- Cześć, wróciłam. - krzyknęłam, gdy weszłam do domu. Nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi zaczęłam patrzeć do każdego pomieszczenia, ale nikogo w nim nie było. Chwyciłam za swoją torbę i poszłam z nią do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko i przymknęłam oczy. Leżąc w takiej pozycji przez 15 minut, usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu i krząta się po nim. Zeszłam z nadzieją, że spotkam tatę.
- Oooo, wróciłaś już, miło cię widzieć.
- Co ty tu robisz, Thomas?- zapytałam ze zdziwieniem, gdy zobaczyłam, że bezczelnie wyciąga miskę z chrupkami i rozsiada się na kanapie.
- Mieszkam, wprowadziliśmy się z mamą kilka dni temu. Nie widziałaś? - No jasne... Ojciec oczywiście mnie nie zapytał o zdanie, normalka.
- Jasne, że widziałam po prostu zapomniałam.- skłamałam aby nie wyjść na idiotkę- idę do siebie, chyba się trochę zdrzemnę.
- Jasne, Zayn pewnie nie dał ci pospać nad tym jeziorem - zaśmiał się pod nosem. Jego zachowanie było na prawdę chamskie i nie na miejscu. Stwierdziłam jednak, że nie warto z nim dyskutować i po prostu go ominęłam. Wchodząc do swojego pokoju rzuciłam się na łóżko i po chwili już spałam.
*
-Kochanie.- usłyszałam delikatny głos tuż przy moim uchu. - obudź się.
- Hmmm? Która godzina?- wymamrotałam.
- 21.- poczułam muśnięcie mojej kości obojczykowej. Na sam dotyk jego gorących ust, zadrżałam i delikatnie się uśmiechnęłam. Po chwili dotarły do mnie jego słowa. Jest 21, a Zayn chciał iść na tę domówkę. Chyba zobaczył moje zdenerwowanie.
- Spokojnie, nie musimy tam iść. - uśmiechnął się.
- Nie, obiecałam ci, że tam pójdziemy, daj mi tylko 30 minut.
- Jesteś aniołem. - pocałował mnie w policzek.
Pobiegłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic. mokre ciało owinęłam w ręcznik i szukałam moją kosmetyczkę.
"pewnie jest w walizce".
Zapominając o obecności Zayna w moim pokoju, weszłam do niego zakrywając ciało ręcznikiem, który ledwo zasłaniał mi tyłek. Przypomniało mi się o tym ,gdy zobaczyłam go siedzącego na parapecie. Akurat palił blanta przy otwartym oknie. Spojrzał na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Zastanawiam się co chodzi mu po tej głowie...
- Prowokujesz mnie?- zapytał.
- Zapomniałam kosmetyczki. - Spojrzałam na niego, podszedł do mnie i objął mnie od tyłu, zaczął całować moją szyję. Wzięłam od niego blanta i wzięłam 3 buchy.
- Eh, Zayn, muszę się iść szykować, jest już późno. - powiedziałam, gdy jego ręce powędrowały pod mój ręcznik.
- Spokojnie, mamy czas. - jego ręka błądziła po moim ciele, a usta nadal muskały moją szyję.
- Zayn, nie. - powiedziałam stanowczo i wyszłam z pokoju. Może i byłam trochę oschła, ale nie chciałam aby Tom nas usłyszał, a po za tym dziwnie się czułam, z myślą, że ojciec może w każdej chwili tu przyjść. Zaczęłam się malować. Nałożyłam podkład, puder, trochę różu, urzyłam eyeliner'a, maskary, usta, jak prawie zawsze na jakieś imprezy, pomalowałam czerwono- bordową pomadką.Ubrałam czarny, koronkowy komplet bielizny i ponowie wyszłam z łazienki. Spojrzałam na Zayna, który leżał na łóżku i bawił się lufką od amfetaminy. Widać było, że go zdenerwowałam, ale palenie blanta, a zaraz po tym wciąganie amfy, jest po prostu nieodpowiedzialne. Bez słowa stanęłam przed szafą i zaczęłam szukać idealnego stroju na dziś. Postanowiłam ubrać czarne, poszarpane szorty, szary top i lity. Z pudełka z biżuterią wyciągnęłam kilka bransoletek, długi łańcuszek z krzyżem, pierścionek od Zayna.
- Jak wyglądam?- zapytałam próbując jakoś zacząć rozmowę.
- Ładnie. - powiedział beznamiętnie.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się, maskując to, że zrobiło mi się smutno słysząc jego ton. - Będzie ktoś znajomy?
- tak.
- A może ja nie pójdę, hmm? Nie będę psuła ci humoru.
- co? o co ci chodzi?
- Mi o co chodzi? to ty zachowujesz się jak obrażony gówniarz, bo powiedziałam ci 'nie'.
- Jezu, nie rób scen. Idziemy- pociągnął mnie za rękę i wyprowadził mnie z pokoju, a następnie z domu.
- Chcesz prowadzić? - zapytałam, gdy zobaczyłam jego auto przed domem.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Bo wiem, że będziesz pił alkohol..
- Victoria, daj spokój, wyluzuj się. - uśmiechnął się. Bez słowa wsiadłam do auta i zapięłam pas. Poczułam, że coś mi przeszkadza przy nogach. Zobaczyłam średniej wielkości, czarną torbę.
- Po co ci ona?
- A jak myślisz?- zaśmiał się. Nie rozumiejąc jego słów zajrzałam do środka.
- To wszystko twoje?
- Na sprzedaż. Takie domówki, imprezy to kopalnia złota. - powiedział patrząc na jezdnię.
- Ale tu jest tego tak dużo, nigdy nie widziałam tylu rodzajów narkotyków.
- Jest tu prawie wszystko. - Odłożyłam torbę i przez całą drogę siedziałam cicho myśląc o naszej dzisiejszej sprzeczce, odechciało mi się iść na tę domówkę, wiem, że nasze zachowanie jest dziecinne, ale nic na to, niestety, nie poradzę.
- Vicky, kocham cię. - szepnął gdy zaparkował.
*
- Oooo, wróciłaś już, miło cię widzieć.
- Co ty tu robisz, Thomas?- zapytałam ze zdziwieniem, gdy zobaczyłam, że bezczelnie wyciąga miskę z chrupkami i rozsiada się na kanapie.
- Mieszkam, wprowadziliśmy się z mamą kilka dni temu. Nie widziałaś? - No jasne... Ojciec oczywiście mnie nie zapytał o zdanie, normalka.
- Jasne, że widziałam po prostu zapomniałam.- skłamałam aby nie wyjść na idiotkę- idę do siebie, chyba się trochę zdrzemnę.
- Jasne, Zayn pewnie nie dał ci pospać nad tym jeziorem - zaśmiał się pod nosem. Jego zachowanie było na prawdę chamskie i nie na miejscu. Stwierdziłam jednak, że nie warto z nim dyskutować i po prostu go ominęłam. Wchodząc do swojego pokoju rzuciłam się na łóżko i po chwili już spałam.
*
-Kochanie.- usłyszałam delikatny głos tuż przy moim uchu. - obudź się.
- Hmmm? Która godzina?- wymamrotałam.
- 21.- poczułam muśnięcie mojej kości obojczykowej. Na sam dotyk jego gorących ust, zadrżałam i delikatnie się uśmiechnęłam. Po chwili dotarły do mnie jego słowa. Jest 21, a Zayn chciał iść na tę domówkę. Chyba zobaczył moje zdenerwowanie.
- Spokojnie, nie musimy tam iść. - uśmiechnął się.
- Nie, obiecałam ci, że tam pójdziemy, daj mi tylko 30 minut.
- Jesteś aniołem. - pocałował mnie w policzek.
Pobiegłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic. mokre ciało owinęłam w ręcznik i szukałam moją kosmetyczkę.
"pewnie jest w walizce".
Zapominając o obecności Zayna w moim pokoju, weszłam do niego zakrywając ciało ręcznikiem, który ledwo zasłaniał mi tyłek. Przypomniało mi się o tym ,gdy zobaczyłam go siedzącego na parapecie. Akurat palił blanta przy otwartym oknie. Spojrzał na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Zastanawiam się co chodzi mu po tej głowie...
- Prowokujesz mnie?- zapytał.
- Zapomniałam kosmetyczki. - Spojrzałam na niego, podszedł do mnie i objął mnie od tyłu, zaczął całować moją szyję. Wzięłam od niego blanta i wzięłam 3 buchy.
- Eh, Zayn, muszę się iść szykować, jest już późno. - powiedziałam, gdy jego ręce powędrowały pod mój ręcznik.
- Spokojnie, mamy czas. - jego ręka błądziła po moim ciele, a usta nadal muskały moją szyję.
- Zayn, nie. - powiedziałam stanowczo i wyszłam z pokoju. Może i byłam trochę oschła, ale nie chciałam aby Tom nas usłyszał, a po za tym dziwnie się czułam, z myślą, że ojciec może w każdej chwili tu przyjść. Zaczęłam się malować. Nałożyłam podkład, puder, trochę różu, urzyłam eyeliner'a, maskary, usta, jak prawie zawsze na jakieś imprezy, pomalowałam czerwono- bordową pomadką.Ubrałam czarny, koronkowy komplet bielizny i ponowie wyszłam z łazienki. Spojrzałam na Zayna, który leżał na łóżku i bawił się lufką od amfetaminy. Widać było, że go zdenerwowałam, ale palenie blanta, a zaraz po tym wciąganie amfy, jest po prostu nieodpowiedzialne. Bez słowa stanęłam przed szafą i zaczęłam szukać idealnego stroju na dziś. Postanowiłam ubrać czarne, poszarpane szorty, szary top i lity. Z pudełka z biżuterią wyciągnęłam kilka bransoletek, długi łańcuszek z krzyżem, pierścionek od Zayna.
- Jak wyglądam?- zapytałam próbując jakoś zacząć rozmowę.
- Ładnie. - powiedział beznamiętnie.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się, maskując to, że zrobiło mi się smutno słysząc jego ton. - Będzie ktoś znajomy?
- tak.
- A może ja nie pójdę, hmm? Nie będę psuła ci humoru.
- co? o co ci chodzi?
- Mi o co chodzi? to ty zachowujesz się jak obrażony gówniarz, bo powiedziałam ci 'nie'.
- Jezu, nie rób scen. Idziemy- pociągnął mnie za rękę i wyprowadził mnie z pokoju, a następnie z domu.
- Chcesz prowadzić? - zapytałam, gdy zobaczyłam jego auto przed domem.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Bo wiem, że będziesz pił alkohol..
- Victoria, daj spokój, wyluzuj się. - uśmiechnął się. Bez słowa wsiadłam do auta i zapięłam pas. Poczułam, że coś mi przeszkadza przy nogach. Zobaczyłam średniej wielkości, czarną torbę.
- Po co ci ona?
- A jak myślisz?- zaśmiał się. Nie rozumiejąc jego słów zajrzałam do środka.
- To wszystko twoje?
- Na sprzedaż. Takie domówki, imprezy to kopalnia złota. - powiedział patrząc na jezdnię.
- Ale tu jest tego tak dużo, nigdy nie widziałam tylu rodzajów narkotyków.
- Jest tu prawie wszystko. - Odłożyłam torbę i przez całą drogę siedziałam cicho myśląc o naszej dzisiejszej sprzeczce, odechciało mi się iść na tę domówkę, wiem, że nasze zachowanie jest dziecinne, ale nic na to, niestety, nie poradzę.
- Vicky, kocham cię. - szepnął gdy zaparkował.
*
Impreza trwała, wszyscy się bawią, no może oprócz mnie. Wszystko było okej, ale humor mi zepsuło przyjście jednej osoby. Mianowicie Nicol, suki, której nigdy nie chciałam już zobaczyć.
Jeszcze Zayn jest pijany, naćpani i Bóg wie co jeszcze... Kocham go, ale ostatnimi czasy mnie denerwuje, codziennie musi być jakaś kłótnia, o najdrobniejsze rzeczy. Teraz ma mnie totalnie gdzieś, zniknął mi już ponad godzinę temu, nigdzie go nie widzę, a zostawił mi swoją pieprzoną torbę.
- Lou, widziałeś Zayna?
- Nie skarbie, nie widziałem go. - wyszczerzył zęby, on też był już mocno wstawiony. Odeszłam od niego i dalej pytałam ludzi, nikt go nie widział. Rozejrzałam się dookoła gigantycznego salonu i nigdzie go nie było. Czułam się fatalnie, chciałam z nim przez chwilę porozmawiać, może i przeprosić za moje zachowanie.
- Bella! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam przyjaciółkę. Podbiegłam do niej. - widziałaś gdzieś Zayna?
- Nie, może jest w łazience. coś się stało?
- Chciałam wrócić do domu, trochę słabo się czuję.
- Mogę cię odprowadzić.- Powiedziała, zgodziłabym się na to, ale dopiero zobaczyłam jakiegoś przystojniaka trzymającego ją za rękę, nie chcę psuć jej wieczoru.
- Nie, poszukam Zayna, chcę z nim porozmawiać.
Posłuchałam się Isabelli i poszłam do łazienki, która znajdowała się na piętrze. Zapukałam, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, więc weszłam do środka.
Nic, żadne słowa, gesty, myśli, nie oddawały tego co teraz czułam. Tak w sumie to czułam pustkę.
- Victoria.. ja.. ja.. ja ci to wytłumaczę, skarbie. - powiedział Zayn, gdy mnie zobaczył.
- Nie musisz się fatygować, przepraszam, że wam przeszkodziłam. - powiedziałam bez żadnych emocji, choć w środku krzyczałam, ostatni raz spojrzałam na Zayna w pogniecionej koszulce, spodniach, które wraz z bokserkami były ściągnięte do kostek oraz Nicol w samym staniku i rozmazanej szmince.
- Kocham cię, Victoria! Stój. - krzyknął gdy zbiegałam po schodach. Pierdolone kłamstwo, cały nasz związek to było jedno kurewskie kłamstwo. Wszystkie słowa, gesty, prezenty i to wszystko, po co to? Bawił się mną... nienawidzę go, jej i siebie....