BARDZO WAŻNE POD ROZDZIAŁEM. PROSZĘ NIE LEKCEWAŻ TEGO.
*Zayn*
Gdy skończyłem rozwozić towar po klientach udałem się do mieszkania, które kiedyś kupiliśmy wspólnie z chłopakami. Było to miejsce naszych spotkań, można by powiedzieć, że był to nasz azyl. Spotykaliśmy się tam pogadać, wypić piwo, obgadać wyścigi, mięliśmy tam część towaru i bronie.
W środku spotkałem Louisa, Liama i Niallera i Harrego. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej piwo. Następnie usiadłem w salonie na fotelu, który stał w rogu pokoju.
- co tam ? - zapytałem.
- Nic nowego. Odebrałem towar, objechaliśmy kilku dłużników, a teraz relaksujemy się.- powiedział Niall upijając trunek. - A ty co dzisiaj robiłeś?
- Byłem u Victorii, rozwiozłem towar i przyjechałem tutaj. - uśmiechnąłem się.
- Rozumiem, że zostałeś u niej na noc ?
- Mhymmmm. - przygryzłem wargę.
- I co dalej...- ciągnął Liam.
- A chcesz wiedzieć wszystko?
- Tak- krzyknęli równo. Czułem się jak w jakieś idiotycznej komedii, bo ci debile zachowywali się jak banda rozkrzyczanych 15-latek.
- A więc... obejrzeliśmy dwa filmy, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. - zaśmiałem się.
- Spać ? Tyle ? Spać ? A gdzie są te pikantne szczegóły?
- Nie ma, bo nic nie było.
- Malik! - krzyknął Louis- Ty zamieniasz się w jakąś ciotę. Ja na twoim miejscu już dawno coś z nią zrobił. Jesteś z nią 3 miesiące. Błagam cię no.. Aż mi się ciebie robi żal.
- Louis, zamknij mordę.
- Alee..
- Daj już spokój.- powiedział Liam. - Gramy ?- Zapytał zerkając, na spoczywającą w jego dłoniach, talię kart.
- Niech będzie. - powiedział Hazza.
Po kilku rundach gry, męskich rozmów i ciągle brakującego piwa, Harry dostał dziwny telefon i powiedział, że musi już spadać. Wziął kurtkę i wybiegł z mieszkania. Pewnie dociekałbym dlaczego tak szybko poszedł, ale miałem ważniejszy problem. Mianowicie szanowny pan Tomlinson, twierdził, że oszukuję i rzucił się na mnie, porywając mi karty.
- Wiedziałem, że siedziałeś na karcie!
- jak ona się tam znalazła? - udawałem zdezorientowanego. Po chwili ponownie wróciliśmy do gry. Później wyszedł Loui..
*Victoria*
Czułam się cudownie wolna. Nic mnie nie obchodziło, niczym się nie przejmowałam, nie było nic czym się denerwowałam. Jednak nie mogłam wysiedzieć w miejscu, chodziłam po pokoju, skakałam po łóżku, śmiałam się sama do siebie. Po chwili stwierdziłam, że czas chyba się przewietrzyć. Ubrałam kurtkę oraz emu i niezauważalnie wyszłam z domu. Wesoła przechadzałam się ulicami Londynu. Pomimo półmroku nie bałam się iść przez park, którym normalnie bałabym się iść o tej porze. Idąc dalej poczułam ogromną chęć na papierosa. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam dwóch mężczyzn, mięli ok. 30 lat. Przyjrzałam im się.. Jeden ciemnobrązowe włosy, zarost, w czarnych rurkach i płaszczu do połowy ud, było widać kołnierz białej koszuli, drugi natomiast: ciemny blondyn, jasne jeansy, brązowe buty, kurtka typu parka i czarna czapka. Pewnym krokiem podeszłam do nich.
- Cześć, macie może papierosa?- spytałam.
- Witaj księżniczko. - powiedział blondyn.
Tylko Zayn ma prawo mnie tak nazywać.
- Grzecznym dziewczynkom nie wypada palić. - Zaśmiał się brunet.
- Macie czy nie?- powiedziałam głośniej, w moim głosie było czuć poirytowanie.
- Spokojnie... Mam, ale co dostanę w zamian? - podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego oddech na sobie.
- Dobra, prosić się nie będę. - powiedziałam.
- Zaczekaj. - krzyknął brunet. - Masz...- powiedział podając mi papierosa i przy okazji wsunął mi coś do kieszeni od kurtki.
- Dziękuję. Na razie.- pomachałam im.
- Do zobaczenia. - odkrzyknęli.
Gdy byłam tak daleko, że ich już nie widziałam, usiadłam na ławce. Chciałam zapalić, ale nie miałam zapalniczki.
- Cholera! - mruknęłam pod nosem.
- bez nerwów. - usłyszałam niski, męski głos obok siebie. Podniosłam twarz tak, aby zobaczyć twarz.
Skąd go kojarzę?
- Znamy się?
- Nie pamiętasz mnie? Trochę mi przykro. - zajął miejsce obok mnie. - William, poznaliśmy się na wyścigach.
William, William... A no tak! To ten z którym Zayn zabronił mi rozmawiać..
- Przepraszam, mam za sobą ciężki dzień i mało co kojarzę. - uśmiechnęłam się.
- To zrozumiałe. - również posłał mi ciepły uśmiech. - Dawno cię nie widziałem. Wypiękniałaś. Zayn ma cholerne szczęście.
- Przestań
- Victorio, ja mówię tylko prawdę. Ale.. jesteś tu bez niego, coś się między wami stało?
- Nie, wszystko jest dobrze. Po prostu potrzebowałam się odciąć od świata, na chwilę, a Ty? Co tu robisz?
- Byłem z kolegami, ale chyba już ich poznałaś. - zaśmiał się.
- Ten blondyn i brunet?
- Tak, są trochę najebani.. przepraszam cię za zachowanie Chrisa.
- Przynajmniej dostałam papierosa. - uśmiechnęłam się. - ale nie mam zapalniczki. - Chłopak zaśmiał się i podał mi przyrząd.
- Dzięki.
- A kiedyś miałem cię za grzeczną dziewczynkę. - Nie wiedząc co odpowiedzieć tylko się uśmiechnęłam. Ale ciągle czułam wzrok Willa na sobie.
- Co? Jestem gdzieś brudna?
- Nie, ale... Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz. - uśmiechnął się. - To głupie, ale czy mógłbym zrobić ci zdjęcie? Interesuje się fotografią, a ty jesteś idealną modelką.
- Nie, nie chcę..
- Proszę, tylko jedno. - Powiedział i poczułam jak błysk flesza mnie oślepia. - Bo będę robił z zaskoczenia.
- To sobie rób. - i ponowny błysk.
- To jest idealne. Jesteś tak cholernie ładna, że nawet zdjęcia z zaskoczenia wychodzą pięknie.
- Dziwnie się czuje jak to ciągle powtarzasz.
- Zayn ci tego nie mówi?
- Ehh.. mówi, powtarza to codziennie.
- Nie mówisz tego z pełnym przekonaniem. Czy między wami jest wszystko ok?
- Will, sorry, ale nie jesteśmy przyjaciółmi żebym ci się zwierzała, ale tak między nami jest dobrze.
- Przepraszam za moją dociekliwość. - spojrzał do swojej torby. - Na przeprosiny.- podał mi butelkę piwa.
- dzięki. - zaśmiałam się.
- Twoje zdrowie śliczna Victoio.
W sumie wypiliśmy po trzy piwa. Mój humor był jeszcze lepszy niż przedtem.
- Vicky! uspokój się. - upomniał mnie Will gdy śmiałam się przez ok. 10 minut.
- Chyba będę się zbierać do domu- wybełkotałam.
- Skarbie, nie możesz wrócić w takim stanie do domu. Przenocuj u mnie. - powiedział obejmując mnie ramieniem.
- hahaha, wrócę do domu
- Tatuś chyba nie będzie zadowolony, że jego córeczka wróciła w takim stanie. Chodź do mnie, nic ci się nie stanie. - powiedział przygryzając płatek mojego ucha. - Zajmę się tobą.
Victoria opanuj go! Ogarnij się.
- To łaskocze. - powiedziałam gdy swoim delikatnym dotykał mojej szyi.
- Proszę, chodź do mnie na noc. Będzie cudownie.
To MUSI się już skończyć, Victoria!
- Nie mogę, Zayn..
- Zayn o niczym się nie dowie. Zaufaj mi. - powiedział wpijając się w moje usta, przez chwilę zatraciłam się w tym pocałunku.
STOP! STOP! KURWA STOP!!!!!!
Odepchnęłam go od siebie.
- Pójdę już. - powiedziałam i odeszłam od niego. Co ja zrobiłam? jaka ze mnie idiota, przecież ja kocham Zayna... On mi tego nie wybaczy! co ja mu w ogóle powiem:
"Cześć Zayn! To ja twoja dziewczyna. Ta która całowała się z chłopakiem, z którym nie miałam już nigdy więcej rozmawiać."
Gdy byłam już niedaleko domu ujrzałam czarnego Range Rovera'a. Po chwili wysiadł z niego Hazza i Bella.
- Kurwa Victoria. - podbiegła do mnie przyjaciółka. - Czemu nie odbierałaś? Martwiliśmy się o ciebie. Zayn odchodził od zmysłów. - powiedziała przytulając się do mnie. - Harry zadzwoń do niego.
- Wsiadaj do auta. - powiedział lokers.
- Muszę wrócić do domu.
- W tym stanie? Zayn zabiłby mnie gdybym cię tam puścił.
*
Byłam w mieszkaniu, którego nigdy nie widziałam. Siedziałam pod kocem, prawie zasypiałam, ale próbowałam to opanować, bo wiedziałam, że zaraz będzie tu mój Zayn.
- Gdzie ona jest?- usłyszałam głos dobiegający z korytarza.
- w sypialni, chyba śpi- powiedziała Bells. Po chwili Malik już tu był.
- Victoria, oszalałaś? Czemu nie odbierałaś telefonu od nikogo? Martwiliśmy się o ciebie! Ja się martwiłem!!!
- Przepraszam, ja.. ja chciałam odpocząć, odciąć się od świata.
- O czym ty kurwa do mnie mówisz?
- Widzisz, nic nie rozumiesz!
- Odciąć się od świata?- powiedział pod nosem.- Victoria, kurwa, spójrz na mnie. Podszedł i ujął moją twarz w delikatnym uścisku i praktycznie zmusił mnie bym na niego spojrzała.
- Victoria.. dlaczego?
- Chciałam uciec.
- przecież to gówno uzależnia. Widzisz to po mnie. Skąd ty to miałaś?- gdy mu nie odpowiedziałam, chyba sam się zorientował. - Jaki ja jestem głupi.. kurwa!!
- Zayn, dziś czułam się idealnie. Nic mnie nie obchodziło, niczym się nie przejmowałam. Byłam.. byłam wolna, wolna od tego całego gówna, które mnie otacza. - pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Ciii.. - objął mnie.- jutro porozmawiamy na spokojnie. - powiedział całując mnie w czoło. Połóż się. Tak zrobiłam, po chwili on dołączył do mnie i mocno mnie przytulił. - kocham cię.
- ja ciebie też.
Szkoda tylko, że nie znasz całej prawdy.. po tym zmienisz zdanie.
______________________
Z CAŁEGO SERCA WAS PRZEPRASZAM!!!
Kochane moje,
chciałam Was przeprosić za moją nieobecność. Nie było mnie tu prawie 2 miesiące, ale nie z mojej winy.
Wiem, że winny się tłumaczy, ale chcę Was poinformować z braku wpisów.
Otóż : W moim domu jest gigantyczny remont, miałam zmieniany internet, żyłam przez te cholerne 2 miesiące bez internetu. W szkole gdy się podłączyłam ,to nie mogłam się zalogować i nie miałam was jak poinformować. Przykro mi z tego powodu, bo pewnie myślicie, że olewam tego bloga, że nie chce mi się już go pisać. Nie jest tak ! Codziennie przed snem myślę co będzie działo się dalej, w mojej głowie roi się od pomysłów. Mam pomysły na kolejne rozdziały i chcę je pisać, podzielić się z Wami. Dajcie mi czas.. zrehabilituję się w święta. Już mam kilka szkiców następnego rozdziału w zeszycie, ale nie mam czasu go dopracować, nie w tym tygodniu, przed końcem semestru. Mimo, że ten blog jest dla mnie ważny, oceny wydają mi się ważniejsze. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, że poczekacie. Obiecuję, że w święta zacznę ponownie pisać. Mam prawie 20 dni wolnego, więc na jednym rozdziale się nie skończy!
Kocham Was xx
*Gdybym mogła Was poprosić o komentarz, nie musi być na temat rozdziału. Może być zwyczajna kropka, cokolwiek. Chcę wiedzieć, że tu jesteście, że to czytacie, to dla mnie bardzo ważne.
** Zdjęcia zrobione przez Williama: