, pomimo, że mu już dawno wybaczyłam.
Musnęłam delikatnie jego wargi, po chwili pogłębiając pocałunek.
- Przepraszam.- szepnął- przepraszam za wszystko.- zaśmiałam się cicho, choć nie było w tym nic zabawnego.
- Ja ci wybaczyłam, wszystko.- pocałowałam jego policzek.- nie masz mnie już za co przepraszać.- znowu zagłębiliśmy się w długim pocałunku i pewnie, gdyby nie dzwonek do drzwi, doszłoby do czegoś więcej. 
- cholera.- mruknął przerywając pocałunek. Znowu się zaśmiałam. Chłopak ubrał świeże bokserki i  jeansy, zostawiając mnie sam a w łazience. Wytarłam ciało, nasmarowałam je balsamem. Ubrałam komplet czerwonej, koronkowej bielizny. Oczywiście nie wzięłam ubrań... świetnie. Zarzuciłam na siebie koszulkę Malika, w której spałam i pobiegłam do sypialni, tak aby nikogo nie spotkać. Szukając bluzki w walizce poczułam ręce na pośladkach. Pisnęłam i szybko się odwróciłam.
- Kusisz, kochanie. - Zayn wymruczał mi to prosto do ucha, przygryzając je. 
- Przestraszyłeś mnie.- szepnęłam. 
- Biegasz w bieliźnie, w cholernie seksownej bieliźnie, gdy w domu jest 5 chłopaków? Gdzie jest ta nieśmiała Victoria?- zapytał z chytrym uśmieszkiem. 
- Po prostu zapomniałam wziąć ubrania. - uśmiechnęłam się.- Nie musisz iść już do kolegów?
- Poczekają.- Ściągnął mi koszulkę.- Muszę pomóc ci się ubrać. - przygryzł wargę. Musnął mój obojczyk. 
- Zayn, masz już te.... O, sorry. - Harry jak poparzony wybiegł z sypialni. Spojrzałam na Malika i zaczęliśmy się głośno śmiać. Wsunęłam szybko rurki i ubrałam zwykłą, czarną koszulkę. Poszliśmy do salonu, gdzie chłopcy się na mnie patrzyli dziwnym wzrokiem.  Harry ty głupi plotkarzu
- Może już pójdziemy? Nie będziemy wam przeszkadzać. - zaśmiał się Louis.
- Nie przeszkadzacie.- uśmiechnęłam się. 
- skoro tak uważasz. - powiedział Harry.- ładne majtki. - próbowałam zabić go wzrokiem, wszyscy zaczęli się śmiać. 
- gdybym wiedział, że zostałaś wziąłbym ze sobą Belle.
- będę tu do końca tygodnia, na pewno do was wpadnę. - uśmiechnęłam się. 
- Zayn, chodź na chwilę, ja muszę się już zbierać, a jeszcze mam dokumenty dla ciebie, zostawiłem je w aucie.- Liam wstał, podszedł do mnie pocałował w policzek na pożegnanie i wszedł wraz z Zaynem. 


                                                    * Zayn* 

Wszedłem z Liamem na parking. Oparłem się o jego auto i odpaliłem fajkę. Liam podał mi plik papierów. Wyciągnął z kieszeni papierosy i również jednego z nich zapalił.
- Trochę mi zeszło ale sprawdziłem jej narzeczonego. - powiedział. - Nazywa się Anthony Levison, ma 29 lat. Jest właścicielem dużej firmy, ale do końca nie wiem czym się zajmuje.Jest milionerem.  Zna dużo wpływowych ludzi, praktycznie wszędzie ma kogoś. Jego ojciec był ministrem. Nie mogę znaleźć na niego żadnego haka. Albo jest tak idealny albo umie doskonale wszystko przykryć. - powiedział.- Za dużo ci chyba nie pomogłem. 
- Pierdolony kutas. - kopnąłem w samochód.- ale i tak dzięki, stary. - przybiliśmy piątkę. - Wracam już do nich, zostawiłem Victorie z tymi debilami. - zaśmiałem się. - nara. 
- Poczekaj. - krzyknął patrząc w telefon.- on miał już jedną narzeczoną. 
- Odeszła od niego? 
- Ona popełniła samobójstwo. - spojrzał na mnie. - Do końca nie wiadomo dlaczego, w liście pożegnalnym napisała tylko, że przeprasza ale nie mogła już tego znieść. 
- Czego znieść?
- Nie wiem. - kurwa... - dobra, ja już muszę jechać, nara. - powiedział i po chwili już go nie było. O co chodziło z jego byłą? Nie rozumiem tego... 
Wróciłem do mieszkania, wszyscy siedzieli się z czegoś śmiali. 
- Co jest?- zapytałam siadając obok Vicky i ją do siebie przytuliłem. 
- Nic.- uśmiechnęła się.- Wspominaliśmy liceum. 
- Dobra, my już też was zostawiamy, chyba musicie coś dokończyć. - powiedział Harry puszczając oczko Victorii. Lekko mnie to wkurzyło, ale wiem, że to mój przyjaciel i nie podrywałby dziewczyny, którą kocham. 
- Do zobaczenia.- krzyknęła Vicky. 

- Zepsuli nam nasze plany.- mruknąłem, gdy leżeliśmy w łóżku.- miała być pizza i piwo. 
- Jutro to nadrobimy. - pocałowała mnie w policzek. - o jakich dokumentach mówił Liam?
- Taki mały biznes. - uśmiechnąłem się.
- Biznes? Zayn ty chyba nie wpakowałeś się znowu w narkotyki?
- Nie, mówiłem, że z tym skończyłem.- powiedział.- Chcemy z chłopakami otworzyć własny biznes, kilka warsztatów samochodowych, chcemy udoskonalać auta.- zaśmiałem się. 
- O! Super pomysł. - przytuliła się do mnie.- na pewno wam się uda. - ziewnęła.
- Kochanie, jesteś już strasznie zmęczona, śpij.- pocałowałam ją w czubek głowy. Wczoraj jej nie dałem pospać. 
- Dobranoc, Zayn. - wtuliła się we mnie. Głaskałem ją po plecach myśląc jak ją odzyskać na zawsze..

____
Przepraszam jeszcze raz, że nie było mnie tutaj w zeszłym tygodniu, ale naprawdę teraz mam okropny czas w szkole ;c Pewnie wiecie coś o tym ;)
Do następnego! <3 
komentujcie!