wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 22.

  Mam już dosyć dzisiejszego dnia. Jestem zmęczona ciągłym unikaniem Zayna w szkole. Jak na złość ciągle gdzieś go widziałam i czułam jego przeszywające spojrzenie. Próbowałam ignorować go, ciągle słuchając muzyki, która pozwalała mi się odciąć, chociażby na chwilę. Podczas przerwy na lunch siedziałam w łazience. Tchórz ze mnie, ale co zrobię. Nie chcę z nim rozmawiać po tym co wczoraj się stało. Jak on mógł mi to zrobić ? Oszukał mnie...

  Wchodząc do sali od biologii zauważyłam, że jestem pierwsza. Cóż się dziwić.. Inni jeszcze siedzą na stołówce, przeciągając jedzenie tak, by spóźnić się na lekcje. Usiadłam na swoje miejsce, które dzieliłam z Bellom i czekałam na resztę osób, bawiąc się ołówkiem. Tak pochłonęła mnie zabawa, że nie zauważyłam osób przychodzących do klasy. 
- Gdzie byłaś podczas lunchu ? - zapytała przyjaciółka siadając obok mnie. 
- nie byłam głodna..
- A gdzie byłaś ? 
- W toalecie. - powiedziałam otwierając zeszyt i zapisywałam temat. 
- coś się stało ? Pokłóciłaś się z Zaynem ? - ciągnęła dalej. 
- Nie ! - krzyknęłam zwracając uwagę całej klasy. - przepraszam - wyszeptałam. - Dobrze, pokłóciłam się z nim.. 
- Dlaczego ? O co poszło ? 
- Pano Scott ! - krzyknął nauczyciel. - może powie mi pani coś o DNA zwierząt ? A może panna Harris pomoże. 
- przepraszamy- powiedziałyśmy równo. 
- Będziecie miały czas na plotki po biologii. Nie macie dziś historii, ponieważ pon Golden się rozchorował. 
- Pójdziemy do Starbucksa. - szepnęła. 

-dłużej się nie dało ? - zapytała Bella, opierając się o bramę szkoły. 
- Pani od fizyki mnie zatrzymała. - skłamałam, bo w rzeczywistości czekałam w łazience, aż Zayn wejdzie do sali od fizyki. 
- Powiedzmy że ci wierzę. - westchnęła. Kierowałyśmy się w stronę kawiarni, znajdującej się nieopodal szkoły. 
- Więc powiesz mi o co poszło ? - w tym momencie łzy napłynęły do moich oczu. Zacisnęłam je, by nie rozkleić się.
- Oszukał mnie. Ciągle bezczelnie kłamał.- zaczerpnęłam powietrza- na początku nie powiedział mi o wyścigach, a teraz znalazłam u niego pełno narkotyków. - łza spłynęła mi po policzku. - I broń..
- Victoria.. 
- Nie usprawiedliwiaj go. Powinien mi powiedzieć.. Nam wszystkim. Wszystkich oszukał. Swoich przyjaciół i dziewczynę.  

- Victoria.. Ja wiedziałam o tym, chłopcy również. - powiedziała po chwili.
- Nic mi nie powiedziałaś ? Myślałam że się przyjaźnimy. 
- Bo tak jest. Sądziłam, że sam ci powie.
- Oczywiście wszyscy wiedzą.. Tylko nie naiwna Victoria.. Jaka jestem głupia
- Uspokój się. - powiedziała -nie jesteś głupia czy naiwna. Nie chciałam ci mówić, bo twierdziłam, że powinnaś usłyszeć to od Zayna i nadal tak sądzę. Porozmawiaj z nim, daj mu się wytłumaczyć. - powiedziała chwytając mnie za dłoń, lekko się uśmiechając. - A teraz chodź do środka, bo zaraz zamarznę. W środku ja zajęłam miejsca a Bella poszła zamówić nam kawę. Po chwili przyszła z dwoma latte z syropem waniliowym. 
- Jak dowiedziałaś się o ..- zapytała, ale nie chciała dokończyć. Tak jakby bała się, że ktoś usłyszy naszą rozmowę.
- Szukałam ładowarki do telefonu. Natknęłam się na pudełko w którym była broń i narkotyki. - powiedziałam patrząc się na kubek z napojem. - Potem przyszedł, bo upuściłam pistolet, i zaczął na mnie krzyczeć. - Spojrzałam na przyjaciółkę. - powiedz mi po co mu to ? 
- Vicky wybacz, ale nie powiem ci. Niech sam ci to powie. Daj mu szanse wytłumaczyć się.
- Zmieńmy temat. - zrobiłam łyk kawy- Ciągle gadamy o mnie. To jest już nudne. Powiedz lepiej jak u ciebie ? Czuje się okropnie, bo nie wiem nawet czy masz jakiegoś chłopaka na oku. 
- ehh.. to ja już wolę mówić o tobie i Maliku.. - powiedziała rumieniąc się.
- Co to za jeden ? 
- Nie ma żadnego. - przygryzła wargę. - był.. To znaczy nie byliśmy razem, ale wiesz pocałunki i ..i..takie tam.. Potem powiedział mi że on nie nadaje się do związku. W sumie dobrze, że tak wcześnie mi o tym powiedział, bo nie zaangażowałam się w to aż tak bardzo. Teraz jesteśmy przyjaciółmi. 
- Ale idiota.. Nie przejmuj się. Szkoda, że nie powiedziałaś mi wcześniej.. 
- Nic to by nie zmieniło. - uśmiechnęła się. - Nie nazywaj go idiotą. Był ze mną szczery i jestem mu za to wdzięczna.
- A kto to był ? - Widziałam jej zakłopotanie. 
- Emmm.. Nie powiesz nikomu ? - Przytaknęłam głową.-Harry. 
- Harry ? Nasz Harry ? - zapytałam z niedowierzaniem. 
- Tak nasz Harry. Jak mówiłam jesteśmy przyjaciółmi. - powiedziała pokazując rządek bialutkich zębów.
- Niezły z niego bajerant. 
- Tak.. Wczoraj widziałam go z inną dziewczyną. - przygryzła wargę.
- Bells.. Zabolało cię to ? 
- Nie, nie zabolało mnie to. Zrobiło mi się trochę przykro ale tylko przez chwilkę.Trudno jak nie ten to inny.- zaśmiała się. Dalej plotkowałyśmy tak jak kiedyś. 
-Victoria..
- co ?
- Patrz kto idzie -kiwnęła lekko głową w prawą stronę. - spokojnie.
- Zmywam się stąd. - powiedziałam chwytając skórzaną kurtkę. 
- Właśnie, że nie. Siedzisz tu, jasne ? - powiedziała wyrywając mi z rąk okrycie. Spojrzałam na mulata który mówił coś akurat blondasowi. Po chwili zauważyłam, że idą w naszym kierunku.
- nie, nie, nie, nie, nie. -powtarzałam szeptem. 
-Cześć dziewczyny. - powiedział uśmiechnięty Nialler. - możemy się dosiąść ? Spojrzałam na Isabellę, błagalnym wzrokiem, żeby im odmówiła.
- Jasne.- uśmiechnęła się szeroko. ZABIJE CIĘ. Zayn usiadł naprzeciwko. Znów gapił się jak idiota. 
- Too.. co pijecie ? - zapytał Nialler widząc tą niekomfortową sytuacje. 
- Latte. - powiedziałam.
- Bella,pójdziesz ze mną zamówić ?- zapytał.Dziewczyna poszła z blondynem zamówić kawę. TERAZ JUŻ NA SERIO JESTEŚ TRUPEM. 
- Victoria..
- nie odzywaj się do mnie. - powiedziałam pewnie.
- Daj mi się wytłumaczyć. To nie fair.
- Nie fair było to że nic mi nie powiedziałeś o tym gównie.
- Chodź ze mną na spacer. Wszystko ci wyjaśnię.- powiedział chwytając mnie za dłoń, którą natychmiast wyrwałam. 
- Masz mnie nie dotykać, jasne ? - Powiedziałam chwytając kurtkę. - Streszczasz się, bo chcę już wracać do domu- powiedziałam wychodząc z kawiarni. Gdy go zobaczyłam próbowałam być twarda, ale gdy tylko stanęłam na chodniku łzy napłynęły mi do oczu. 

-Na początek chciałem cię przeprosić. Przepraszam, byłem, w sumie ciągle jestem, wielkim rozczarowaniem dla ciebie. - Powiedział patrząc mi w oczy. Bez słowa ruszyłam w stronę parku, który prowadzi do mojego domu. Szliśmy w ciszy, którą przerywał stukot butów i wiatr. 
- Mięliśmy porozmawiać. Usiądźmy tutaj. - wskazał na plac zabaw. Zajęłam miejsce na jednej z huśtawek i zaczęłam delikatnie ruszać w przód i w tył.
Po chwili ciszy Zayn zaczął mówić.
-Gdy byłem mały nie miałem idealnego dzieciństwa. Mój tata był szychą w jakiejś wielkiej firmie. Miałem wszystko co chciałem. Najnowsze zabawki, którymi szpanowałem w piaskownicy.- lekko się uśmiechnął. - Wtedy myślałem, że jest idealnie. Ale pewnej nocy, nie mogłem spać. Chciało mi się pić, więc zszedłem na dół. Gdy byłem na schodach usłyszałem jak tata krzyczy na mamę. Po cichu wszedłem do salonu, skąd było słychać krzyki. Zobaczyłem jak mama leży skulona na ziemi a ojciec stoi nad nią. Wrzeszczał, że jest beznadziejna, że nic nie potrafi zrobić, nawet..-tu zrobił pauzę- Nawet nie umie się porządnie się zabezpieczyć.Wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz wiem, że ojciec mnie nie chciał. że jestem wpadką. Krzyczał też że mnie nienawidzi. Gdy chciał wymierzyć kolejny cios podbiegłem do mamy i ją przytuliłem. Nie chciałem, żeby stała się jej krzywda. Ojciec się zdenerwował i ściągnął skórzany pas. Uderzył mnie nim kilka, kilkanaście razy. Wtedy wylądowałem w szpitalu. Do teraz mam blizny. W każdym razie obiecałem sobie, że się na nim zemszczę. Gdy miałem 15 lat chodziłem na siłownie, ostro ćwiczyłem. W sumie od momentu w którym ojciec mnie tak zbił, nic się takiego nie powtórzyło. To znaczy jak teraz tak sobie pomyślę mama miała siniaki, ale myślałem że się uderzyła, bo tak mi mówiła. Ale gdy byłem a urodzinach u kolegi Wróciłem po 23, chociaż miałem tam nocować. Usłyszałem taki sam krzyk jak przedtem. Widziałem jak ojciec ponownie katuje mamę.Rzuciłem się na niego. Zacząłem okładać go pięściami. Pomimo, że on był silniejszy ja byłem zwinniejszy, kolega z siłowni pokazał mi kilka trików bokserskich. Wpadłem w furię, ojciec już dawno leżał, a ja go kopałem. Mama zadzwoniła na policję i pogotowie. gdy przyjechali odciągnęli mnie od niego i wzięli go do szpitala. Myśleli, że ja tak urządziłem mamę. W końcu ojca wszyscy znali. Uchodził za troskliwego tatusia. Mama dopiero po 2 tygodniach powiedziała na policji, że to ojciec zrobił, nie ja. Złożyła pozew o rozwód.. Tak ją to pochłonęło, że zapomniała o mnie, o tym co ja czuje, co ja przechodzę. Pewnego razu wdałem się w bójkę z takim idiotą. Jeden z gapiów powiedział, że dobrze się biję i zapytał czy nie chciałbym dołączyć do jego grupy. Wtedy nie wiedziałem o co chodziło. Miałem po prostu dostarczać paczki jakimś ludziom. Taki chłopiec na posyłki. Byłem najmłodszy ze wszystkich. Później Derek zapytał czy kiedyś brałem narkotyki. Zaprzeczyłem. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać i mówili, że jestem cienki. Wkurzyłem się i powiedziałem, że chcę spróbować. Dali mi woreczek z amfetaminą. Od tej pory zacząłem ją brać codziennie. Później Derek zaproponował, żebym rozwoził z nim towar. Zgodziłem się. Po kilku tygodniach sam go rozwoziłem. Stałem się prawą ręką Derek'a. Czułem się kimś ważnym. Pomimo, że miałem 15 lat miałem szacunek u osób powyżej 20. Wielu mi tego zazdrościło. Zacząłem się spotykać z 19-letnią Tiną. Bardzo różniła się od ciebie. Imponowała mi w niej odwaga i bezpośredniość. Z nią przeżyłem swój pierwszy raz. Ale okazało się, że Tina to dziewczyna brata Derek'a. Wkurzył się, a ona udawała niewiniątko i powiedziała,że to ja ją do tego zmusiłem. Derek powiedział, że ze względu na szacunek dla mnie nic mi nie zrobi, ale wywalił mnie z tej grupy. Jednak ciągle miałem kontakty i tak wciągnąłem się dealerkę, w wyścigi, chłopaków z resztą też, no i zacząłem też .. brać. - westchnął. - Teraz już znasz całą prawdę. Nie będę cię zmuszał żebyś ze mną została.
- Zayn.. Ja nie wiedziałam.. Tak mi przykro. - powiedziałam po chwili.
- Nie potrzebuję twojej litości. - powiedział wstając z huśtawki. - Ale nie powiedziałem ci najważniejszego. 
- Czego ?
- Odkąd ciebie poznałem, uspokoiłem się.. kiedyś za krzywe spojrzenie potrafiłem pobić człowieka..
- Zayn ja.. ja nie wiem co powiedzieć. 
- Kochasz mnie ? - Zapytał podchodząc bliżej. 
- Tak, kocham cię. 
- W takim razie zostań ze mną. Obiecuję już zero kłamstw.
- Obiecujesz ? 
- Obiecuję . - powiedział i splótł nasze dłonie. 

_____________
Rozdział 22 za nami. Już wiecie o przeszłości Zayna. :) Dziękuję za 4 komentarze. Pomimo że ta liczba zmniejszyła się bo było ich 19 to i tak cieszę się z każdego bo wiem że ktoś to czyta. Ciągle myślę pozytywnie i mam nadzieję że ta liczba jednak wzroście. 
Do zobaczenia :*  

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 21.




Stałam ciągle obserwując Zayna oraz tego chłopaka, który właśnie odchodził w przeciwnym kierunku od mojego. Nagle zaczął dzwonić mój telefon, co zwróciło uwagę Mulata. Zaczął szybko podążać w moją stronę. 
- Victoria ?  - Zignorowałam jego wołanie i odeszłam. - Victoria kurwa stój. - Krzyknął biegnąc za mną. 
- Co ? Czego chcesz ?- odwróciłam się. 
- Śledzisz mnie ? - Zaśmiał się ironicznie.
- N-nie - powiedziałam niepewnie. - chciałam z tobą porozmawiać. 
- O czym ?
- No właśnie już chyba nie mamy o czym.- krzyknęłam w jego stronę i powstrzymując łzy odwróciłam się.
- Przepraszam- powiedział przytulając mnie.- Nie płacz. Nie lubię kiedy jesteś smutna. 
- Nie lubisz, ale przez ciebie jestem smutna. - powiedziałam patrząc na niego przez załzawione oczy.- Zayn.. ja.. ja .. ja się o ciebie boję. Boję się, że kiedyś przyjedzie policja z informacją że nie żyjesz.. że miałeś wypadek.
- Wypadek ? Chyba sama nie wiesz co mówisz.. 
- Zayn ! Byłam na tych pieprzonych wyścigach, widziałam jak tam się jeździ, widziałam jacy ludzie tam są. I wiem jaki ty jesteś.. Właśnie przed chwilą znów widziałam prawdziwego ciebie. Co ten łopak ci zrobił hmmm ? Zaparkował na twoim miejscu, czy zwinął ci ostatni kawałek pizzy na stołówce? 
- Wisiał mi kasę. - powiedział zaciskając szczękę. 
- Dlatego go uderzyłeś ? Bo nie oddał ci we właściwym terminie ? 
- Niech wie że ze mną się nie zadziera. - powiedział dumnie. Kolejne łzy spłynęły mi po policzku. 
- Właśnie o to mi chodzi Zayn.. - odeszłam w stronę szkoły by wziąć swoje rzeczy i wrócić do domu.  
- Victoria.. zmienię się. - krzyknął podbiegając do mnie i mocno mnie przytulił. - Zmienię się, tylko mnie nie zostawiaj. 
- Zayn nie chcę cię zostawić.. Chcę tylko abyś bardziej panował nad sobą. - powiedziałam całując kącik jego ust. 
- Przy tobie jestem spokojny... Działasz na mnie jak najlepsze lekarstwo. 
- Jeszcze jedno..
- Tak ? 
- Masz za mnie nie decydować jasne ? - Chłopak posłusznie przytaknął głową. - Nie zrobię tej domówki. Zaproszę tylko naszych przyjaciół. - powiedziałam całując go. 

                                                                        * 

Tydzień minął normalnie, bez żadnych nowości. Tak jakby wszystko wokół mnie było cholernie idealne...
Idealnie może jest ale nie dziś. Nie dla mnie. Nie w tym dniu. 12 luty. W tym dniu wszystko dla mnie się skończyło. W tym dniu była pieprzona śnieżyca. W tym dniu, siedząc przy łóżku mamy usłyszałam pikanie urządzenia i zobaczyłam ciągłą linie... 

Ubrałam się w czarną sukienkę na którą zapięłam złoty pasek, kurtkę jeans'ową botki o kolorze sukienki i złotą biżuterię.  Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż składał się z kresek eyelinerem, rzęsy podkręcone tuszem i na usta malinowa pomadka. 
 Usiadłam na sofie niecierpliwiąc się, bo Zayn miał był 30 minut temu. Zawsze był punktualny a teraz nie odbiera telefonu ani nie odpisuje na smsy...

- przepraszam za spóźnienie- powiedział gdy wsiadałam do auta po godzinnym opóźnieniu. 
- Czemu nie odbierałeś ? Martwiłam się. - powiedziałam patrząc na niego. 
- nie mogłem rozmawiać. - odjechał z piskiem opon spod mojego domu ciągle patrząc na drogę. 
- Dziękuję że ze mną w ogóle jedziesz. - uśmiechnęłam się. - wiem, że pewnie masz lepsze zajęcia. 
- Victoria.. przestań ! wiesz, że nie ma nic ważniejszego od ciebie. - postał mi delikatny uśmiech. 

Wychodząc z auta zahaczyłam o kwiaciarnie tuż obok cmentarza, gdzie kupiłam znicz i różę- ulubiony kwiat mamy. 
- Mogę iść z tobą ? - zapytał Malik gasząc papierosa.
- Tak. - powiedziałam wysilając się na uśmiech. Idąc alejkami cmentarza, odczuwałam coraz większy niepokój. Zawsze tak miałam w rocznice jej śmierci. Podchodząc do grobu zobaczyłam palący się znicz, ale na pewno nie był on od taty bo świeczka się dopiero co paliła.                                                          
                                                          Ciekawe kto tu był... 

- Masz może zapalniczkę ? - zapytałam.
- Głupie pytanie, skarbie. - powiedział biorąc ode mnie znicz. Zapalił i położył na pomnik. Czerwoną różę położyłam obok znicza. Spojrzałam w niebo z którego zaczął padać śnieg. Zima była ulubioną porą roku mamy.. Spojrzałam na pomnik i uśmiechnęłam się powstrzymując łzy. Poczułam jak Zayn kładzie mi na ramiona swoją skórzaną kurtkę. 
- Pójdę do samochodu. Poczekam - powiedział całując mój policzek. 





                                                        
-Tęsknię mamusiu- wyszeptałam kucając przy grobie. - minęło 6 lat a ja ciągle nie mogę się z tym pogodzić. Staram się żyć normalnie ale trudno mi. Mam chłopaka- uśmiechnęłam się na te słowa. - jest cudowny ale wiem, że nie mówi mi wszystkiego. Gdybyś żyła pewnie poradziłabyś mi co mam robić, żeby się otworzył. - Kilka łez spłynęło mi po policzku. - Wiesz ile dałabym za chociaż jeden dzień z tobą. Kocham cię mamo. - powiedziałam totalnie się rozklejając. - do zobaczenia. 
Odeszłam ciągle szlochając a gdy zobaczyłam stojącego Zayna nie wiedziałam co robić. Nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie. 
- Chodź do mnie. - rozłożył ramiona, w które po chwili wtuliłam się. - Cii.. nie płacz. 
-Jedźmy już. - powiedziałam ocierając łzy. 
- Dobrze.- pocałował mnie w czubek głowy. Wsiadłam do auta i po chwili ruszyliśmy z powrotem do Londynu...

- Czemu się zatrzymujesz ? - zapytałam. 
- Muszę zatankować, kochanie. - pocałował mnie w czubek głowy. - źle się czujesz ? - spojrzał na mnie z troską. 
- głowa mnie boli. 
- w schowku powinny był tabletki. - powiedział wychodząc z auta. Otworzyłam schowek z którego wyleciało mi pełno jakiś kartek. Podnosząc je zerknęłam co na nich było. Nazwiska, imiona, adresy jakiś ludzi a przy każdej takiej osobie kwota która wynosiła minimum 1000 funtów.  Nie wiedząc o co w tym chodzi odłożyłam je i zamknęłam schowek, bo akurat wrócił Zayn. 
- Znalazłaś ? - zapytał. 
- Tak. - skłamałam. 


-Chcesz coś do picia lub do jedzenia ? - zapytał gdy przekroczyliśmy próg jego domu. 
- Nie dziękuję. - odpowiedziałam. - Odwieź mnie do domu. Jestem zmęczona.
- W takim razie idź do mojego pokoju i zdrzemnij się a ja uszykuję nam kolację. - powiedział całując mnie. 
- Mogę się w coś przebrać ?
- Jasne, weź z mojej szafy. - uśmiechnął się. Wchodząc do pokoju Malika rozejrzałam się. Panował tu idealny porządek. Czyżby mama mu posprzątała ? Zaśmiałam się i otworzyłam szafę z ubraniami i chwyciłam koszulkę z logiem Nirvany. Ściągnęłam sukienkę oraz biżuterię i ubrałam na siebie za dużą bluzkę. Stwierdziłam, że zimno mi też w stopy, więc podeszłam do szuflady w celu znalezienia skarpetek. Otworzyłam pierwszą- bokserki, drugą-jeszcze więcej bokserek, trzecią- skarpetki. Wyciągnęłam jedną parę i gdy chciałam zamknąć szufladę, moją uwagę przykuło pudełko zakryte dużą ilością skarpetek. Nie chciałam grzebać mu w prywatnych rzeczach, ale ciekawość wzięła górę. Otworzyłam pudełko w którym było dużo notesów z takimi sami zapisami jak w samochodzie, jakieś dokumenty itp. Odłożyłam pudełko i położyłam się na łóżku myśląc o tych wszystkich notesach, kartkach. Chwyciłam telefon i zobaczyłam, że mam tylko 5 % baterii. Otworzyłam szafkę nocną, bo chciałam ładowarkę natknęłam się na kolejne pudełko. Usiadłam i wzięłam je na kolana. Powoli otworzyłam i zobaczyłam najpierw zdjęcie małego Zayna, jego mamy i prawdopodobnie jego taty. Dalej było jeszcze jedno pudełko. odłożyłam zdjęcie i chwyciłam za nie. Było w nim coś ciężkiego. To co w nim zobaczyłam przeraziło mnie. w kilkunastu woreczkach znajdował się biały proszek, a na samym dnie czarny pistolet. O CO TU CHODZI ??? Łzy znów zaczęły gromadzić mi się do oczu gdy chwyciłam broń. Ręce tak mi się trzęsły że po chwili upadła mi.  Huk rozniósł się po całym domu, bo Zayn znalazł się po chwili w pokoju. Gdy zobaczył broń i te wszystkie woreczki rozszerzył oczy i podszedł do mnie. 
- Dlaczego kurwa grzebałaś w moich rzeczach ? Kto ci kurwa na to pozwolił co ?- krzyknął. Zaczęłam głośniej płakać i skuliłam się. Gdy chłopak wziął głęboki oddech, uspokoił się. 
- Victoria, ja ci to wszystko wytłumaczę. - powiedział siadając obok mnie.
- N-NIE DOTYKAJ MNIE- krzyknęłam i wstałam z łóżka. - Jesteś jakimś kurwa dealerem? Ćpunem ? Kim ty kurwa jesteś bo na pewno nie moim Zaynem. 
- Chciałem ci powiedzieć ale się bałem, słyszysz ?  - ponowił próbę przytulenia się. 
- Zostaw mnie słyszysz !? - krzyknęłam- oszukałeś mnie. Miałeś tego nie robić ! Obiecałeś !- chwyciłam za torbę i kurtkę jeansową i wybiegłam z pokoju a następnie z jego domu. 
- Victoria !!- On również wybiegł za mną. Pomimo okropnego mrozu postanowiłam wrócić do domu pieszo nie odwracając się. 
Podbiegł do mnie i brutalnie chwycił za mój nadgarstek. Wpił się w moje usta. Poddałam się mu ale tylko na chwilę. Odepchnęłam go od siebie.
- Victoria ! Kurwa kocham Cię !!!
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej. - powiedziałam i odeszłam....


___________________
Cześć <3 Na początku chciałam Was BAAARDZO PRZEPROSIĆ za moją nieobecność. !! Zawaliłam na całego, ale przez te 2 pieprzone miesiące nie miałam w ogóle weny. Codziennie logowałam się na bloggera, napisałam coś a po chwili usuwałam to i zamykałam stronę. Przepraszam i obiecuje poprawę xx 
Co myślicie o rozdziale ? co dalej zrobi Vicky ? Czy Zayn w końcu powie prawdę o sobie ? Piszcie w komentarzach. ; **